Wsiadając do busa rano, w środku
zastałam tylko ochroniarza, pełniącego rolę kierowcy oraz Takedę.
- Gdzie reszta? – Usiadłam na
samym końcu rzędu kanap i poprawiłam kosmyki włosów, które opadły mi na oczy.
Samochód ruszył z miejsca.
- Jedziemy po drodze jeszcze
tylko po Kisame, a reszta dotrze sama – odwrócił się do mnie menedżer.
Widziałam, że jest nieco podenerwowany. Wzruszyłam ramionami i skupiłam się na
obrazie za oknem. Mijaliśmy moją dzielnicę, która raczej zaliczała się do tej
jednej z biedniejszych. Mieszkania tutaj były starego budownictwa, natomiast na
ulicach walało się od groma śmieci. Jednak to tutaj miałam swój początek i
byłam za niego wdzięczna. Po dziesięciu minutach okolica zaczęła się nieco
zmieniać. Na chodnikach pojawiła się zieleń oraz co kilka metrów ustawione były
kosze. Ludzie spacerowali nie spiesząc się nigdzie. W końcu była sobota i
pomimo, że niektórzy musieli pracować, to ogólnie był to dzień wolny.
Skręciliśmy za róg dwóch głównych ulic, a potem zatrzymaliśmy się przed starą,
ale bardzo zadbaną kamienicą. Była ona przeznaczona typowo dla jednej rodziny.
Nie czekaliśmy może pięciu minut, gdy ze środka wyszedł Kisame ubrany w zwykłe
dżinsy. Trzymał za to swój bas w ręce, zapakowany w pokrowiec.
- Siemasz – kiwnął w moim
kierunku głową i rozłożył się na drugim końcu tej samej kanapy. Uniosłam do
niego dłoń z uśmiechem i ponownie zaczęłam obserwować świat za oknem. Ku mojemu
zdziwieniu zatrzymaliśmy się przed nieznanym mi, ogromnym gmachem. Wejście było
całe oszklone i mogłam dostrzec recepcję wewnątrz, w urządzonym nowocześnie
przejściu. Ogromny biały napis głosił: Hakucho.
Zrozumienie spadło na mnie niczym plaśnięcie w czoło. Nie byłam zobowiązana
wobec tamtej wytwórni, a mojej.
Zacisnęłam ręce w pięści, aby powstrzymać ich drżenie z ekscytacji. Jednak nie
staliśmy długo, bo samochód ruszył z zatoru przed budynkiem na jego tyły.
Rzuciłam spojrzeniem na menedżera.
- Wybacz za to, ale niestety
zawsze na zewnątrz można napotkać fotoreporterów. Nie chcemy na razie ujawniać
Twojej obecności – patrząc na mnie kiwnął głową za szybę – i tak powstaje
wystarczająco dużo teorii spiskowych.
- Żebyś Ty usłyszała niektóre z
nich – zaśmiał się Kisame. Otworzył mi drzwi i przepuścił pierwszą, bym mogła
wyjść. Podziękowałam mu.
- Niby jakie? – Zapytałam
zaciekawiona. Czułam się tak, jak bym żyła właśnie w jaskini. Tak bardzo
zaaferowałam się tym wszystkim, że zapomniałam o istnieniu życia społecznego.
Podrapałam się zażenowana po policzku.
- Że któryś z nas będzie zajmował
się wokalem – z niedowierzaniem pokręcił głową. Cóż, nie powiem – mogłoby być
ciekawym usłyszeć, jak któryś z nich stara się wyciągnąć tak wysokie tony.
- Deidara ma młodszą siostrę.
Chodzą słuchy, że może to ona – dodał od siebie Takeda i przeszliśmy za nim
mały odcinek, aż nie otworzył kluczem tylnego wejścia.
- Jego siostra potrafi śpiewać?
– Zdziwiłam się. Wiedziałam, że ma rodzeństwo, jednak o tym drobnym szczególe
nie słyszałam. Mężczyźni zaśmiali się.
- Nie i w tym cały urok – Kisame
rzucił mi długie spojrzenie z błąkającym się uśmieszkiem na ustach.
Obserwowałam w międzyczasie korytarze, którymi przemierzaliśmy. Posadzka była z
czarnego marmuru, natomiast ściany pozostawały kontrastująco białe. Przy każdym
przejściu znajdowały się pasujące do całości obrazy lub elementy sztuki
nowoczesnej. Całość dopełniały doniczki z roślinami. Zdecydowanie o wiele
bardziej tutaj mi się podobało.
- Dlaczego spotkaliśmy się wtedy
w Honoki?
- Tam wpadliśmy na siebie.
Uznałem to jako szczęśliwą przesłankę – odpowiedział menedżer.
- Śmieszne – mruknęłam cichutko
pod nosem. Ostatecznie tamto nieprzyjemne spotkanie przyczyniło się do czegoś większego. Wydawało się to tak
absurdalne i niewiarygodne, że aż bawiło. Weszliśmy do windy, która ruszyła na
siódme piętro. Wychodząc z niej wygląd korytarza zmienił się. Podłoga wyłożona
była szarymi deskami, a ściany pokryte były przeróżnymi podpisami. Znalazłam
tam autografy znanych, zagranicznych gwiazd. Patrzyłam na to zauroczona.
- Świetny pomysł – musiałam aż
wyrazić swoją opinię na głos. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami z plakietką Akatsuki. Kisame jednak odszedł nieco
dalej i przykucnął.
- Tutaj są nasze – przetarł
ścianę ręką, prawie przy samej podłodze. Podeszłam i popatrzyłam na różnego
koloru podpisy.
- Chodźcie – pospieszył nas
Takeda i wszedł do pomieszczenia. Mężczyzna obok mnie bez słowa więcej wstał i
podążył za nim. Ostatni raz spojrzałam na imiona, zatrzymując się dłużej na
jednym.
