napis_starryhopes

Łączna liczba wyświetleń

Witaj.
Znalazłeś się na blogu z opowiadaniem fanfiction z mangi/anime Naruto. Wszystko, co tutaj tworzę jest w pełni moim pomysłem, a relacje między bohaterami mogą się nie zgadzać z oryginałem. Treść jest przeznaczona dla osób +18, dlatego nie odpowiadam, jeżeli ktoś niepełnoletni to przeczyta.
Zapraszam, S.

paring: ItaSaku
typ: świat rzeczywisty, romans, muzyka
autor: Shayen
data założenia: 05.02.2018
data zakończenia: 26.05.2018

Obserwatorzy

5/24/2018

rozdział siódmy

Patrzyłam w ekran mojego nowego, dotykowego telefonu. Z zainteresowaniem przewijałam stronę z wydarzeniami kulturalnymi, czy po prostu plotkami. Niejednokrotnie kręciłam głową, widząc, jak co drugi artykuł dotyczy Akatsuki. W ciągu ostatnich dwóch tygodni, mieliśmy prawdziwą nawałnicę medialną. Takeda nawet nie chciał słyszeć o jakiejkolwiek odmowie, gdy znów staliśmy się najświeższą sensacją. Takim oto sposobem mieliśmy za sobą trzy wywiady, z czego jeden był transmitowany na żywo.
Co bardziej szokujące – podobało mi się to. Nie mogłam zapomnieć tego, jak prawie płakałam ze śmiechu, podczas absurdalnego wyzwania w reality show MM&More Marity Mikasy. Uprzedzono nas, by przygotować dodatkowe ubrania na zmianę, co już było dla mnie alarmem, że będzie się coś działo ciekawego. Bałam się tego, a zarazem nie mogłam doczekać.
Ustawiono nas w dwóch rzędach, naprzeciwko siebie. Menedżera nie było z nami – to w naszych rękach pozostawało branie udziału w czymś takim. W wyniku czego było nas nieparzyście i prowadząca również wzięła w tym udział, prosząc o prowadzenie swojego młodziutkiego asystenta. Nie mogłam powstrzymać się od rozczulającego uśmiechu na jego widok, gdy tak wpatrywał się z fascynacją, w całą naszą grupę. Musiał niedawno rozpocząć tę pracę. Nie zmieniało to faktu, że z pewnością był naprawdę uzdolniony, by móc wykazać się właśnie tu. Miałam po swojej stronie Kisame i Mikasę, podczas gdy Itachi, Hidan i Deidara stali naprzeciwko. Każdy z nas trzymał balony z wodą, a zasady były proste: młody Tomio, mając karty przed sobą, wyczytywał informacje na temat jednej osoby z grupy. Natomiast członkowie drugiej, po kolei mieli zadecydować, czy jest to prawda lub fałsz. Jeżeli ktoś miał rację – miał prawo rzucić balonem w osobę, której to dotyczyło. Jeżeli nie – nie mógł tego zrobić. Budowało to napięcie i pozwalało sprawdzić, ile tak naprawdę o sobie wiemy.
Na pierwszy ogień poszedł Deidara i słysząc pierwsze wyzwanie, nie mogłam nie podnieść kącika ust w rozbawieniu.
– Uciekł z domu, gdy dowiedział się, że będzie miał siostrzyczkę. Rodzice nie mogli go znaleźć, aż nie sprawdzili w grządkach kapusty za domem. – Pomruki rozbawienia również objęły wtedy naszą widownię, a chytre uśmieszki chłopaków od razu potwierdziły mi prawdziwość tej historii. Nie mogłam się powstrzymać od posłania czułego spojrzenia Itachiemu, który stał zaraz naprzeciwko mnie. On jedynie lekko pochylił głowię w dół, a gdy włosy przysłoniły prawą część jego twarzy od widowni i kamer, puścił mi oczko. Potem zaczesał je, jak gdyby nic i podrzucił wesoło czerwony balonik z wodą.
– Ale proszę państwa! To nie wszystko! – Prowadzący zachichotał w swój rękaw i konspiracyjnie zaczął szeptać do mikrofonu, przy jego marynarce. – Podobno jadł liście tej kapusty krzycząc, że miał być brat!
Parsknęłam niekontrolowanym śmiechem, widząc czerwoną i zażenowaną twarz Deidary, który podniósł ręce do góry, by potem zacząć okręcać się w kółko. Brzuch mnie aż bolał. Ścierając przy okazji łzę, która pojawiła się w kąciku mojego oka, przejechałam paznokciem po niebieskiej gumie, nie mogą się doczekać. Szmer śmiechów i oklasków zagłuszył jego pewny siebie głos, jakby wypowiedziane słowa były stuprocentową nieprawdą.
– To jak? Prawda czy fałsz? – Posłał pewny siebie uśmiech w kierunku mojej grupy, ale ten błysk obawy w jego oczach, powiedział mi wszystko.
– Sakura? – Mikasa posłała w moim kierunku ciepły uśmiech i zakręciła dwoma balonami w powietrzu. Nie mogłam się powstrzymać od odwzajemnienia tego gestu.
– Oh, znając Deidarę – tutaj spojrzałam na niego wymownie, a śmiechy znów wypełniły mi uszy – to musi być najszczersza prawda. – Puścił do mnie oczko i podrapał się zakłopotany po policzku.
– Prawda, prawda. – Zawtórował mi Kisame, a prowadząca tylko powtórzyła nasze słowa. Tłum zacichł i pełnym oczekiwaniu na odpowiedź. Muzyka, która tylko dodawała napięcia całości, w pewnym momencie, aż była dla mnie nieznośna.
– Tak jest! Balony w dłoń, bo to prawda! – Tomio aż podskoczył w górę i odsunął się gwałtownie, gdy basista bez ostrzeżenia rzucił w niego jako pierwszy. Trafił idealnie w twarz. Było słychać jak Deidara jęknął i strzepnął wodę z rąk, zgarniając przy okazji mokre włosy na boki. Fala rozbawienia pomknęła przez salę. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się tak dobrze bawić, podczas jakiegokolwiek wywiadu. Kręciłam głową z niedowierzaniem, na każdą z opowiadanych historii, a potem z miłą satysfakcją sama celowałam, gdy udało mi się odgadnąć poprawnie odpowiedź. Chrypa, która po jego zakończeniu była wyraźnie wyczuwalna w moim głosie, trzymała mnie przez dobre dziesięć minut.
Nie mogłam zapomnieć też o sesjach zdjęciowych, specjalnie dedykowanych do czasopism muzycznych. W ciągu tych kilku dni doświadczyłam naprawdę wielu, wielu nowych rzeczy, których bym w życiu się nie spodziewała. Tak samo, jak teraz – podnosząc wzrok znad ekranu, widziałam, jak wizażystki zajmują się Hidanem i Kisame. Byliśmy w studio fotograficznym, w którym mieliśmy zrobić kilka zdjęć promujących nowy singiel. Rose może i nie była skończona, ba!, nawet jeszcze nie mieliśmy okazji spotkać się w końcu jako prawdziwy zespół na próbie, ale Takeda już teraz zlecił zrobienie tych zdjęć, by poprzeć słowa czynami. Informacja o nowym utworze, który będzie w pełni moją inicjatywą, naprawdę zainteresowała ludzi. Wycinki z naszego koncertu na festiwalu zrobiły prawdziwy szum w Internecie, którego szczerze się nie spodziewałam. Jednocześnie byłam przeszczęśliwa, widząc tak wiele aprobaty od obcych mi ludzi.
Odwróciłam się zaskoczona, gdy nagle poczułam czyjś oddech na policzku. Widząc intrygujące, ciemne oczy nie mogłam powstrzymać się od zagryzienia wargi. Wyglądał wspaniale w czarnej koszuli, spod której widziałam jego blady tors oraz w takim samym kolorze, dżinsowych spodniach. Łańcuchy brzęczały przy każdym jego ruchu, więc tym bardziej czułam się zakłopotana, że aż tak uciekłam myślami. Z uśmiechem wyciągnął dłoń w moją stronę i łagodnie pogłaskał mnie po policzku. Przymknęłam oczy rozkoszując się jego długimi palcami, muskającymi moją skórę w tej słodkiej pieszczocie. Nie trwało to długo, wiedzieliśmy, że nie jesteśmy sami.
– Ślicznie wyglądasz. – Zaczesałam kosmyk włosów za ucho i wykrzywiłam delikatnie usta w nieśmiałym uśmiechu. Potaknęłam w podzięce i wygładziłam ledwo zauważalnie czerwony materiał sukienki, który opinał się na mnie idealnie. Również pierwszy raz w moim życiu ktoś zrobił mi pełny makijaż, nie wspominając o tym, że całkowicie podkreślał wszystkie moje atuty. Duże, zielone oczy były zarysowane wyraziście cieniami i czarnymi kreskami, a usta przejechane czerwoną szminką. Czułam się pięknie, odważnie. Choć przy Itachim całkowicie potrafiłam stracić głowę.
Obydwoje byliśmy już gotowi i czekaliśmy, aż reszta zespołu się wyszykuje. Deidara poszedł do bufetu, a pozostała dwójka właśnie kończyła ostatnie przygotowania. Kierując znów swoją uwagę na niego, nie mogłam powstrzymać się od napływu przyjemnych wspomnień. W ciągu ostatnich tygodni zbliżyliśmy się do siebie. Spędzaliśmy codziennie przynajmniej kilka godzin w swoim towarzystwie, nie wspominając nawet o wspólnych obowiązkach. Był kochany, w pełni akceptował to, jaka jestem. Wybuchową i zaangażowaną w poszczególne sprawy oraz nieśmiałą i cichą, gdy dochodziło do relacji między nami. Z uśmiechem na ustach wstawałam każdego dnia, mając siły stawić czoła wszystkim i wszystkiemu wokoło, prąc jak najdalej.
Ustawiając się w końcu na białym tle całą piątką, dostrzegłam ideę pomysłu. Każdy z mężczyzn ubrany był na czarno z delikatnymi, srebrnymi akcentami, a centrum stanowiłam ja – ubrana całkowicie na czerwono. Zrobiło mi się gorąco na widok każdego z nich, na dodatek będąc otoczona ich towarzystwem. Byli cholernie przystojni, a Itachi był najwspanialszy z nich wszystkich. Stał zaraz za mną, gdy fotograf zaczął ustawiać nas w odpowiednich pozycjach. Wzięłam ciężki oddech, czując go tuż za sobą, a słodki uścisk powiedział mi, jak bardzo chciałabym by mnie właśnie objął.
Podano mi czarną różę w dłonie, a ja zafascynowana nie mogłam powstrzymać się od pogładzenia jej płatków. Przyglądając się jej, można było dostrzec białe refleksy, przecinające je w niektórych miejscach. Była zjawiskowa, piękna.
Drgnęłam, gdy poczułam ręce na barkach. Odwróciłam głowę w tył, a Itachi subtelnie wskazał mi bym skupiła się na obiektywie przed nami. Po mojej lewej stał Hidan, ramię w ramię z brunetem. Za sobą, po prawej dostrzegłam Kisame z ustawiającym się przodem Deidarą. Wydawali się całkowicie rozluźnieni, stojąc w świetle reflektorów, przez co napięcie wewnątrz mnie również nieco odpuściło.
Nie ma, co się stresować. Jesteśmy tylko my. Odetchnęłam ostatni raz spojrzałam hardo przed siebie.
Zrobiliśmy wiele dobrych zdjęć i aż sama nie mogłam się nadziwić nad nimi, gdy fotograf pokazywał nam pojedyncze klatki na laptopie. Mimo, że miał co do niektórych zastrzeżenia, widziałam, że i tak są genialne. Miał naprawdę talent do chwytania chwili i pokazania tego, co powinno być wyeksponowane. Całą wizję wymyślił on, podążając za moimi wskazówkami. Wiedział jedynie, jaki jest tytuł, ale to nie przeszkodziło mu wykonać rewelacyjnej roboty. Wybraliśmy wstępnie kilka zdjęć do zaakceptowania przez menedżera, ale jedno zapamiętałam szczególnie: stałam na samym środku, obejmując delikatnie główkę róży i spoglądając na nią jakby w smutku. Ręka Kisame na moim prawym barku oraz Itachiego na lewym, dodawały złudne poczucie wsparcia. Nie widziałam zupełnie ich twarzy, gdy robiliśmy to zdjęcie, ale potem to, co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Słyszałam polecenia fotografa oraz jego wskazówki do nich, ale nie spodziewałam się, czegoś tak powalającego. Każdy z nich wyglądał niczym upadły anioł, pragnący tej jednej, drobnej kobiety pośrodku. Czułam się tak bardzo skrępowana w tamtym momencie, że ciężko mi było spojrzeć któremukolwiek w oczy. Itachi pogładził mnie delikatnie po karku i zostawił na nim swoje palce, aż niepewnie zerknęłam na niego. Uśmiechał się usatysfakcjonowany i odważnie patrzył w moje oczy. Pragnął mi pokazać, że nie mam się czego wstydzić.
Śmiechy reszty zespołu oraz ich pełne rozbawienia wzroki dały mi do zrozumienia, że bardzo dobrze zdawali sobie sprawę z moich uczuć. Oburzona sapnęłam, a gdy całe spięcie ze mnie zeszło, trzepnęłam każdego po kolei po rękach.  
Po skończonej sesji przebrałam się bardzo szybko w moje poprzednie ubrania i wyszłam z damskiej garderoby. Fotograf oraz jego asystenci zbierali lampy i cały pozostały sprzęt, więc nie chcąc im wchodzić w drogę, stanęłam zaraz przy dwuskrzydłowych, mahoniowych drzwiach wyjściowych. Opierając się o ścianę, poczułam w kieszeni wibracje przychodzącej wiadomości od Ino.

