Następnego dnia siedziałam u
Itachiego już od trzynastej, co było prawdziwym sukcesem, jak na mnie. Spałam
łącznie pięć godzin, jednak podekscytowanie jakie mnie wypełniało, całkowicie
odganiało zmęczenie. Wczoraj zdążyłam jeszcze wpaść do Ino i zgarnąć od niej
starego rzęcha, jakim był laptop i przesłuchać utwór, nad którym pracowaliśmy
razem. W między czasie oczywiście skusiłam się też na te, których chciałam
posłuchać, więc zeszło mi to do siódmej. Szybka drzemka i tak od dwóch godzin
siedziałam z mężczyzną w jego salonie, grając i śpiewając.
- Masz naprawdę dobry
technicznie głos patrząc na to, że jesteś samoukiem – usłyszałam uwagę z jego
strony. Odłożyłam wodę na stolik.
- Miałam bardzo dużo czasu na
śpiew i granie.
- Ile tak naprawdę już zajmujesz
się muzyką? – Zerknęłam na niego i mogłam dostrzec autentyczne zainteresowanie
z jego strony.
- Może od trzynastego roku
życia? – Zastanowiłam się nieco dłużej, ale nic się nie zmieniło – dostałam
swoją pierwszą gitarę od opiekunki w sierocińcu – uśmiechnęłam się na to
wspomnienie. Nie pamiętam już twarzy tej kobiety, bo niecały rok później
odeszła, ale instrument pozostał – potem jakoś samo wyszło, że co raz śmielej
śpiewałam. Każde święta były moje – zaśmiałam się, przypominając sobie, gdy
siadałam w świetlicy i na święta Bożego Narodzenia, czy na Nowy Rok wszyscy
zbierali się tam by posłuchać jak gram. – Na początku jedynie wykonywałam
znane, stare przeboje. Mogę? – Wskazałam brodą na gitarę, którą trzymał na
kolanach. On bez słowa podał mi ją. Zagrałam pierwsze chwyty Send Me An Angel Scorpionsów i zaśpiewałam parę pierwszych wersów.
Nagle urwałam.
- Znasz bardzo dobrze angielski
– wzruszyłam ramionami.
- Powiedzmy, że szybko się uczę
– wyciągnął do mnie dłoń, a ja oddałam mu instrument. Gdy tylko ustawił go
ponownie wygodnie, kontynuował grę od tego momentu, gdzie ja przerwałam. Zaczął
śpiewać. Ze zdziwieniem odczułam, że jego głos wnika aż w głąb mnie. Miał
przyjemną, wręcz pieszczotliwą barwę. Przymknęłam powieki napawając się chwilą.
Nie mogłam się powstrzymać i przy ostatniej zwrotce przyłączyłam się do niego.
Nasze głosy splatały się i tworzyły jedną, spójną całość. Kiwałam się na boki w
delikatny rytm.
- Ja zacząłem w wieku piętnastu
lat – odezwał się, gdy skończył – ale zapewne to wiesz.
- To co mogłam się dowiedzieć z
Internetu czy gazet, niekoniecznie musi odzwierciedlać prawdę – wzruszyłam
ramionami i ponownie sięgnęłam po buteleczkę z wodą.
- Słuszna uwaga – uśmiechnął się
w moim kierunku i sam wziął kilka łyków ze swojej – muzyka pozwalała mi
zapomnieć o wszystkim. Liczyło się tylko to, że gram – ruszył kilka strun, a
przyjemny dźwięk rozniósł się po pomieszczeniu – potem poznałem resztę zespołu…
- W szkole średniej –
dopowiedziałam za niego.
- O proszę, a jednak coś
czytałaś – zamaskowałam lekki uśmiech przykładając butelkę z powrotem do ust –
fakt. Jednak na pewno nie było nigdzie tego, że początkowo wszyscy się nawzajem
nienawidziliśmy.
- Huh? – Westchnęłam zadziwiona.
- Roztrzepana blondyneczka,
Casanova, Ponurak i Ryba zmuszeni do wspólnego projektu społecznego – odchylił
się na oparcie fotela, a przyjemny śmiech dotarł do moich uszu – myślałem, że
się pozabijamy tam.