Wchodząc do środka widziałam już
ugoszczonego Hidana i Kisame na zestawie kanap ułożonych w rozległe U, a Kasai coś przekładał na biurku w
prawym kącie. Serce mi nieco szybciej zabiło, gdy dostrzegłam Itachiego
stojącego z ręką w kieszeni. Będąc na tle panoramy Tokio wyglądał
oszałamiająco. Odwrócił głowę w bok i popatrzył prosto na mnie. Uniosłam rękę,
mając dwa palce w górze, na przywitanie. Widziałam, jak na jego usta wkrada się
mały uśmieszek i kiwnął mi w odpowiedzi.
- A ze mną się nie przywitasz,
Słońce? – Używając jego ulubionego określenia na mnie, Hidan założył ręce na
oparcie.
- Tak, tak – machnęłam ręką niby
to od niechcenia, chcąc zamaskować swoje zażenowanie – cześć.
- Rozgość się Sakura –
powiedział Takeda widząc, że stoję na samym środku i nie wiem, co mam z sobą
zrobić. – Od teraz to również i Twoje miejsce. Zapewniam, będziecie tutaj
bardzo dużo czasu spędzać.
- Dlaczego? – Podjęłam temat
podchodząc do okna. Stanęłam obok Itachiego, wpatrując się w miasto. Tak jak w
tamtej wytwórni, tutaj okno było na całą szerokość lewej ściany. Jedynym co
burzyło obraz jednolitej tafli, były drewniane łączenia. Widok był
oszałamiający, a dodać do tego przyjemne motyle w brzuchu, stojąc obok niego… Z
zachwytem obserwowałam, jak ludzie spieszą się do swoich spraw, samochody
przecinały ulice. Czułam się szczęśliwa mogąc dzielić to z nim.
- Tutaj nagrywamy albumy i
single – brunet popatrzył przez sekundę w moje oczy, a następnie wskazał na
podwójne drzwi za nami. Z zainteresowana podeszłam do nich.
Wewnątrz znów ustawiony był
panel i mikser do nagrywania pod lewą ścianą, natomiast pozostałą, ogromną
powierzchnię zajmowały instrumenty. Czułam obecność Itachiego za plecami, gdy
podążył za mną. Rzuciłam na niego wzrokiem zaledwie na ułamek sekundy. Stał
oparty o framugę drzwi z założonymi rękoma i patrzył za mną. Dosłownie chwilę
później druga połowa drzwi została uchylona i wpadła do niego pozostała reszta
zespołu, włączając w to Deidarę. Poczułam lekkie rozczarowanie, że nie
zostaniemy sami, jednak z drugiej strony było to lepsze. Odpowiedniejsze. Każdy z nich podszedł do swojego stanowiska. Gdy
blondyn przechodził obok mnie, pociągnął mnie za włosy. Spojrzałam na niego z
udawanym gniewem.
- Masz swoje, je szarp –
skarciłam go palcem.
- Twoje są lepsze – zaśmiał się
i opadł ze stukotem na krzesełko od perkusji – nigdy wcześniej nie widziałem
różowych. Farbujesz?
- Nie, są naturalne – wzruszyłam
ramionami widząc, jak kręci głową na boki z uśmiechem.
- Dobra, skoro są wszyscy to
możemy omówić parę kwestii – Takeda dołączył do nas w tym momencie, trzymając w
dłoni kartkę i patrząc na nią przed swoją twarzą. Ostatecznie zwrócił się do
nas – dzisiaj ma początek nowe Akatsuki
– Deidara spontanicznie zagrał na bębnach wzniosły
rytm. Mi zrobiło się ciepło na sercu – dzięki Dei – tamten wzniósł pałeczkę
do góry z uśmiechem – pokażcie ludziom, że pomimo tych samych utworów, to
będzie coś innego. Lepszego – rzucił
mi porozumiewawcze spojrzenie i poczułam przyjemną falę, gdy zostałam
doceniona. Uśmiechnęłam się nieśmiało – Twój głos jest oszałamiający Sakura.
Pracuj tak dalej, a osiągniecie sukces po raz kolejny z rzędu – kiwnęłam głową,
czując tak ogromną determinację, jak nigdy dotąd. Podeszłam do mikrofonu
zawieszonego na samym środku, przodem do mężczyzn.
- Tak jest – powiedzieli tamci z
chórem, co niezmiernie mnie rozbawiło. Jeszcze nie widziałam ich tak zgodnych,
więc nie mogłam się powstrzymać od cichego chichotu.
- Pierwsze co wypuścimy, to
będzie Rose – zaskoczona spojrzałam
na Itachiego, który poprawiał swoją gitarę na ramieniu. Mimo to patrzył prosto
na mnie tym głębokim spojrzeniem – masz napisane może jakieś inne utwory niż te
z płyty?
- Cóż, sporo – podrapałam się po
policzku i niepewnie przeszłam z powrotem do poprzedniego pomieszczenia.
Wróciłam z torbą, którą tam zostawiłam i wyciągnęłam gruby zeszyt. Wychodząc
dzisiaj z pokoju czułam wewnątrz siebie, że będzie mi potrzebny. Jak zawsze
przeczucie mnie nie myliło. Każdy z nich śledził uważnie co robię.
- No ładnie – Kisame gwizdnął w
podziwie, a ja się zawstydziłam.
- Część z nich nie nadaje się do
niczego, bo pisałam je mając piętnaście lat – wzruszyłam ramionami. Itachi
ruszył się spokojnie ze swojego miejsca i stanął niedaleko mnie wyciągając
dłoń.