Jak poszło?, przeczytałam i zamiast odpisać, pokusiłam się o zadzwonienie do niej. Odebrała po dwóch sygnałach.
– No i jak tam? – Jej wesoły głos był nieco stłumiony przez gwar ulicy w tle.
– Dałam radę. – Zaśmiałam się, mając wciąż w głowie, to jedno, charakterystyczne zdjęcie.
– Masz może jakieś? – spytała chytrze, a mi zapaliła się lampka ostrzegawcza nad głową. Krzyżując rękę na drugiej, uśmiechnęłam się sama do siebie.
– Może.
– Oh, no dawaj. Ze mną się nie podzielisz? – Mogłam się założyć, że w tym momencie jej mina pokazywała pełen pobłażania grymas. Zaśmiałam się delikatnie.
– Niestety. – Cmoknęłam do słuchawki. – Wszyscy zobaczymy to dopiero wraz z wypuszczeniem demo. – Sapnęła niezadowolona do słuchawki.
– A kiedy to demo wychodzi? – Przymknęłam oczy rozbawiona i odchyliłam głowę do tyłu. Wzruszyłam ramionami, ale zaraz potem zreflektowałam się.
– Menedżer dał nam miesiąc. Później mamy nagrania w studio.
– Szkoda, że nie zabrałam się z tobą. – Szum w słuchawce nieco opadł, więc domyśliłam się, że musiała wejść do jakiegoś pomieszczenia. – Zobaczymy się dzisiaj?
– Pewnie. – Mówiąc te słowa, poczułam jak czyjś cień pada na mnie, a potem ciepłe dłonie obejmujące mnie w pasie. Uchylając powieki, widziałam, jak Itachi nachyla się nade mną i zaczesuje mi kosmyk włosów za ucho. Przejechałam ręką po jego prawej dłoni i posłałam wesołe spojrzenie.
– Jesteś teraz wolna? – Spytałam się do słuchawki.
– Tak, Suguri za dwadzieścia minut?
– Jesteśmy umówione.
Wsuwając telefon do tylnej kieszeni, poczułam, jak brunet przyciąga mnie bliżej do siebie. Wtuliłam się w niego ufnie, ciesząc się tą chwilą bliskości. Jednak zaraz potem odepchnęłam go niespodziewanie i rozejrzałam się niepewnie po pomieszczeniu.
– Spokojnie, Yasu i jego ekipa weszła na tyły pochować sprzęt. – Mogłam wyczuć w jego głosie nutkę rozbawienia. Odetchnęłam lekko i zmarszczyłam brwi, szturchając go lekko.
– To nie jest zabawne.
– Jak to nie? – Uśmiechnął się czarująco i dosłownie na ułamek sekundy musnął moje usta swoimi. Westchnęłam z przyjemności. – Z jednej strony to fajna zabawa, tak się ukrywać. – Poruszał śmiesznie brwiami, a ja pokręciłam z niedowierzaniem głową. Mimowolnie też się uśmiechnęłam.
– Boję się, co to będzie, jak to wyjdzie na jaw.
– Nie ma czego. – Wzruszył ramionami. – Idziesz się teraz spotkać z Ino?
– Skąd wiedziałeś? – Przyjrzałam się mu dokładnie. Zaśmiał się lekko i przyłożył twarz do moich włosów i wziął głęboki wdech. Zarumieniłam się, by potem spuścić głowę zakłopotana.
– Rozpoznałem głos ze słuchawki. Musisz nieco ściszyć głośnik.
– Och. – Wyciągnęłam telefon ponownie w dłonie i zrobiłam co mówił. – Śmiesznie się z tego korzysta. – Potrząsnęłam na boki białą komórką. – Ale przynajmniej wiem, co się dzieje.
– To zbawienie i udręka w jednym. – Zupełnie niespodziewanie usłyszałam odgłos robionego zdjęcia. Zrobiło mi się gorąco i przestraszona natychmiast zajrzałam zza ramienia Itachiego. Odetchnęłam z ulgą, gdy śmiech Deidary otoczył nas zewsząd. Trzymał w rękach swój telefon, skierowany w naszą stronę.
– Deidara! – Fuknęłam i oparłam się w uldze o bruneta przede mną, chowając twarz w jego piersi. Zaraz potem usłyszałam, jak robi kolejne.
– Jak tylko ogłosicie ten cały swój związek, nie zawaham się wstawić tych zdjęć na oficjalny fanpage. – Roześmiał się głośno, a ja pokręciłam głową na boki.
– Po co? – Uniesiona brew Itachiego była na tyle wymowna, że nie trzeba było nic mówić.
– Dla zabawy. – Uśmiechnął się od ucha do ucha i nie powiedział nic więcej. Chwilę później doszli również Kisame i Hidan. Wyplątałam się z silnych objęć i stanęłam obok niego. Posłałam mu porozumiewawcze spojrzenie i uśmiech, który mówił by blondynek robił sobie co chce. Póki poczeka.
– Dobra, to co? Widzimy się niedługo? – Kisame poprawił torbę na ramieniu i włożył ręce w kieszenie spodni.
– Trzeba by było ustalić próbę. Mamy tylko miesiąc na napisanie muzyki. – Ścisnęłam wargi w zamyśleniu.
– Może nie do końca na napisanie jej od nowa. – Posłałam mu znaczące spojrzenie. – Przecież Rose ma już swój charakter.
– Prawda. – Ręka Itachiego uspokajająco pogładziła mnie po ramieniu. Poczułam przyjemny dreszcz, gdy zerknęłam na niego ponownie. – Ale można ją udoskonalić. – Kiwnęłam głową i przebiegłam palcami po jego dłoni.
– To widzimy się po jutrze o osiemnastej? – Brunet rzucił termin. Zaraz potem reszta zgodziła się z nim. Wyszliśmy grupą ze studio, a tuż przed wyjściem niechętnie puściłam jego dłoń.