- Mogę? – Bez słowa podałam mu
rozpadający się zeszyt. Był gruby, a pomiędzy niektóre kartki były wciśnięte
inne, nie pasujące do całej reszty. Z zawstydzeniem zobaczyłam, że tył jest
cały w plamach. Wcześniej tego zupełnie nie zauważyłam. Mimo to, tamten bez
żadnego problemu przerzucał strony. Zatrzymał się na jednym utworze i wczytał
się. Był umieszczony na osobnej kartce i wciśnięty na samym końcu. Obrócił ją
na drugą stronę, a ja spuściłam wzrok.
- Czy to ulotka od kebaba? –
Podniósł brwi do góry, gdy odważyłam się podnieść wzrok, a reszta wybuchła
rozbawionym śmiechem.
- Byłam głodna, a akurat nie
miałam zeszytu – mruknęłam i zabrałam mu tekst z dłoni. Pamiętałam, że
rozmyślałam wtedy o Ino i Kibie, ciekawa jak by to było być zakochaną.
Zerknęłam nad kartką na Itachiego, który odwrócony był bokiem do mnie. W
myślach przemknął mi tytuł utworu.
Takeda zerknął znad ramienia na
słowa.
- Masz może do tego muzykę?
- Coś tam brzdękałam do tego,
ale ogólnie jest to czysty tekst – zamrugałam parę razy, gdy brunet,
przekładając pasek nad głową, podał mi swoją
gitarę.
- Zaśpiewaj fragment – zawahałam
się, ale potem z wielką ostrożnością odebrałam od niego instrument. Wspaniała. Była cała czarna, a jej górna
część zawijała się do środka, imitując rogi. Przesunęłam palcami po napiętych
strunach i poczułam, jak kusi mnie, by wydobyć z niej dźwięki. Nigdy nie miałam
możliwości trzymania, a co dopiero grania na gitarze elektrycznej. Niczym małe
dziecko z fascynacją wydobyłam na próbę parę dźwięków. Tak znajome nuty, a
jednak inne w oprawie. Widziałam rozbawione wzroki reszty zespołu, gdy tak
próbowałam ją. Chcąc zachować
choć resztki godności, wygrałam pierwsze chwyty.
There is
darkness
I check my habit true
I can't erase it
Believing you'll come back to me
Now it's the notion
Just between you and me
(You got me urging)
No waiting out anymore
I'm in a maze of fears and sorrows
Save me from here
So somebody please
Desire burning out of control
I check my habit true
I can't erase it
Believing you'll come back to me
Now it's the notion
Just between you and me
(You got me urging)
No waiting out anymore
I'm in a maze of fears and sorrows
Save me from here
So somebody please
Desire burning out of control
(fragment)
Nie mogłam się powstrzymać i
ignorując charakter, w jakim to napisałam spróbowałam zrobić pseudo solówkę,
tak jak Itachi przy Starless Night.
Oczywiście mi to nie wyszło. Uchiha z małym uśmiechem pokręcił głową, widocznie
nie mogąc już utrzymać swojego rozbawienia. Hidan z Kisame też zaciągnęli tak
jak ja po strunach, przez co wyszła nam skrzekliwa całość.
- Uważaj Itachi, bo Cię wygryzie
– zasalutowałam Deidarze, który wręcz leżał na bębnach i miał spuszczone dłonie
w dół. Był najbardziej rozbawiony ze wszystkich.
- Dziewczyno, z nieba spadłaś –
Takeda poklepał mnie po łopatce, a ja czując, że już zbyt dużo komplementów
usłyszałam, zaczerwieniłam się i obróciłam głowę w bok. Na moich ustach jednak
rozciągał się uśmiech satysfakcji. Tutaj było moje miejsce.
- Whoa! – Hidan gwizdnął na mój
widok, gdy wyszłam z łazienki, która również była podpięta do naszego salonu. Hikari zostawiła w okolicach
trzynastej nam wszystkim stroje, w których mieliśmy wystąpić. Umalowałam się
szybko, nie starając się nawet na coś więcej niż czarna kredka wokoło oczu.
Miałam na sobie czarną sukienkę, a futro leżało w rogu kanapy. Obciągnęłam
nieco dół spódnicy, gdy poczułam, że irytująco ucieka do góry.
- Ależ ty drobniutka – Deidara
pojawił się za mną i poleciał swoimi pacami po moich odsłoniętych ramionach w
żartobliwy sposób. Poruszał nimi imitując grę na pianinie. Dreszcze przeszły mi
po nich. Zrobiłam krok do przodu, będąc nieprzyzwyczajoną do dotyku w tamtych
miejscach. Pozwoliło mi to przyjrzeć się mu dokładnie. Miał na sobie rozpiętą,
czarną koszulę, a na szyi wisiał mu długi łańcuszek. Uciekłam wzrokiem widząc
jego gołą pierś. Rzucając spojrzeniem po innych zarejestrowałam, że Hidan
oprócz czarnych dżinsów, ma na sobie tylko skórzaną kurtkę.
- Co wy macie z tym negliżem? –
Mruknęłam pod nosem i mignęła mi w tym czasie sylwetka Kisame, który już na
szczęście był w pełni ubrany. Biała koszula odcinała się znacząco na jego
skórze, kontrastując do nas.
Gdy zauważyłam siedzącego na
kanapie Itachiego, na moment wstrzymałam oddech. Ciemnoczerwona koszula
wspaniale się na nim prezentowała, a rozpuszczone włosy opadały mu na prawą
stronę twarzy. Miał odpięte kilka górnych guzików i pierwszy raz dostrzegłam,
że w lewym uchu ma kolczyk. Widziałam, jak bada każdy odsłonięty fragment
mojego ciała. Przesuwał wzrokiem od moich nóg, aż po ramiona bardzo powoli i
nie przejmował się tym, że nie tylko ja to mogłam zauważyć. Gęsia skórka
pojawiła mi się na rękach, gdy ostatecznie spojrzał prosto w moje oczy.