Parę godzin później wracałam z Ino do domu. Śmiałyśmy się obydwie z tego, jak wyglądałyśmy. Ja miałam czerwoną czapkę z daszkiem na głowie, a czarny kaptur zasłaniał moje pojedyncze kosmyki, które uciekły. Ino szła obok mnie zupełnie tak samo ubrana, chcąc się całkowicie z solidaryzować ze mną. Pociągnęłam zaczepnie za rondel jej słomianego kapelusza, na który zarzuciła luzem żółtą bluzę. Zdecydowanie zwracałyśmy na siebie uwagę, ale ku mojemu rozbawieniu, nikt nie rozpoznawał we mnie tej Sakury Haruno. Ino strzepnęła moją dłoń na bok.
– Hej, uważaj! Jeszcze zniszczysz mój look! – Warknęła, teatralnie poprawiając materiał na jej ramionach. Zagryzłam wargę, by nie wybuchnąć śmiechem.
– Przepraszam o wielka projektantko. – Prychnęłam rozbawiona, nie mogąc powstrzymać swojej wesołości. Ino natomiast wyprostowała się dumnie i zaprezentowała się na boki, niczym prawdziwa osobistość.
– Uważaj, bo naprawdę nią zostanę! I ja będę dobierać ci stroje sceniczne. – Uśmiechnęła się wrednie w moją stronę. – A wtedy nie będzie tobie do śmiechu. – Pokręciłam głową na boki i poprawiłam nieco okulary na nosie.
Cieszyłam się, że będzie realizować swoje marzenia. Odkąd się poznałyśmy, wiedziałam, że ma do tego smykałkę. Interesowała się pokazami mody, przeglądała najnowsze trendy i pomimo, że nie było ją stać na najnowsze ciuchy, to potrafiła z tych starych wyczarować cuda. I znajdować. Idealnym przykładem jest moje pierwsze, kochane futro. Może i ja je wypatrzyłam, ale to ona mi je wcisnęła.
Rozmawiając dzisiaj we dwie, dowiedziałam się, że za dwa miesiące będzie zaczynać pierwszy semestr studiów. Miały jej zagwarantować start jako profesjonalna projektantka mody i stylistka. Widząc wesołe ogniki w jej oczach, nie mogłam powstrzymać tego cudownego uczucia w klatce piersiowej. Chciałam widzieć ją już zawsze tak szczęśliwą i radosną. I wiedziałam, że zrobię wszystko, by osiągnęła sukces.
Patrzyłam pod nogi i chciałam już wychodzić zza zakrętu, gdzie jest zaledwie kilka metrów do mojej kamienicy, aż nie poczułam mocnego uścisku na ramieniu. Przyjaciółka zatrzymała mnie gwałtownie.
– Poczekaj. Nie słyszysz? – Powiedziała marszcząc przy tym czoło. Ściągnęła jednym ruchem bluzę ze swojej głowy i zajrzałyśmy razem na ulicę. Wciągnęłam ze świstem powietrze, widząc grupkę fotoreporterów pod moim domem.
– Który to już raz?
– Trzeci. – Mruknęłam niezadowolona i założyłam ramiona na piersi. Nie wiadomo jakim cudem, ktoś dowiedział się o moim miejscu zamieszkania. Może ktoś mnie śledził albo ktokolwiek po prostu mnie rozpoznał i pochwalił się tą informacją. Coś takiego szybko przecieka, w wyniku czego miałam już kilka takich, nieprzyjemnych sytuacji. Wiedziałam, że będziemy musiały z Ino przebić się przez nich, nie było innej opcji. Jednak do rzeczy przyjemnych to nie należało. Zwłaszcza, gdy słyszało się jedynie odgłos migawek i pytania dookoła.
– Chodź. – Chwyciła mnie za rękę i poprawiła kapelusz na głowie. Gdy tylko pojawiłyśmy się na horyzoncie, jeden z nich nas dostrzegł. Początkowo jedynie zaciągał się po raz kolejny papierosem. Wiatr zawiał nieco mocniej, przez co chciałam przekląć, gdy jeden różowy kosmyk poleciał mi na policzek. W tamtej chwili widziałam tylko jak wyrzuca niedopałek na ziemie i chwyta w ręce swój aparat. Westchnęłam ciężko.

– Definitywnie musimy ci znaleźć nowe mieszkanie. – Opierałyśmy się o drzwi mojego pokoju i oddychałyśmy szybciej, po biegu na szóste piętro.
– Nie zaczynaj. – Ściągnęłam czapkę z głowy i rzuciłam na łóżko. Przeczesałam dłonią włosy i wzięłam jeden głębszy oddech.
– Co „nie zaczynaj”? Będziesz cały czas się zastanawiać, czy któryś z nich w końcu nie wlezie na górę? – Uniosła brew do góry, co aż przypomniało mi Itachiego. On zawsze robił taką minę, gdy uważał coś za głupstwo, czy kazał się komuś nad czymś poważnie zastanowić. Skrzywiłam się.
Wiedziałam jednak, że ma rację. Nie chciałam kiedyś obudzić się z obiektywem przed twarzą.

W taki oto sposób rozpoczęły się poszukiwania mojego nowego lokum. Zaczęłyśmy wpierw sprawdzać oferty mieszkań w Internecie, jednak gdy widziałam ich ceny, aż mi się słabo robiło. Ino początkowo szukała jakiegoś naprawdę wypasionego, z kilkoma pokojami. Łapiąc ją za ramię i wskazując na ich koszt, kiwałam tylko głową na boki. Nie potrzebowałam tego. Co zrobiłabym z tą całą przestrzenią?
Ostatecznie poszłyśmy na kompromis, szukając czegoś nieco mniejszego. W grę wchodziły również domki rodzinne bądź kamienice jednorodzinne, takie, w jakich przykładowo mieszkali Kisame bądź Itachi.
Po ustaleniu tych drobnostek, dałam jej potem wolną rękę i tak naprawdę to ona, zajęła się szukaniem na poważnie, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Po pierwszej próbie z chłopakami okazało się, że naprawdę mamy wiele pracy.
Każdy z nas miał od groma pomysłów, byliśmy podekscytowani móc pierwszy raz pracować nad czymś razem, od zera. To powodowało, że chcieliśmy wykorzystać wszystko, bądź choć wypróbować dopasować do całości. Genialna przygrywka Itachiego, którą zaprezentował na naszej pierwszej w historii próbie, była głównym elementem.

Stałyśmy z Ino po raz kolejny przed mieszkaniem, które znalazła. Każde poprzednie nie było tym, czego szukałam. Były albo za duże, albo nie miały duszy. Wiedziałam, że chce kupić nowy dom. Liczba zer na moim koncie wciąż powodowała, że nogi uginały się pode mną. Jednak dzięki temu, mogłam w końcu normalnie zamieszkać gdzieś, co było kolejnym argumentem do zmian.
Umówiła nas z właścicielką na godzinę piętnastą, więc miałam jeszcze kilka godzin do naszych codziennych prób. W tym tempie uda nam się skończyć przed upływem miesiąca, przez co chodziłam podekscytowana.
Rozmawiałyśmy luźno z Ino, gdy podeszła do nas wysoka szatynka w okularach. Zakładając je na głowę, uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła w naszym kierunku rękę.
Wchodząc do mieszkania byłam oczarowana. Wcześniej wspięłyśmy się po kamiennych schodach, które u podstawy były szerzej wybudowane, a idąc im wyżej, zwężały się. Piękna, kuta balustrada miała wplecione w swoje ornamenty liście bluszczu, który również porastał budynek z przodu. Zamykając drzwi, na wysokości pierwszego piętra, rozpościerał się przed nami ogromny salon z lewej i prawej strony. Nie było mebli, co pozwalało zobaczyć całą powierzchnię. Na samym środku była okrągła kolumna, której zakończenia miały złote pierścienie. Wysokie, białe okna wpuszczały do wewnątrz bardzo dużo światła. Na lewej ścianie był również balkon z dwuskrzydłowymi drzwiami. Podeszłam tam bez zastanowienia i pociągnęłam za klamkę, wychodząc na zewnątrz. Wietrzyk przyjemnie połaskotał moje policzki, gdy patrzyłam na zieleń pod moimi stopami. Budynek był również z tej strony porośnięty bluszczem. Patrząc przed siebie, odległość do drugiego była naprawdę spora. Dodatkowo na jego boku, było jedynie jedno okno. Z uśmiechem na ustach ponownie weszłam do środka i patrzyłam jak Ino wygląda zza innych okien.
– Wydaje się, że to bardzo spokojna dzielnica.
– Bo tak jest. – Właścicielka na słowa blondynki pokiwała głową i wskazała nam ręką korytarzyk, w dalszej części mieszkania. Podążając za nią dwumetrowym na szerokość przejściem, po lewej minęłyśmy łuk do kuchni. Weszłam do niego zaciekawiona, widząc, że tutaj szafki już pozostały. Były całkowicie białe, w prostym stylu. Widać było, że są bardziej nowe, jak stare, a lodówka i piekarnik zdawały się być w bardzo dobrym stanie. Tutaj również na jednej ścianie, zaraz naprzeciwko wejścia, było jedno okno.
Po drugiej stronie korytarza, były jeszcze dwie, bardzo przestronne sypialnie. Ta na końcu korytarza przede wszystkim mi się spodobała. Wcięcie z lewej, pozwalało mi wyobrazić sobie przytulny kąt do grania. Miejsce, w którym będę mogła usiąść i po prostu wypocząć.
Uśmiechałam się do Ino, z miejsca podejmując decyzję. Było idealne.