Odchylił się z niesamowitą gracją do tyłu i przekrzywił głowę w bok, mając
wciąż tak przeszywające spojrzenie.
Zaczesałam włosy za ucho i uciekłam wzrokiem na ubrania w mojej ręce. Starając
się wyglądać neutralnie podeszłam na drżących nogach do wieszaka w rogu
pomieszczenia. Co on ze mną robi.
Odetchnęłam cichutko odwieszając rzeczy.
- Chyba o czymś zapomniałaś – ze
zmarszczonymi brwiami obróciłam się do tyłu. Hidan wskazał dłonią na czarne,
wysokie platformy niedaleko moich nóg. Starając się nie pokazać, jak sam wzrok
Itachiego działa na mnie, podniosłam głowę do góry. Zadreptałam w moich
wygodnych oficerkach po podłodze.
- Nie umiem w takich butach
chodzić – wzruszyłam ramionami i niespiesznym krokiem ruszyłam w kierunku
kanapy, odprowadzana wciąż przez Uchihę. Proszę,
przestań się na mnie tak patrzeć. Przymknęłam powieki, czując na jaką próbę
wytrwałości mnie wystawia.
- Szkoda – Kisame rzucił mi
złośliwy uśmieszek. Zaraz później ponownie zaczął wpisywać coś na telefonie,
podnosząc co jakiś czas głowę.
- Dobra, już czas – do
pomieszczenia wszedł Takeda ubrany w klasyczny garnitur. Węzeł stresu zacisnął
się wewnątrz mnie, gdy uświadomiłam sobie, że to już teraz. Wzięłam głęboki,
drżący oddech i zamknęłam na kilka sekund oczy, całkowicie się wyciszając.
Pracowałam ciężko, doczekując czasu mojego pokazania się światu. Wszystkie te
spędzone chwile z zespołem zaowocowały tym, że byliśmy w stanie zagrać dzisiaj
na najwyższym poziomie. Nie miałam co do tego wątpliwości. Pozostawało jednak
jeszcze jedno pytanie: czy jestem na to gotowa?
- Chodźcie – kolejne jego słowo
sprawiło, że otworzyłam oczy. Wszyscy zaczęli się zbierać z miejsc, więc i ja
chwyciłam za futro narzucając je na ramiona.
- Co powiecie na pamiątkowe
zdjęcie? – Wszyscy spojrzeliśmy zaskoczeni na Deidarę, który wyciągnął przed
siebie telefon – w końcu to wielki dzień dla całego zespołu, no nie?
- To nie głupi pomysł – Uchiha
przyznał mu rację i obserwowałam, jak przesuwa się nieco bliżej mnie. Zbiliśmy
się wszyscy w grupę, a Takeda przejął od blondyna komórkę. Drażniąco czułam za
sobą obecność Itachiego i bałam się poruszyć choćby o milimetr. Irracjonalna
część mnie miała nadzieje, że wręcz mnie zaraz obejmie. Zamiast tego poczułam,
jak jego ciepłe palce wkradają się na mój odsłonięty kark. Rozkoszny dreszcz
rozniósł się po końcówki moich palców. Rozchyliłam usta. To było zaledwie
muśnięcie, ale wystarczyło, bym już nigdy miała tego nie zapomnieć.
Wszystkie światła były
całkowicie zgaszone. Scena pozostawała w mroku, a ja stałam na samym jej
środku. Oni jeszcze nie wiedzieli. Trzymałam rękę na mikrofonie, a wokoło
rozbrzmiewały podekscytowane krzyki ogromnego tłumu. Czułam spokój. Mimo chaosu
publiczności, pomimo, że zaraz miałam zacząć śpiewać. Wewnątrz mnie pozostawała
niezmącona niczym, pozytywna tafla emocji. To było ekscytujące, wspaniałe, móc po prostu być tam. Po
wszystkich tych negatywnych odczuciach nie było żadnego śladu, a wewnątrz mnie
płynęła najczystsza miłość do muzyki.
Pierwsze dźwięki rozbrzmiały po
hali. Okrzyki wzmogły się słysząc te znajome tony, a migoczące światełka
latarek wzniosły się w górę. Słuchałam zauroczona, jak Itachi wygrywa mocne
tony. Pojedyncze smugi światła zaczęły rozjaśniać sylwetki mężczyzn. Kiwałam
się na boki czując, jak muzyka wypełnia mnie swoją mocą. Wzięłam cichy oddech.
I reached into the sky
My love wouldn't reach you
The multi-colored balloons
Disappeared into the sky, growing
smaller and smaller
Krzyki wzmogły się, gdy wyśpiewałam
pierwsze wersy. Uśmiech sam wypłynął na moje usta, odbierając ich ekscytację
podwójnie. Ciemność otulała mnie w bezpiecznym kokonie, pozostawiając z dala od
ciekawskich spojrzeń. Nadchodził ten
moment.
Byłam gotowa.
I'm alone
I had no destination
But you gently held my hand
Starless night, I won’t look back on
the shadow of my past
Światła w pełni rozbłysły, gdy rozpoczęłam te słowa, a przez
moment jasność całkowicie mnie oślepiła. Iskry wybuchły w górę. Tłum uniósł się
jeszcze bardziej, gdy w końcu mogli dostrzec kto był wokalistką. Czerpałam od nich ogromną moc. Napędzali mnie. Niesiona muzyką
śpiewałam z głębi serca, wkładając z siebie wszystko, co miałam.