– I jak mieszkanie? – Itachi przytulił mnie do siebie i podniósł nieco do góry, gdy przestąpiłam próg jego domu.
– Wspaniałe. – Zaśmiałam się szczęśliwa i objęłam go w pasie ramionami. Wdychałam jego wspaniały zapach, nie mogąc się nim nasycić. W odpowiedzi dostałam uroczy uśmiech.

– To chyba ostatnie pudło. – Powiedziała Ino i kopnęła karton w powietrze. Pokręciłam głową rozbawiona, a jednocześnie nie mogąc uwierzyć, że to już. Rozejrzałam się po moim nowym mieszkaniu, nie kryjąc radości. Było już w pełni umeblowane, firanki wisiały w oknach, moje rzeczy były ułożone w odpowiednich szufladach, a nawet, dzięki chłopakom z zespołu, moja lodówka była pełna.
Silna dłoń objęła mnie w pasie i przyciągnęła do swojego boku. Itachi, Ino, Kiba i cała reszta pomagali mi przy skręcaniu i wnoszeniu mebli, nie zapominając oczywiście o postawieniu oficjalnej butelki alkoholu. Pocałowałam go w policzek, nie mogąc się nacieszyć tym wszystkim. To wszystko było dla mnie nieprawdopodobne.
Rozsiedliśmy się wszyscy na kanapach i fotelach w lewej części salonu, by zaraz potem wznieść toast. Wiedzieliśmy, że nie możemy sobie pozwolić na wiele tego wieczoru, bo już jutro mieliśmy przedstawić menedżerowi oficjalną wersję nowego singla. Miesiąc minął nie wiadomo kiedy, a wszystko szło zaskakująco gładko. Uczucie niepokoju czasem dawało mi się we znaki. Czułam, że coś wszystko jest zbyt poukładane, zbyt szczęśliwe. I bałam się tego momentu, gdy to wszystko się rozpadnie. Mimo wszystko, ciepłe ramiona Itachiego powodowały, że te nieprzyjemne myśli znikały niemal natychmiast. Zawsze był, nie narzucał się, a był dla mnie wsparciem. Nie sądziłam, że mogłabym mieć kiedyś kogokolwiek wspanialszego.

Na następny dzień zadowoleni i wyczerpani, patrzyliśmy na podekscytowaną twarz Takedy, który wysłuchał finalnej wersji Rose. Czuliśmy, że to będzie coś, co podbije serca każdego. Pracowaliśmy ciężko, a jej efekty tylko jeszcze mocniej nas nakręcały.
Weszłam cała rozpromieniona do mojego nowego mieszkania, ciągnąc za rękę Itachiego. Entuzjazm nas rozpierał, gdy razem w śmiechu opowiadaliśmy o komicznych zdarzeniach spod wytwórni. Często nastolatki mijały tamte okolice, chcąc wyłapać swoich idoli. Tym razem udało się im dorwać nas, a przezabawny okrzyk jednej z nich, aż do teraz dźwięczał nam w uszach.
– Nie sądziłam, że ktokolwiek byłby w stanie wyciągnąć takie wysokie tony. – Roześmiałam się, ściągając buty zaraz przy drzwiach.
– Tobie samej się czasem zdarza. – Zmrużyłam oczy niebezpiecznie, ale wciąż na moich ustach błąkał się uśmiech. Tak, jak i na jego.
– Ah tak? Niby kiedy? – Skrzyżowałam butnie ręce na piersi i patrzyłam na niego uważnie, gdy wyprostowywał się powoli do pionu. Nie zdążyłam choćby zareagować, gdy złapał mnie w ramiona i podrzucił w powietrzu. Niekontrolowany pisk wyrwał mi się, a zaraz potem chwyciłam poły jego skórzanej kurtki.
– Teraz. – Jego figlarny uśmiech sprawiał, że ciepło wręcz buchało wewnątrz mnie. Zagryzłam delikatnie dolną wargę, powstrzymując się od parsknięcia.
– Jesteś okropny. – Mruknęłam, ale nie mogłam się pozbyć wesołego tonu. On w odpowiedzi jedynie mocniej ścisnął ręce na moich udach. Zamrugałam zaskoczona, gdy postawił mnie przed kanapą i pociągnął na swoje kolana, gdy usiadł.
– Teraz też jestem okropny? – I z cwanym wyrazem twarzy, zaczął mnie całować. Delikatnie muskał moje wargi swoimi, a jego ręce rozkosznie śledziły moją szyję. Czułam, jak naciska ustami na moje. Z każdą chwilą jego język drażnił mnie coraz namiętniej Pozwalając mu pogłębić tę pieszczotę, wplotłam ręce w jego gęste włosy. Uwielbiałam je. Z każdym dniem uwielbiałam go coraz mocniej, że to aż bolało. Uczucie zauroczenia powoli zamieniało się w coś piękniejszego, głębszego, o wiele bardziej intymnego. Cudownego.
Ugryzłam jego górną wargę, nie mogąc się powstrzymać. Wciągnął ze świstem powietrze, a zaraz potem jego usta miażdżyły moje. Całował mnie zachłannie, nie mogąc się nasycić mną ani przez moment.
Tak, jak ja nim.
Jego ręce błądziły po mojej talii. Gorąco zalewało moje policzki i podbrzusze, z każdym jego kolejnym dotykiem. Zadrżałam, gdy dłonią musnął moje pośladki. Po raz pierwszy się na to odważył. I nie zamierzałam go powstrzymywać. Naprałam na niego nieco niepewnie, jeszcze bardziej przybliżając nasze ciała. Nie odepchnęłam go, a on zachęcony, coraz czulej gładził moje uda, odsłonięte biodra.
Odchyliłam jego kurtkę na boki, a on pomógł mi ją ściągnąć. Westchnęłam głęboko, gdy jego usta zaczęły muskać moją szyję, a język zaczął śledzić jej krzywiznę. Przyjemne dreszcze rozchodziły się po moim ciele, gdy jego oddech owiewał mokre ślady. Jęknęłam cichutko, gdy poczułam, jak zagryza skórę na moim obojczyku i zasysa ją. Jego dłonie zaczęły wędrować ku górze i gdy zahaczył palcami o krańce mojej koszulki, zatrzymałam go.
Czułam, jak cały spiął się pode mną. Ucałował ostatni raz moją szyję w miejscu, gdzie zaledwie chwilę temu pieścił ją tak zachłannie i popatrzył mi prosto w oczy. Wstrzymałam oddech widząc jego wspaniałe, błyszczące oczy. Wpatrywał się we mnie intensywnie, a jego palce gładziły mój brzuch, pod materiałem bluzki. Odetchnęłam głęboko i mrużąc oczy, przejechałam delikatnie dłonią po ogolonym policzku.
– Za dużo? – Jego zachrypły głos wywołał u mnie gęsią skórkę. Niepewnie kiwnęłam głową, a poczucie winy spotęgowało we mnie wszystkie inne. Zamknęłam oczy, opuszczając nieco twarz. Przerwałam coś tak wspaniałego. Czułam, że to za wcześnie, jeszcze nie ten moment. Bałam się jego odrzucenia.
– W porządku. Wszystko w porządku. – Jego ciepłe palce chwyciły mój podbródek i zmusiły do popatrzenia w jego oczy. Niemal się zachłysnęłam widząc tę czułość. – Poczekam. Tak długo, ile będzie trzeba. – Uśmiech, który mi posłał całkowicie złapał mnie za serce. Czując ten rozkoszny uścisk, tak wiele wdzięczności, uczucia, że jestem dla niego tak ważna, ucałowałam jego usta.
Chwilę później opierałam się o niego, a jego ramię obejmowało mnie opiekuńczo. Nie mogłam się nacieszyć jego głębokim, spokojnym głosem ani subtelnymi gestami, którymi od czasu do czasu drażnił skórę na moim ramieniu.
– Chcesz coś usłyszeć? – Zapytałam w którymś momencie, prostując się nieco. On uniósł brwi i posłał mi zachęcający uśmiech.
– Oczywiście. – Widząc, że autentycznie jest zaintrygowany tym, co chciałam mu zaśpiewać, poderwałam się na równe nogi. Podekscytowanie i zniecierpliwienie na moment mną zawładnęły. Czułam, jak odprowadza mnie wzrokiem w głąb mieszkania.
Parę sekund później wróciłam z gitarą i usiadłam niedaleko. Podwinęłam jedno kolano do góry i z miłym wrażeniem oparłam je o jego.
– Skończyłam ją wczoraj. – Posłałam mu niepewny uśmiech.
Przy pierwszym trąceniu gitary wzięłam głęboki wdech.


Look up the sky. You can see me

Uniosłam zadziornie kącik ust widząc, że rozpoznał pierwsze słowa, które tak niedawno zaśpiewałam przy nim. Zamknęłam oczy rozkoszując się tym wspaniałym uczuciem błogości, jakie daje mi muzyka. Śpiewałam dalej:

Oh my life is like a shooting star
Disappear before I wish my dream
Life is too short, We need more time.

I tried to find my way
Hard to find the truth
But I knew you are the one

Otworzyłam oczy, czując jak gładzi moje kolano, a uśmiech błądził na jego twarzy. Widziałam, jak obserwował mnie uważnie. To uczucie szczęścia i spełnienia, miało nie opuścić mnie jeszcze na długo. On był dla mnie wart wszystkiego.

I shall be a blue sky
To guide your broken wings
I play a song so that you are not alone
I shall be a river
to take your tears away
Baby I promise I'll be
with you every moment

W tych słowach chciałam zawrzeć wszystko to, czego nie miałam odwagi powiedzieć normalnie. Był przy mnie w tych szczególnych momentach nowego życia, nigdy nie narzekał. Chciałam by wiedział, że i we mnie ma wsparcie.  

How much the left, Rush baby rush
Don't ever look back, Don't ever look down
Time won't stop, Rush baby rush
Time never take me, To that time for you

I tried to find my way
Hard to find the truth
But I knew you are the one

I shall be a blue sky
To guide your broken wings
I play a song so that you are not alone
I shall be a river
to take your tears away
Baby I promise I'll be
with you every moment

I'm not a good girl. I’m not perfect
I couldn't do anything for you
I felt the song of love that you have given me
I want to say thank you in my heart

Dreszcze rozeszły się po moich ramionach. Wkładałam w piosenkę wszystkie targające mną uczucia. Widziałam, jak jego mimika zmieniła się przy ostatnich dwóch wersach zwrotki. Zagryzłam na sekundę policzki. Wiedział o co mi chodziło. Z każdym kolejnym dniem zakochiwałam się w nim. Pragnęłam któregoś dnia powiedzieć mu to tak, jak powinno być powiedziane.

I shall be a blue sky
To guide your broken wings
I play a song so that you are not alone
I shall be a river
to take your tears away
Baby I promise I'll be
with you every moment

I shall be a blue sky
To guide your broken wings
I play a song so that you are not alone
I shall be a river
to take your tears away
Baby I promise I'll be
with you every moment

Biorąc ostatni oddech, spojrzałam na niego rozpromieniona i niepewna zarazem. Czekałam na jego reakcje, a wspaniały uśmiech był dla mnie największą nagrodą. Potem czułam jedynie jego usta, składające długi i głęboki pocałunek na moich.

Demo odniosło sukces. Ogromne bilbordy wisiały na ulicach, a ja jednocześnie skrępowana i zachwycona, wpatrywałam się w to samo zdjęcie, które tak zapadło mi w pamięć. Singiel miał mieć premierę w następną sobotę i nie mogłam doczekać się by pokazać go światu. Fani każdego dnia byli, co raz bardziej niecierpliwi, będąc jednocześnie podsycanymi przez naszego Deidarę. Co próbę nagrywał kilku sekudnowe filmiki, które pokazują nasze przygotowania, a następnie publikuje je na oficjalnej stronie. W jednym nawet został uchwycony fragment mojego występu a capella, w którym śpiewam refren. Oczywiście nic o tym nie wiedziałam.
Wszystko szło jak z płatka, aż za bardzo. Wiedziałam, że nadejdzie ten dzień, gdy coś pójdzie nie tak. Po tym, jak zaczęło ogarniać mnie to okropne uczucie, nie musiałam czekać długo, by się przekonać dlaczego.

Miałam wolne popołudnie i korzystając z niego, w jak największym stopniu, leżałam na kanapie, a gitara stała niedaleko mnie. Szukając sobie rozrywki, grałam te same utwory, które były puszczane w telewizji na kanale muzycznym. Z Itachim widziałam się rano w studiu nagrań, a potem dowiedziałam się, że musi pozałatwiać jakieś sprawy związane z mieszkaniem, bo coś się nie zgadzało. Objęłam go wtedy jedynie ramionami, mając nadzieje, że może uda mu się wpaść do mnie wieczorem. Nie wiedząc, co z sobą zrobić, ostatecznie chwyciłam za instrument i postawiłam sobie głupie wyzwanie.
Niejednokrotnie wykrzywiałam palce chcąc dosięgnąć niektórych chwytów, ale za nic nie mogłam. Zagryzając delikatnie język zębami, starałam się wydobywać podobne dźwięki do aktualnego utworu. W innym momencie śmiałam się z niedowierzania, co ja takiego wyczyniam. Parę razy zdarzyło się nawet, że były puszczane stare utwory Akatsuki i znając wszystkie nuty, grałam czerpiąc przyjemność z małej przerwy.
Aktualny program akurat się kończył, a po nim zaraz rozpoczęły się Wiadomości Muzyczne. Zaciekawiona, nie znając tego wcześniej, wpatrywałam się w młodą kobietę.

Cześć wszystkim. – Pogodny głos prezenterki, był bardzo miły dla ucha. – Od ostatniego naszego spotkania trochę minęło. Ale! Dzięki temu mamy dla was ogrom różnych ciekawostek. Zaczynamy? – Puściła oczko do widzów, a tło za nią się zmieniło. Wszystko było nagrywane na green screenie, dzięki czemu obserwowałam zaciekawiona, jak pojawiają się za nią różne klipy muzyczne.
W Japonii znanych było jeszcze kilka innych, większych zespołów. Churippu – popowe duo dwudziestoletnich dziewczyn, które wydawały się nawet sympatyczne. Nie mogłam zapomnieć również o Heavy, Dragon Lore, Asetsuki Akuma i nasze kochane Akatsuki, które aktualnie było na szczycie ich wszystkich. Czułam podniecenie za każdym razem, gdy dochodziło do mnie, że mamy szansę pozostać na nim bardzo długo, bez szans porażki. Oczywiście to nie były wszystkie, które budowały cały świat muzyczny, ale o tych było najgłośniej.
Uniosłam brwi wesoła, widząc, jak na ekran wchodzi nasze zdjęcie zespołu promujące Rose. Doszłam do wniosku, że musze je sobie pobrać i wydrukować. Świetnie wyglądałoby na jednej z tych pustych ścian w moim mieszkaniu.
Demo które zaraz usłyszymy, jest fenomenalne! – Nacisk, jaki dała na ostatnie słowo, nie pozostawiało żadnego pola do dyskusji. – Nie zaprzeczając, jest to największa premiera tego roku. Samo demo zostało przesłuchane już dwadzieścia milionów razy, a przypominam, zapowiedź miała miejsce dwa miesiące temu. Kto jest niecierpliwy i nie może się doczekać tej soboty? – Perlisty śmiech doszedł do moich uszu, aż sama zachichotałam cicho. Kobieta miała niesamowitą charyzmę i potrafiła zaciekawić samym swoim głosem, czy choćby przyjazną, ładną twarzą.
Zamknęłam oczy, wsłuchując się, jak Itachi wygrywa tak pewnie pierwsze tony. Zagryzłam wargę, przypominając sobie go jak za każdym razem gra. Był władczy, obezwładniający, gdy trzymał gitarę w tych wspaniałych długich palcach. Muzyka była jego potęgą.
Działało to na mnie cholernie mocno.
Słuchałam urywane fragmenty utworu, który już jutro zostanie upubliczniony, równo o godzinie dziesiątej. O osiemnastej mamy krótki koncert w jednym z klubów. Bardzo nietypowo, ponieważ Takeda nigdy, odkąd Akatsuki stało się znane, nie zgadzał się na takie małe koncerty. Zawsze pojawiali się na wielkiej scenie. Chcąc jednak pokazać, że dbamy o każdego i pragniemy umożliwić posłuchanie nowego utworu nawet tym, którzy nie mogliby normalnie sobie pozwolić na bilet, tym razem pozwolił na wyjątek. Czułam triumf wiedząc, że przyczyniłam się do tego, by go przekonać.
I jak? Nie wiem jak wy, ale ja tam będę na pewno. To już prawie koniec naszego programu, ale pozostało jeszcze jedno. – Uniosła wesoło teczkę, która nagle pojawiła się w jej rękach. – Tajne Akta Gwiazd. Ciekawostki o jakich nie wiedzieliście. ­Jak myślicie kogo tutaj mam? – Zmarszczyłam brwi, czując nagle niepokój. Nie podobała mi się ta nazwa. Czułam, jak wstrzymuje oddech, przy jej następnych słowach. ­– Nie bez powodu zakończyliśmy na Akatsuki. Singiel swoją drogą, ale mam tutaj dla was pewną ploteczkę dotyczącą nowej wokalistki – Sakury Haruno.­
Oparłam się ciężko o oparcie, bojąc się czego takiego się dowiedzieli. Jeżeli odkryli nasz związek z Itachim, to mogło skomplikować tak wiele spraw. Cholera.
Zacisnęłam pięści w zdenerwowaniu i wypuściłam ciężko powietrze. Nagle cała ta sympatia do tej prezenterki uleciała ze mnie. Patrzyła tajemniczo na kartkę przed nią i przedłużała ten moment napięcia. Miałam ochotę nią potrząsnąć, by w końcu wydusiła to, cokolwiek to jest.
Wiedzieliście, że Sakura zanim dołączyła do zespołu, grała dla przechodniów? – Wypuściłam ze świstem powietrze, rozluźniając ręce i opadając na bok kanapy. Boże kochany.
Oparłam czoło o rękę. Zaczęłam kręcić w niedowierzaniu głową, na swoją głupotę. Przecież wiadome, że nie odkryliby tego. Za bardzo uważaliśmy, by popełnić choćby drobny błąd. Uniosłam głowę i sięgnęłam za pilot, chcąc wyłączyć telewizję. Miałam już dość wrażeń.
Powstrzymałam się jednak widząc wideo na ekranie. Stałam z moją starą, prawie rozlatującą się gitarą i śpiewałam Kuroi Namida. Zamrugałam zaskoczona. Widać było, że nagranie jest przestarzałe, bo jakość i data w prawym dolnym rogu wskazywały na to jednoznacznie. Najgorsze było jednak to, jak ja się prezentowałam. Pomimo, że obraz był niewyraźny, można było dostrzec, jaka jestem blada. Przetarty płaszcz wisiał na mnie, a w futerale przede mną świeciło się kilka monet. Poczułam ukłucie żalu, że ktokolwiek to nagrał, wrzucił gdziekolwiek.
Nagranie jest sprzed czterech lat. Niesamowite, prawda? ­– Prychnęłam niedowierzająco. – Ale to nie wszystko. Sakura przez kilka lat żyła na ulicy, utrzymując się jedynie…

Nie.