I want to feel your warmth
Tears are falling down; even when
I'm lost
I won't let go of your hand
Sometimes we fall apart
We become cowards
But surely we find something there
Take my hand
It’s because the two of us are
fragile and imperfect
That we'll stay holding hands forever
Starless night, Though complaints
may cross my lips
I want to believe in your warmth
Endless love, I can love even my
faults
Because you are my shining star
Zakończyłam zginając się w pół. Poderwałam głowę do góry,
odrzucając włosy do tyłu. Poczułam jak włoski mi się jeżą, gdy Itachi rozpoczął
swoją solówkę. Wyglądał niczym bóg,
stojąc tam w lekkim rozkroku i trzymając swoją czarną gitarę. Całkowicie
oddawał się grze, a jego czarne włosy wirowały wokoło, napawając go
tajemniczością i ostrością. Niesiona chwilą podeszłam do niego i patrząc prosto
w jego oczy rozpoczęłam kolejne wersy.
Starless night, I won’t look back on
the shadow of my past
I want to feel your warmth
Tears falling down; even when I'm
lost
I won't let go of your hand
Starless night, Though complaints
may cross my lips
I want to believe in your warmth
Endless love, I can love even my
faults
Because you are my shining star
You are my shining star
Ostatnie słowa rozbrzmiały
wokoło, ale to nie był koniec. Kiwałam się na boki, gdy Itachi niespodziewanie
podszedł bliżej mnie i rozpoczął swoją końcówkę. Podczas tego patrzył prosto we
mnie, przez cały czas. Widziałam, jak z każdą nutą jego oczy ciemnieją co raz
bardziej. Jego finalny, ledwo zauważalny uśmieszek całkowicie zaparł mi dech w
piersiach.
Zgasły wszystkie światła.
Z głębokim wdechem przeczesałam
włosy, zgarniając je na bok. Usłyszałam tylko szmer, gdy odchodził, ale obraz
jego oczu wciąż miałam w pamięci. Powoli scena zalewała się światłem, a na
moich ustach rozciągnął się uśmiech. Słysząc wszystkie te oklaski, nie mogłam
się powstrzymać od ucałowania dłoni i podniesienia jej. Tłum krzyczał Akatsuki ze wszystkich stron. Miał ręce
wyciągnięte do góry i wszystkie neonowe błyski ruszały się w kolorowych wirach.
Przybliżyłam powoli mikrofon do ust.
- Witajcie – Mój pewny głos
rozbrzmiał wokoło, a publiczność odpowiedziała podekscytowaniem – ja jestem
Sakura – wskazałam wolną ręką na siebie. Uśmiechnęłam się szerzej słysząc
ogromny odzew na moje imię. Powoli odwróciłam się do tyłu i napotkałam
zadowolone miny reszty zespołu. Itachi wpatrywał się we mnie z dziwną iskrą –
Itachi – kiwnęłam na niego głową, a ten w odpowiedzi szarpnął struny
wydobywając krótki, ostry dźwięk. Zrobił lekki obrót ręką na koniec w moją
stronę. Zadrżałam – Hidan – tamten uśmiechnął się chytrze i naśladując bruneta
sam krótko zagrał. Puścił mi na koniec porozumiewawcze oczko – Kisame –
jednolity ton basu wygrał ponurą sekwencję – Deidara – kontrastująco do
poprzednika, blondyn zagrał żywo na bębnach, a talerz na koniec rozbrzmiał
echem po całej hali. Tłum krzyczał, reagował na każdego swojego ulubieńca. To
było oszałamiające. Takie oddanie, tak wielka miłość do muzyki od innych. Czułam, że żyję – gotowi? –
Wyszeptałam na koniec i dałam znak Hidanowi, by tym razem on zaczynał. Światło
zaczęło delikatnie, sekwencyjnie migać. Przymknęłam oczy słysząc delikatne nuty
i oblizałam usta. Krocząc po scenie i zaczynając kolejny utwór, wskazałam w
tłum. Uniosłam dłoń do góry, zwijając ją w pięść.
Travel to the moon
The dream where you first appeared
fades out
The light of the star,
I longed for is taken away
The smile I had to forget
in order to be strong,
For sure if we're together, we can
take it back
Open your eyes
I'm here waiting for you
Even if the future is different from
now
I'm here waiting for you
I keep on screaming
I'm sure all I have to do
Is pull in the thread that connects
our hearts
So the person I was back then
Would open her eyes
No need to cry
Przechadzałam się to w lewo, to w prawo, aż zawędrowałam do
pierwszego Kisame. Okrążyłam go, okręcając się delikatnie. Wyciągnęłam wolną
rękę do przodu tak, jak bym chciała złapać kogoś za dłoń.
Travel in silence
I can reach you if I stretch out my
hands
The only memory I have of you
Is so far away
Zatrzymując się przy Hidanie przymknęłam powieki i uniosłam głowę
do góry. Przypomniałam sobie wszystkie momenty z Itachim, gdy siedzieliśmy
samotnie w jego domu i śpiewaliśmy. Uwielbiałam
jego głęboki głos, gdy dołączał do mnie. Uwielbiałam
obserwować jak gra.
I can hear your voice
If I close my eyes
Even a little pain
Would be nice
Kolejne słowa oddałam patrząc wprost na
niego. Zobaczyłam zrozumienie w jego oczach. Węzeł, który zaciskał się wewnątrz
mnie jeszcze mocniej się zacieśnił. Czułam ogromne gorąco. Na policzkach. W
sercu.
Wiedział już na pewno.
Look at me
I'm here waiting for you
Even if you get lost, blown away by
the wind
I'm here waiting for you
I look up at the sky
I was protecting my heart
With outstretched hands
Until the person you were back then
Looked back
No need to cry
(Feel something, feel nothing
Listen closely, listen closely)
Wide open ears
Disarm the dream tickler
In the constant moment
(You will find me where it's quiet
Listen closely, listen closely)
Let the blood flow
Through all the spaces
Of the universe
Nie odważyłam się już więcej na niego spojrzeć. Zbyt bardzo się
bałam tego, co mogłam zobaczyć. Nie
powinnam była tego robić. Muzyka sprawiała, że byłam wolna. Mogłam zrobić wszystko.