Nie.

Błagam.

Nie.

Upadłam na podłogę, czując, jak cały mój świat się rozpada.
Pokręciłam głową w zaprzeczeniu.

Jak?

 Z moich ust wydobył się cichy, kwiczący dźwięk.

Wiedzą. Oni WIEDZĄ.

 Wyłączyłam telewizor i jednym ruchem rzuciłam pilotem w drugi kąt pomieszczenia. Hałas tłuczonego szkła zupełnie mnie nie obchodził.
Zacisnęłam mocno powieki, kryjąc twarz w dłoniach. Łzy płynęły strumieniami po moich policzkach, a ja nie potrafiłam ich powstrzymać. Nie potrafiłam powstrzymać tego obezwładniającego cierpienia, strachu. Ramiona zaczęły mi drżeć, nie mogłam zupełnie się uspokoić.
Zwinęłam się w kłębek, widząc przed sobą tylko tę przerażającą ciemność. Straciłam kontrolę nad sobą. Łkanie i szlochy same wydobywały się z moich ust. Starałam się przestać, wiedziałam, że nic mi to nie da. A jednak to tak mocno bolało.
Kto? Kto to zrobił? ­
Odpowiedź jak bicz, przecięła moją duszę.
Itachi.
Pokręciłam głową walcząc z tym okropnym przeczuciem, ciężarem na sercu, który sprawiał, jakbym się dusiła.
To nie mógł być on.
Tylko on wiedział.
Czułam, jak cały mój świat się rozpada. Osoba, której ufałam, która była dla mnie wszystkim – słońcem, szczęściem…
Zdradził cię.
Moje serce umierało, nie potrafiło wybaczyć.

Godzinę później rozległ się pierwszy dźwięk telefonu. Nie odebrałam. Leżałam na zimnej podłodze, w cichym cierpieniu. Mój oddech powoli się normował. Brałam głębokie, urywane hausty powietrza. Wyrzuty, smutek, żal do niego, były ogromne. Dwie godziny później, było już kilkadziesiąt nieodebranych połączeń. Od Ino, Kiby, Kisame, Deidary, Hidana… Jego. Wtedy nastąpił przełom. Wściekłość była ogromna, miałam ochotę coś zniszczyć. Nienawidziłam go. W trzeciej godzinie cisnęłam telefon na zupełnie drugą stronę domu. Słychać było tylko nieprzyjemny dźwięk szurania, gdy ślizgał się po korytarzu. Ta ostatnia jednak przyniosła coś więcej. Chłodną kalkulację. Siedziałam z podkulonymi nogami na kanapie, nie mając nawet siły zetrzeć mokrych smug z moich policzków. Nie płakałam. Już nie.
Przytulał, całował, deklarował. Parsknęłam na te wszystkie myśli, nie mogąc uwierzyć. Tylko po to, by potem zabawić się moim kosztem, moim zaufaniem. Gorzki żal trawił mi przełyk, a nieprzyjemna gula nie chciała odpuścić.
Uspokoiłam się w pełni w następnych trzydziestu minutach, czując się całkowicie wyzuta z wszelkich uczuć.
Jednak to nie był koniec.

Wzdrygnęłam się słysząc dzwonek do drzwi. Podniosłam głowę i beznamiętnym wzrokiem popatrzyłam w tamtym kierunku.
Odejdź.
Nie pragnęłam niczego innego, jak zostać samej. Ktokolwiek to był – chciałam by odszedł. Życie nie było dla mnie łaskawe. Dzwonek, a potem natarczywe pukanie rozniosło się po całym mieszkaniu.
Wstałam na chwiejnych nogach, ledwo łapiąc równowagę. Czułam, że nie mam sił, a serce niebezpiecznie mocno tłukło się w mojej piersi. Podeszłam nierównym krokiem do drzwi, a irytujący dzwoneczek ponownie zadźwięczał.
– Sakura! – Sapnęłam słysząc jego głos. Nie, nie. Kręciłam głową na boki, chwytając się za usta. Powstrzymałam żałosne jęknięcie. – Sakura, otwórz drzwi! – Oparłam się plecami o wejście, czując, jak uderza w nie z drugiej strony. To tak bardzo bolało. Nie otwierałam, a minuty ciągnęły się w nieskończoność. Trwał tam bezustannie, cały czas próbując.
Nie mogę.
Wzięłam głęboki, drżący oddech. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki słysząc, jak odchodzi. Nie chciałam nikogo widzieć. Jego nade wszystko. Nie po tym co zrobił. Skuliłam się w pół, czując, jak ściska mi się serce. Nie spodziewałam się, że to może tak bardzo boleć. Poczułam pod powiekami łzy, gdy gorycz znów złapała mnie za gardło. Tak bardzo chciałam wierzyć, że to nie on.
Ale tylko on wiedział z nich wszystkich.
Odepchnęłam się od drzwi i otuliłam się rękami wokoło. Telefon ponownie zabrzęczał gdzieś w głębi domu, ale nie chciałam odbierać. Powinnam go wyłączyć. Wszyscy byli teraz zbyt wielkim balastem. Chciałam cierpieć sama, by znów nie zawieść się na kimś, tak bardzo bliskim. Przetarłam ręką policzek, na który ukradkiem spłynęła jedna łza. Czułam się tak, jak by coś wywiercało mi dziurę wewnątrz. Bałam się włączyć ponownie telewizję. Bałam się sprawdzić sieć, portale społecznościowe.
Wszyscy wiedzą.
Znów zostanę sama, ponownie nikt mnie nie zaakceptuje.
Zniknęłam w korytarzu, szukając zmęczonym wzrokiem komórki. Biała poświata wyświetlacza, a następny dźwięk przychodzącej wiadomości wskazał mi miejsce. Widząc tak wiele cyfr na ekranie, po prostu go wyłączyłam. Zostawiłam go na parapecie, jedynego okna na przejściu. Wiedziałam, gdzie go później znaleźć.
Weszłam potem znów do salonu i podnosząc wzrok zabrakło mi tchu. Gwałtownie przystanęłam i rozszerzyłam powieki widząc, że on tam stał. Miał roztrzepane włosy przez wiatr na zewnątrz, a policzki lekko zaczerwienione. Firanka, powieszona na otwartym na oścież balkonie za nim, delikatnie powiewała w rytm podmuchów. Patrzyłam zszokowana tylko przez ułamek sekundy. W następnej odwróciłam się do niego plecami. Szloch wyrwał się z moich ust.
Nie mogłam na niego patrzeć. Zbyt bardzo zawiódł moje zaufanie.
– W–wyjdź stąd. – Powiedziałam słabo i wskazałam na drzwi.
– Nie. – Zacisnęłam powieki słysząc napięcie w jego głosie. – Dlaczego nie odbierasz telefonów? – Zaraz potem zaczął podchodzić do mnie stanowczym krokiem. Zerknęłam przestraszona przez ramię. Dzielił nas zaledwie krok. Zaczęłam kręcić głową na boki, starając się powstrzymać wzbierającą we mnie panikę. Widziałam, jak mocno zaciska szczęki.
– Odpowiedz mi. – Wzdrygnęłam się słysząc złość w jego głosie. – Dlaczego nie otwierałaś tych cholernych drzwi?
– Po co? – Wyrwało mi się, zanim w ogóle skończył. Opuściłam dłonie w dół czując, że nie wytrzymuję. Słone łzy pociekły po moich policzkach. – Dlaczego to zrobiłeś? – Załkałam i przyłożyłam dłonie do oczu. Nie chciałam by widział moją twarz.
Nie zasługiwał na to. Nie po tym co zrobił. Nie zasługiwał na nic.
– O czym ty mówisz? – Chwycił mnie gwałtownie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Czułam gniew i dezorientację w jego głosie. Nie mając innego wyboru odchyliłam nieco dłonie na boki. Zacisnęłam mocno powieki i starając się wyrwać, przechyliłam głowę w bok.
– Jak mogłeś im wszystko powiedzieć? Ufałam ci. – Nic nie mogłam poradzić, słysząc jak mój głos się łamie. Wytoczyłam mu te słowa prosto w twarz, czując, jak nogi pode mną niebezpiecznie drżą. Dostrzegałam jego oczy przepełnione przeogromnym bólem. Kolejne igły przeszyły moje serce, widząc jego zrozpaczoną twarz. Jednak zaraz potem błysk zrozumienia przeciął jego spojrzenie, wyglądał jakby olśnienie na niego spłynęło. Czułam, jak się zapadam.
Nie znał mnie. Pomimo tych wszystkich deklaracji. Nie akceptował mnie.
– Głupia. – Starałam się opierać, gdy stanowczo przyciągnął mnie do siebie. Sapnęłam czując, jak ściśle zaciska swoją dłoń na mojej ręce. Przytulił mnie mocno do siebie, a jego ciało całkowicie wbiło się w moje. Wyrywałam się, ale on nie puszczał mnie ze swoich stalowych objęć. Tego było już za wiele, zbyt dużo na raz. Z żałością wcisnęłam głowę w jego ramię i jęknęłam. Tak znajomy, ukochany zapach docierał do moich nozdrzy.
– Nie wiem kto ci coś takiego powiedział, ale nigdy bym tego nie zdradził. Nigdy bym nie powiedział o tym komukolwiek. – Pewnym głosem wypowiadał każde słowo. – Jesteś dla mnie zbyt cenna. Nie mogę cię stracić.
Głupie serce przyspieszyło swojego rytmu. Uścisnęłam w dłoniach materiał jego koszulki, a pod moimi palcami rozchodziło się ciepło jego piersi. Jak to się działo, że tylko kilka słów potrafiło sprawić, że zaczynałam mu wierzyć? Zaczęłam ponownie kręcić głową na boki i znów podjęłam próby oswobodzenia się.
– Tylko ty wiedziałeś. – Naparłam ręką na jego tors. Dał mi więcej swobody, ale wciąż trzymał w mocnym uścisku. Uniosłam zapłakane spojrzenie na jego twarz. Zaciskał wargi w wąską linię, a z jego oczu biła powaga. Mimo to dostrzegłam w nich coś jeszcze.
Coś nieznanego dla mnie w żaden sposób.
– Idiotko. – Czułam jak mocno zaciska ręce na moich plecach. – Kocham cię. – W tamtym momencie wstrzymałam oddech. Patrzyłam na niego, widząc te wszystkie rzeczy, które wypowiedział w zaledwie dwóch słowach.
Przy tych wszystkich emocjach, ten rozkoszny uścisk był stokrotnie intensywniejszy. Tego się nie spodziewałam w żadnym najmniejszym stopniu. Fala ciepła rozeszła się w moim sercu, napełniając mnie tak wielką lekkością, zabierając całe cierpienie.
Z ogromnym pragnieniem czekałam na te słowa, a teraz, w takiej sytuacji, to właśnie on mi je mówi. Zamrugałam gwałtownie, chcąc odgonić kolejną falę łez.
Wiedziałam, że to prawda. Czułam, że mówi prawdę. Mówiły to jego oczy oraz to, z jak wielką zaciekłością walczył o nas. O mnie.
Jestem idiotką.
Wpił się w moje usta, a wszystko inne przestało się liczyć. Całował mnie szaleńczo, jakby chciał wycisnąć ze mnie te wszystkie złe emocje. Wlewał we mnie nową siłę, nową wiarę w niego. Jego ręce objęły moją twarz, a gorący oddech owiewał usta. Przerwał na chwilę, by tylko spojrzeć w moje oczy. Ich głęboka, intensywna czerń zawładnęła mną całkowicie. Był niewinny, to nie on. I teraz tylko to się liczyło.
– Kocham cię. – Wyszeptałam, wiedząc, że to prawda. Kochałam go. Ogromna fala uczuć przelała się, gdy on w odpowiedzi jeszcze mocniej przyciągnął mnie do siebie. Całowałam go zapamiętale. Tak mało brakowało, a straciłabym go na zawsze, nieodwołalnie.
Nie wierzyłam, że właśnie obejmuję mężczyznę, który odwzajemniał moje uczucia. To było wspaniałe. On jest wspaniały.
Czułam, jak scałowuje mokre łzy z moich policzków, trzymając swoje gorące wargi na nich tak długo, by już nigdy nie powróciły.
Oplotłam jego kark rękoma i westchnęłam słabo, gdy jego dłonie wkradły się pod materiał mojej bluzki. Czułam jego ciepłe palce na brzuchu, gdy tak pieścił go delikatnymi muśnięciami. Zahaczyłam rękoma o jego włosy i pociągnęłam za kilka kosmyków. W odpowiedzi ugryzł mnie mocno w wargę i zassał ją rozkosznie. Policzki żarzyły się intensywnie, a ciało płonęło tam, gdzie mnie dotykał. Jego ręce gładko przesuwały się po moich pośladkach, a dreszcz podniecenia przebił mnie na wskroś. Poderwał mnie jednym ruchem w górę. Oplotłam go w pasie nogami, a on, jakbym ważyła tyle, co piórko, przeszedł przez pokój. Miałam trudności z równomiernym oddychaniem, gdy jego usta pieściły moje ucho delikatnymi muśnięciami.
Sprawiał, że moje serce wariowało, drżało z uczuć, uderzało szaleńczo w mojej piersi.
Poczułam lekkie zdenerwowanie, ale i ekscytację, gdy weszliśmy do mojej sypialni. Nie przerywał pocałunku, gdy usiadł ze mną na łóżku. Ucałował powoli moje policzki. Gorączkowe ruchy zamieniły się w niebywale, wręcz drażniąco powolne gesty. Drażnił ustami skórę na mojej szyi, a ręce obejmowały mnie w pasie. Nie mogąc się powstrzymać i wsunęłam własne pod materiał jego koszulki. Przesunęłam dłonią nad linią jego spodni i poczułam, jak głęboko wciąga powietrze na mój gest. Z satysfakcją wbiłam paznokcie w jego skórę.
– Chcesz tego? – Wyszeptał i zagryzł lekko mój obojczyk. Dreszcz przeszedł od ramion po końcówki moich palców, gdy czułam jego język w tamtym miejscu.
– T–tak – zacięłam się, jak coś nagle, intensywnie zaczęło napierać na mnie w tym miejscu, gdy mocniej przycisnął mnie do siebie. Dostrzegłam uśmieszek w kąciku jego ust, ale nie zdążyłam cokolwiek zrobić, a ponownie mocno mnie pocałował.
I, och, ten był zdecydowanie inny od tych wszystkich, którymi mnie dotychczas obdarzał. Namiętnie pieścił moje usta, a ja całkowicie straciłam kontakt ze światem. Jego dłonie chwyciły krańce mojej bluzki, a ja uniosłam nieśmiało ręce w górę. Chwilę później wylądowała na podłodze. Siedziałam na nim w białym, koronkowym biustonoszu. Całował mnie wciąż i wciąż, a jego ręce wędrowały po moich plecach. Przesunął je na moje piersi, a ja zadrżałam. Zahaczył o krańce miseczki i jedynie gładził ich odsłonięte partie. Pozwalał mi się przyzwyczajać do myśli, że tych ubrań będzie coraz mniej. Jego ciepły oddech owiewał moją skórę. Drżałam, czując jego delikatne dłonie na moim ciele.
Odsunęłam się od niego nieco, gdy poczułam, jak odpina zapięcie. Odruchowo zasłoniłam się rękoma, nie mając wystarczająco odwagi. Ucałował niespiesznie moje mocno zaciśnięte powieki i przejechał uspokajająco rękoma po moich ramionach, którymi się zasłaniałam. Zagryzłam w zdenerwowaniu wargę, gdy wyznaczał mokrą ścieżkę od mojej szyi, aż do miejsca, gdzie były moje dłonie. Niespiesznie zaczął również i je całować, aż nie poluzowałam nieco uścisku. Odsunął je na bok, a ja poczułam się niezwykle skrępowana, gdy na moment zawisł nade mną. Uchyliłam niepewnie powieki z rozkosznym uściskiem w podbrzuszu.
Wpatrywał się we mnie roziskrzonymi oczami. Czułość i czysta miłość na jego twarzy sprawiły, że ta nieśmiałość całkowicie mnie opuściła. Biorąc głęboki, drżący oddech uniosłam dłoń i pogłaskałam go po policzku.
– Jesteś prześliczna. – Zamrugałam, a przyjemne uczucie wypełniło mnie od wewnątrz. Ucałował wnętrze mojej dłoni i pochylił się do przodu. Jęknęłam, gdy przyłożył usta do mojej piersi, a palce delikatnie trąciły mój sutek. Słodki dreszcz przeszedł przeze mnie na wskroś. Nikt nigdy nie dotykał mnie w ten sposób.
Rozpływałam się.
Wplotłam ręce w jego włosy i jednym szarpnięciem je rozpuściłam. Miękkie jak jedwab, plątały się pomiędzy moimi palcami, gdy z przyjemności je zaciskałam.
– Itachi. – Westchnęłam przeciągle, kiedy lekko uścisnął moją pierś. Czułam jego uśmiech przy mojej skórze. Oddech, którym owiewał swoje mokre ślady wywoływał u mnie dreszcze.
Pisnęłam cichutko, jak przewrócił nas na pościel. Cała czerwona patrzyłam, jak zawisł nade mną i ściągnął własną koszulę, odpinając guzik po guziku. Wstrzymałam oddech widząc jego nagą klatkę piersiową i wyciągnęłam niepewnie własną rękę do góry.
Pragnęłam go dotknąć. Pragnęłam go posmakować.
On jednak jakby się zaciął. Otworzyłam szerzej, w strachu oczy, wiedząc, co dostrzegł. Zagryzłam mocno wargę i przyłożyłam ręce do mojego prawego boku, chcąc zasłonić szpetną bliznę. Była zbyt duża, by moje dłonie zakryły ją całą, ale nie mogłam znieść myśli, że nie byłam dla niego idealna.
Nigdy nie będziesz.
– Sakura. – Wychrypiał moje imię, a ja spięłam się na krótką chwilę. Uczucie z jakim wypowiedział je, ścisnęło mi serce. Bałam się spojrzeć na niego. Poczułam, jak nachyla się nade mną, a potem złożył długi, czuły pocałunek na moich ustach.
Jego dłonie zaczęły uspokajająco błądzić po moich ramionach. Niekontrolowany jęk wyrwał mi się, gdy trącił ponownie moje piersi. Zszedł niżej i delikatnie chwycił za moje ręce.
Splótł palce z moimi, gdy nie chciałam ich oderwać. Przytrzymał je w miejscu i ucałował początek blizny na żebrach. Wstrzymałam powietrze, czując tak intymny dotyk. Jego wargi były niczym muśnięcia motyla. Dochodząc do naszych dłoni, pozwoliłam mu po raz kolejny je odsunąć. Z wielką ostrożnością całował poszarpaną linię, a jego ręce najdelikatniej znaczyły jej ślad.
– Kocham cię. – Wyszeptał po raz kolejny te wspaniałe słowa, a serce w mojej piersi, zaczęło uderzać stokrotnie szybciej. Z obawą uchyliłam delikatnie powieki i widząc jego przepiękną twarz, zapomniałam o wszystkich moich niedoskonałościach.
Widziałam zachwyt w jego spojrzeniu.
Ułożył się delikatnie na mnie, a usta ponownie zaczęły mnie czule całować. Westchnięcia przyjemności wydobywały się z naszych ust. Nieśmiało uniosłam ręce i ułożyłam je na jego szerokich plecach. Pogładziłam jego boki i usłyszałam jak cicho mruczy na moją pieszczotę.
Skupiłam się całkowicie na jego dłoniach, które drażniąco zaczęły muskać kraniec moich spodni. Odpiął guzik moich dżinsów i niespiesznie włożył rękę pod ich materiał. Jego dotyk sprawiał, że płonęłam, moje policzki wręcz parzyły. Ściągnął je ze mnie jednym ruchem, a ja ścisnęłam materiał pościeli w oczekiwaniu. Zadrżałam, kiedy przejechał palcem po krawędzi mojej dolnej bielizny i lekko o nią zahaczył. Dostrzegłam na jego ustach uśmieszek, gdy widział, co wywoływały jego drobne ruchy. Zasłoniłam ręką oczy, podczas, kiedy musnął mnie w tam. To było obezwładniające.
Zaczął pozbywać się materiału moich majtek, a ja ścisnęłam lekko uda w zdenerwowaniu. Westchnęłam głęboko, gdy jego dłonie pogładziły moje pośladki. Drżałam, czując jego niespieszny dotyk w najwrażliwszych partiach mojego ciała. Muskał swoimi wargami moje kostki, łydki, ręką drażnił wnętrze moich nóg. Zachłysnęłam się, gdy ułożył się nade mną i owiał oddechem.
Wygięłam się w łuk, gdy zaczął mnie całować. Otworzyłam usta, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku, czując tak wielką błogość. W odpowiedzi byłam jedynie w stanie pociągnąć go za długie kosmyki włosów, które kaskadą spływały po lewej stronie jego twarzy.
Czułam, że już dłużej nie wytrzymam tej intensywności, gdy tak słodko znęcał się nade mną. To była chwila, jedno delikatne muśnięcie, a ja zaczęłam się rozpadać na tysiące drobnych elementów. Impuls rozkoszy przeszył mnie na wskroś, a ja wiłam się na boki, nie mogąc przestać.
Nikt nigdy nie podarował mi czegoś tak wspaniałego. Dyszałam ciężko, nie mogąc wrócić do siebie. Uśmiech, jakim mnie obdarzył, był najcudowniejszą rzeczą na świecie. Pogładził mój czerwony policzek, by potem namiętnie, spokojnie pocałować. Błądziłam rękami po jego klatce piersiowej, upajając się tą chwilą, tym wspaniałym momentem wyrwanym światu.
Zamknęłam oczy w oczekiwaniu, gdy usłyszałam klamrę jego spodni, upadających na podłogę. Stęknęłam cichutko, czując coś niezwykle gorącego, muskającego mnie po brzuchu. Nie doważyłam się otworzyć oczu.
– Popatrz na mnie. – Otulił mnie ramionami z dwóch stron. Spojrzałam na niego niepewnie, skupiając w pełni wzrok w jego bezkresnych oczach. Przeczesał niespiesznie moje włosy i ucałował moje wargi.
Wstrzymałam oddech, kiedy jego dłoń delikatnie rozsunęła moje nogi. Kiwnęłam ledwo zauważalnie głową, gdy nie ruszył się choćby o milimetr, czekając na moją zgodę. Zagryzłam wargę zbierając się na odwagę, by zerknąć w dół. Zacisnęłam mocno ręce na jego barkach i jęknęłam, widząc go w całości.
Spięłam się całkowicie, czując, jak powoli się we mnie wsuwa. Jego ręka pogładziła uspokajająco moją talię, usta zaczęły składać delikatne pocałunki.
– Rozluźnij się, kochanie. – Mruknął przeciągle w moje wargi i musnął swoimi moje czoło. Objęłam jego szyję, aż znalazł się całkowicie we mnie. Zdusiłam westchnięcie bólu i wtuliłam twarz w zgięcie nad jego obojczykami. Otulał mnie ramionami, a jego ręce masowały odsłonięte partie moich bioder, palce drażniły najczulsze miejsca.
Zaczął powoli się poruszać, a ja mocniej przyciągnęłam go do siebie. Ból powoli ustępował czystej przyjemności. Jęczałam czując, jak czuły był, nie spieszył się. Pokazywał, że to ja byłam tutaj najważniejsza.
Sprawiał, że szalałam i pragnęłam, by już na zawsze tak zostało.
Kocham cię.