Teraz będę musiała zmierzyć się z konsekwencjami.
Tłum szalał, sztuczne iskry lekko sączyły się po bokach sceny.
Widziałam śmigające kamery poniżej, chcąc uchwycić wszystko. Nie czułam presji
z ich powodu. To przeszywający wzrok Itachiego, który miałam na plecach
powodował, że pierwszy raz będąc na scenie, moje ręce zaczęły się pocić.
Delikatne trącenie gitary, niczym podrażnienie najczulszych
zmysłów. Czekałam na niego, na jego część.
Mocne uderzenie odczułam aż wewnątrz mnie samej. Nigdy nie
doświadczyłam, aż tak intensywnych uczuć. Sprawiały, że pragnęłam więcej, a jednocześnie chciałam uciec. Unosząc głowę w górę, reflektory
opadły na mnie odcinając od otoczenia całkowicie.
Recorded butterflies in the twilight
Sneak out the closet
The memory is so gentle, it's cruel
Quietly stealing the magic
From my view
A neverending dream, alone
Stay with me tonight
These tears seem to shine in the sky
Stay with me tonight
Droplets of downpouring diamonds
Reflect my eyes
Poruszałam się zaledwie po ograniczonym
kółku, omiatając wszystkich i wszystko wzrokiem. Oprócz niego. Trzymałam się na
wodzy, choć nie wiedziałam, czy jest sens. Zdawał sobie sprawę z tego, że ode
mnie to coś więcej. Przymknęłam powieki, a w tej ciemności wyłonił mi się jeden
obraz – obejmował ściśle moją dłoń, jego ręka gładziła mój policzek. Czy on również?
Zahaczyłam wzrokiem na sam koniec
sceny. Deidara utrzymując kontakt, wskazał głową wymownie w dobrze znanym mi
kierunku. Miał twardy wyraz twarzy, a usta ściśnięte w wąską linię. Wiedział,
że specjalnie nie patrzyłam na niego.
I bury it in the beautiful garden
Cover it with sticks and leaves
My voice overflows with hidden pain
Pink avalanches crash down
And seal my eyelids
My heart is frozen this way
Potrzebowałam całej zwrotki, by zebrać się na odwagę. Zupełnie nie
wiedziałam czym jest nasza relacja ani jak się rozwinie. Nadzieja
rozprzestrzeniła się w mojej duszy niczym mała mgiełka.
Ignorując wszystkie wątpliwości weszłam dalej w tekst. Odważyłam
odwrócić się do niego i tam posłać słowa. On jednak miał zamknięte oczy i grał
zwrócony do tłumu. Ukłucie
rozczarowania było zbyt bolesne.
Stay with me tonight
Shooting stars heatedly slide
through the darkness
Stay with me tonight
I'm reminded how to absorb the light
Hold me
Stay with me tonight
If I'm with you, I won't be battered by
the rain
Uniósł
gitarę w górę i grał. Obserwowałam ruch jego ręki niczym zahipnotyzowana. Moje
oczy błagały, by popatrzył, podniósł wzrok w górę choć na moment. Pragnęłam by
dostrzegł, że nie uciekam od tego oraz że jest to prawdziwe. Nie wiedziałam,
jak się zachowywać w takiej sytuacji, ale w końcu musiałam kiedyś stanąć na tej
drodze. Pragnęłam zrobić to razem z nim. Zbyt bardzo mnie zauroczył, za mocno mną zawładnął.
Został ostatni chwyt.
I
wtedy na mnie spojrzał z całą swoją stanowczością. Ucisnęłam dłoń na
mikrofonie, a światła zgasły ostatni raz.
- TO-BYŁO-GENIALNE! – Skrzywiłam się słysząc ten krzyk do ucha,
ale nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Poczułam jak drobne ciało Ino wpada
na mnie i obejmuje od tyłu za szyję – kobieto, to co wczoraj nam zaśpiewałaś to
było NIC.
- Potwierdzam – Kiba stanął tuż za nią, a ja odchylając głowę
bardziej do tyłu mogłam dostrzec jego rozpromienioną twarz. Czułam ciekawskie wzroki
zespołu. Staliśmy grupą za sceną, a nasz występ zakończył się dosłownie pięć
minut temu. Wciąż czułam, że targają mną ogromne emocje. Szczęście,
satysfakcja, spełnienie, strach.
Wokoło nas biegało pełno osób z obsługi technicznej kontrolując zakończenie
koncertu. Takeda jednak kazał nam tutaj poczekać zaraz po zejściu. Dlatego też
to robiliśmy. Reszta komplementowała mnie, co niesamowicie mnie peszyło i
jednocześnie napełniało satysfakcją. Oni oczywiście wykonali również kawał
wspaniałej roboty i nie omieszkałam tego nie ominąć. Nigdy nie sądziłam, że
będzie mi dane tworzyć z innymi coś tak wyjątkowego. Dodatkowo z nimi, z Akatsuki. Muzyka w takim połączeniu
wydawała się poezją. Ona była nią.
W między czasie też nie wymieniłam z Itachim ani słowa, a jednak
wciąż rzucaliśmy na siebie spojrzeniami. Stał naprzeciwko mnie ze skrzyżowanymi
ramionami. Czułam, że moje policzki, pomimo, że emocje już powinny opaść, wciąż
pozostawały zarumienione. Westchnęłam i przytrzymując ręce Ino, pociągnęłam ją
w górę, drażniąc się z nią.