Shayen: Nie wierzę, nie? To miała być jednopartówka, a wyszedł blog. Blog z dziewięcioma częściami.
Co mogę powiedzieć o siódemce? Przepraszam, że na samym początku gnałam. Nie chciałam rozpisywać się nie wiadomo ile i jak, gdy zależało mi na kilku poszczególnych scenach. A i tak wyszło aż 19 stron! Wohooo. :D Ktoś mógłby powiedzieć, że mogłam to w takim razie rozbić na kolejny, dodatkowy rozdział. Ale odpowiedzcie szczerze: ktokolwiek chciałby lanie wody tylko po to, by wprowadzić do tych ważnych scen na końcu? Ja nie za bardzo. XD

W ogóle ta ostatnia jest moją pierwszą tego typu, którą publikuje gdziekolwiek. Taką otwartą. Śmieszne uczucie.
(No dobra, nie pierwszą. Pierwsza jest gdzieś zagrzebana w blogosferze. I niech tam zostanie. XD)

Kochani, epilog wstawię na dniach. Tam powiem nieco więcej. Bądźcie uważni! <3

2 komentarze:

  1. Jest pięknie. Naprawdę. Lekkie ukłucie, gdy prawda wyszła na jaw, jednak wiedziałam, że to nie mógłby być Itachi. To w końcu Itachi❤

    Różne sceny pokazujące drogę Sakury też ciekawe, fajnie, że mogliśmy zobaczyć jak życie zwykłęj dziewczyny się zmienia. Bardzo na plus.

    No i oczywiście ostatnia sytuacja ItaSaku - kosmos! Wciągająca, namiętna i naprawdę czytało się wszystko z zapartym tchem, opis uczuć i samego ich zbliżenia... cudo! Szkoda, że w normalnym życiu nie jest zazwyczaj tak pięknie! :)

    Nie mogę doczekać się epilogu, choć z drugiej strony szkoda mi, że to już koniec. Dobrze, że jest jeszcze druga, moja ulubiona historia!

    Pozdrawiam cieplutko❤

    OdpowiedzUsuń
  2. W ogóle PIĘKNY SZABLON! Nie pochwaliłam wcześniej!

    Scena w tym reality bekowa! Śmiałam się co zdanie prawie, jak jeden z drugim jakieś teksty walili czy coś XD A Itaś znowu wprowadził mnie w stan mrrrrrr!
    A później ta scenka z nimi! Dreszcze miałam. Romantico było! Ja może sama czułabym się w takiej sytuacji zażenowana, ale czytać o tym mogę. Dla nich to mógł być taki przełom trochę. Często przecież jeśli nie wiemy jak wyrazić coś słowami, posługujemy się muzyką.

    Fotoreporterzy są przerażający! Ja nie będę wcale zdziwiona, że przez nich będą problemy. I przecież nigdy do końca nie jest zbyt pięknie, zawsze coś się popsuć musi. Współczułam Sakurze. I fragmenty, które znałam z pierwszej wersji teraz dopełnione, sprawiły, że rozchyliłam z zadziwienia usta. Co to się zadziało. Okropny jest ten strach i nagłe wątpliwości wobec uczuć Itachiego.
    Dobra, ale... mam wrażenie, że za szybko mu uległa. Ale niech będzie, też bym mu zaufała.
    od tragedii do miłości XDDDD Bardzo ładna i intymna scena. Pokazała, że nie uznawali tego tylko jako cielesny akt. Dla nich było to coś więcej. Sakura pozwalając na to, pokazała Itachiemu jak bardzo mu ufa/kocha. A on... myślę, że ukazał jej tutaj ogromny szacunek. Dał możliwość powstrzymania go.
    Epilog pozostawiam na deser! ♥

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Shayen