- Chłopaki poznajcie Ino i Kibę – kiwnęłam głową na stojącą za mną
dwójkę – od lewej…
- Kisame, Hidan… Itachi, Deidara – czułam jej uśmiech przy uchu,
gdy wypowiadała imię bruneta. – Tak, tak kochanie. Trudno bym ich nie znała.
Cześć – zasalutowała im na przywitanie i stanęła tuż obok mnie.
- Rzeczywiście wygląda jak Deidara – Kisame zaśmiał się i
wyciągnął do niej dłoń. Uścisnęła ją i zakręciła włosami figlarnie. Kiba objął
ją od tyłu i przywitali się z każdym z osobna.
- Rozumiem, że byłem inspiracją? – Blondyn podparł rękę na pasie i
z uśmieszkiem pociągnął ją za długą kitkę. Ona w odpowiedzi jedynie się
zaśmiała, gdy została bliżej przyciągnięta przez Kibę.
- Jeżeli to był Twój debiut Sakura, to jestem ciekaw co
zaprezentujesz później – chytry uśmieszek Inuzuki i kuksaniec w bok
spowodowały, że nie mogłam się czuć lepiej. Wszyscy mi bliscy byli tu, oglądali
mój początek.
- Racja, Słońce – Hidan poprawił kurtkę i stanął w lekkim rozkroku
– czułaś się tam jak ryba w wodzie.
- To muzyka – chwyciłam pasmo swoim włosów i zaczęłam się nim
bawić – z nią zawsze jestem szczera. – Dostrzegłam, jak Itachi posyła mi pewne
spojrzenie, a ja zrozumiałam dopiero wtedy, co powiedziałam. Ogarnęło mnie tak
wielkie zażenowanie, że aż musiałam odwrócić głowę w bok. Zdążyłam jednak
dostrzec, jak minimalnie wykrzywia kącik ust w triumfującym uśmieszku.
- A Ty co? – Usłyszałam przy uchu mruknięcie Ino i to, jak
szturcha mnie w ramię. Pokręciłam jej przecząco głową, by nie drążyła tematu.
Nie tutaj – później – odszepnęła.
- Jestem dumny – niespodziewanie za Deidarą pojawił się menedżer,
a tamten aż obrócił się gwałtownie zlękniony. Takeda posłał mu pobłażające
spojrzenie – Sakura, wspaniała robota. Masz niesamowity talent nie tylko do
śpiewania, ale i do prezencji – uścisnął mi przyjaźnie ramię, a ja
podziękowałam. Czułam się niesamowicie – możemy już jechać. Na zewnątrz jest
pełno fotoreporterów, więc nie odpowiadajcie na żadne pytania. Dobrze by jednak
było, gdybyście ustawili się do kilku zdjęć. Trzeba dać im coś na smaczek –
wyciągnął telefon z kieszeni i odczytał coś z niego – za dwa dni zostanie
zwołana konferencja prasowa i dopiero wtedy sobie pogadacie – każdy przytaknął
w zgodzie. Zaniepokoiłam się na myśl, że przyjdzie mi zmierzyć się z czymś
takim jak wywiad. Doskonale wiedziałam, że styczność z prasą nie zawsze kończy
się dobrze.
Jednak czekało mnie to dopiero za dwa dni. Miałam czas.
- Wspaniały debiut! Czemu pani to zawdzięcza?
- Haruno Sakura, skąd pochodzisz?
- Czy zamierzacie śpiewać jedynie stare
utwory, czy może postawicie na coś nowego?
- A co z Konan?
- Haruno, jakie to uczucie wystąpić z Akatsuki?
- Kim jest tamta dwójka?
-
Wspaniały głos, Sakuro!
- Jaką szkołę skończyłaś?
Te, jak i wiele innych pytań przelatywało mi w około. Nie
spodziewałam się, aż tak wielkiego
chaosu na zewnątrz. Przechodziliśmy pospiesznie przez przejście zastawione po
bokach bramkami i ochroniarzami, którzy cofali tych ludzi, którzy wychylili się
za daleko. Parę razy poczułam muśnięcie na rękach lub ramionach, a błyski
fleszy były ze wszystkich stron. Czułam, że kręci mi się w głowie i tylko mocny
uścisk Ino nie pozwolił mi się zatrzymać, a potem skulić. Pragnęłam uciec
stamtąd jak najszybciej, nie chcąc doświadczyć ponownie czegoś takiego.
Odetchnęłam z ulgą, gdy wsiedliśmy do czarnego, o wiele większego
niż poprzedni, vana. Czułam, jak z tych wszystkich emocji trzęsą mi się ręce.
- Wszystko w porządku? – Drgnęłam słysząc jego głos przy uchu, gdy nachylił się nade mną delikatnie.
Zaczesałam włosy na lewą stronę i kiwnęłam głową.
- Tak – wypuściłam powietrze z ust.
- Zawsze jest coś takiego? – Zapytał Kiba, który siedział po
drugiej stronie Ino. Tamta wciąż ściskała moją dłoń, wpatrywała się
zaniepokojona w szalony tłum na zewnątrz.
- Nie zawsze, ale zdarzało się – Itachi z powrotem odchylił się na
swoje siedzenie. Popatrzyłam na niego otwarcie, gdy wygodnie opierał się o
oparcie. Zaczął zawiązywać włosy na karku czarną gumką.
- Kim wy jesteście w ogóle? – Nieprzyjemny głos Takedy przeszył
przestrzeń. Aż się wzdrygnęłam słysząc tę wrogość. Szedł na samym przodzie
grupy, dlatego widocznie musiał nie dostrzec ich, gdy ruszyli razem z nami.
- To moi przyjaciele – odpowiedziałam w ich obronie, czując
niepokój. – Ino – ścisnęłam ją za rękę – i Kiba – kiwnęłam głową w jego
kierunku. Menedżer zaciskał usta w wąską linię, jednak chwilę później jego
wyraz twarzy złagodniała. Odwrócił się bez słowa i odebrał dzwoniący telefon.
Shayen: Huehehe. Jak pisałam scenę występu, to pamiętam, że byłam AŻ TAK PODJARANA, że wręcz czytałam ją z milion razy. Polecałabym przeczytać to raz jeszcze, idąc z tekstem i dopasowywać to, co robi Sakura, do sensu słów piosenek. Taki mały trik. :3 Oczywiście, jeśli ktoś tak nie robił.
Oj tak, ten występ to coś od czego oczy się świecą. Dosłownie. Ja wręcz czułam to co się tam zadziało. Z całego tego rozdziału właśnie to tak mnie zahipnotyzowało, że o matko, cała reszta mogła nie istnieć.
OdpowiedzUsuńAz ciarki miałam i to po raz kolejny! Naprawdę w tej scenie po prostu ich czuć. I Sakurę i Itachiego. Cudowne!
Aaaaaa! I mordeczki KibaIno są <3 Zawsze uważałam, że oni do siebie pasują, ale zaakceptowałam Ino z Saiem XD
Dzisiaj krótko, bo zaraz spadam, a i tak mam wrażenie, że zaraz zacznę symulować choroby, żeby się wykręcić od tej uczelni ugh!
Czekam na piąteczkę :*
Buzia!
Ohohohohm. Cieszę się, dziękuję! O to chodziło. <3
UsuńNo dokładnie tak samo. Jak potem się okazało InoSai, to jakoś tak: "OK". XD
Myślę, że to dobra opcja! szkoda tylko, że tutaj już tak nie przechodzi jak w średniej. ;-;
Powodzenia w takim razie kochana, trzymaj się! Piąteczka już tuż tuż. ~
Jestem zachwycona! Twoja histoia naprawdę mnie wciągnęła, ciesze się, że są jeszcze takie blogi, które czyta się z przyjemnością ;) Przy okazji tak samo jak Twoja opowieść - Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out. To również prawdziwa perełka!
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału.. Jestem szaleneie ciekawa jak relacja Sakura-Itachi rozwinie się dalej, tak samo jak i kariera zielonookiej i cała historia - krótka, ale treściwa i to właśnie lubię.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :)
Oh, dziękuję Ci ślicznie! Wciąż się rozwijam, ale już teraz jestem szczęśliwa, że czyta się to, co napiszę, bardzo miło. Zarówno Starry jak i Sought! Cieszę się. :3
UsuńMogę zapewnić, że będzie krótko, ale intensywnie! Oczywiście chodzi mi o długość tekstu, nie ich relacji. ;)
Pozdrawiam również! c:
Nie sądziłam, że Sakurze pójdzie tak dobrze na scenie, a nie dość, że nie pociła się, jąkała, czy coś, to czuła się tam jak ryba w wodzie. Ba, nawet sobie choreografię ułożyła!
OdpowiedzUsuńNo i mi szczęka opadła do samej podłogi. To kolejny raz u ciebie. Uuuu... Ale Sakura odwaliła z tym śpiewaniem. Tak się wczuła, że nawet zaśpiewała słowa do odpowiedniej osoby. I nawet Deidara to zauważył. ^^ Mam nadzieję, że Itachi coś jednak z tym zrobi. :)
Dzisiaj króciutko, ale zmęczona jestem i nie za bardzo mam czas, by coś pisać. Początek semestru, a ja już mam tyle do roboty, że nie wiem, w co ręce włożyć.
Pozdrawiam. :D
Oh, Itaś już bardzo dobrze sobie poradzi. Mogę za niego poręczyć! :3
UsuńOj, skąd ja to znam! Mam dokładnie tak samo. To w takim razie powodzenia kochana! Trzeba zdać. :D
Dzięki wielkie za Twój komentarz i cieszę się, że rozdziały nie przestają Cię oczarowywać. Oby tak pozostało! :D
Pozdrowienia. c:
Świetny rozdział! Pięknie opisałaś występ, aż czuło się bijące z niego wibracje i ten magnetyzm między Sakurą i Itachim <3
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że występ się udał. Nie zniosłabym tego, gdyby Sakura nagle "zapomniała języka" na scenie - moje nerwy pękłyby jak struna w gitarze.
Mam jednak wrażenie, że wywiad, który czeka Sakurę nie obejdzie się bez nieprzyjemności. Jeżeli nie będą to bardzo niewygodne pytania, to jest też przecież internet i cała masa ludzi, którzy mogą zechcieć się wypowiedzieć na jej temat. Niemniej myślę sobie, że gorące ramiona Itachiego przyniosą jej pocieszenie xD
Pozdrawiam :*
Wow, sama najchętniej wybrałabym się na taki koncert! :) Fajnie, że Sakura tak sobie radzi, po tym co przeszła zasługuje, na szczęście ;p jeszcze, żeby z Itachim się zeszła i będzie najlepiej :D
OdpowiedzUsuńNie mogąc doczekać się kolejnych rozdziałów sought zabrałam się za czytanie tego opowiadania. Nie spodziewałam się ze tak bardzo mi się spodoba ( moim zdaniem jest nawet lepsze od sought, choć do tej pory myślałam że to nie moje klimaty). Ten rozdział oczarowal mnie wyjątkowo i pokusił o zostawienie komentarza. Odczuwalna wszystkie emocje tak jakbym była tam w tym momencie. Wszystko zniknęło łóżko, pokój, zostałam ja i scena, Itachi oraz tysiące emocji. Do tej pory tylko raz miałam takie przeżycia przy czytaniu ( nie tylko blogów!). Życzę Ci więcej weny i mam nadzieję że tego typu rozdziały pojawia się również w sought.
OdpowiedzUsuń