- To co się zmieniło? –
Zaciekawiona podwinęłam nogi pod brodę i patrzyłam na niego uważnie. Nawet nie
zwróciłam uwagi, kiedy zaczęłam się czuć tak swobodnie.
- Napadli na Deidarę zaraz po
tym, jak skończyliśmy swoje obowiązki pewnego dnia. Przybiegliśmy i pomogliśmy
mu, jak tylko usłyszeliśmy jego wołanie. Nie powiem, trochę oberwaliśmy –
rozwiązał węzeł na włosach, natomiast one opadły kurtyną wokoło niego. Serce
zabiło mi szybciej – jednak od tamtego momentu nastąpiła pewna zmiana.
- Dobrze jest mieć takich
przyjaciół – zahaczyłam paznokciem o materiał dżinsów na kolanach, nagle nieco
skrępowana.
- Sama coś wspomniałaś, że masz
jakąś przyjaciółkę...? – zagaił.
- Ino. Cóż, wyglądem przypomina
Deidarę – zaśmiał się na to stwierdzenie – autentycznie. Nie żartuję –
podniosłam rękę do góry, a drugą położyłam na sercu. Na moich ustach jednak
również pojawił się uśmiech. Nie potrafiłam opowiadać o blondynce bez niego.
Zbyt wiele wyjątkowych wspomnień z nią dzieliłam – ona jedyna mi pomogła, gdy
najbardziej tego potrzebowałam.
- Rozumiem, że nie chodzi o
zwykłe babskie sprawy? – Podniósł śmiesznie brwi do góry i nie mogłam się nie
zaśmiać.
- To historia na kiedy indziej –
odpowiedziałam. Nie czułam się na siłach, aby opowiadać o tym. Zwłaszcza
osobie, którą znałam zaledwie dwa dni. No, powiedzmy.
- Jak uważasz – wzruszył
ramionami i chwycił pewniej gitarę – koniec przerwy.
Tak też mijały kolejne dni.
Spędzałam je z zespołem i z Itachim, pracując nad piosenkami. Przećwiczyliśmy
też kilka innych, które wyszły od Konan. Miał być to dla mnie sprawdzian, czy
rzeczywiście biorę to wszystko na poważnie. Nie miałam z nimi najmniejszego
problemu, bo codziennie, po tych kilku godzinach pracy, wracałam i śpiewałam.
Mimo, że nie zajmowałam się moimi, to czułam się szczęśliwa. Miałam w końcu
jakiś cel. Nie odczuwałam jego braku aż do momentu, gdy w końcu go odnalazłam.
Poznawałam chłopaków co raz
bardziej z każdym spotkaniem. Duszą tego towarzystwa zdecydowanie był Deidara,
który wręcz w prowokujący sposób zawsze odzywał się do innych. Hidan
niejednokrotnie nie zawahał się rzucić w moją stronę jakiegoś komplementu bądź
sprośnego żarciku. Wtedy cała czerwona rzucałam w niego wszystkim, czym się
dało. A to butelką, czy luźno leżącym kablem. Kisame i Itachi byli z nich
wszystkich najbardziej spokojni. Tego ostatniego udało mi się poznać
zdecydowanie o wiele lepiej, gdy spędzaliśmy prawie co drugie popołudnie razem.
Sam na sam. Nie mogę zapomnieć tych wszystkich momentów, gdy uświadamiałam
sobie, jak jest oszałamiająco przystojny. Każdy z nich był, jednak… czułam, że to,
co ciągnęło mnie do Itachiego, było czymś innym. Przekonałam się, że oprócz tej
opanowanej strony siebie, którą pokazywał publicznie, potrafił śmiać się bez
skrępowania. A ten uśmiech był wart
wszystkich skarbów świata. Z przerażeniem uświadamiałam sobie, że co raz
bardziej jestem w nim zauroczona. Był stanowczą osobą, która wiedziała czego
chce i nie bała się po to sięgnąć. Obawiałam się tego uczucia, bo nigdy jeszcze
nie miałam z nim styczności. Nie robiłam nic w tym kierunku, bo nie chciałam
się ośmieszyć. Najważniejszy w tym momencie był nasz występ i mój debiut.
Jednak ciężko było mi pozbyć się z myśli tych wspomnień, gdy był wobec mnie
delikatny czy uprzejmy. Niejednokrotnie pokazał, że potrafi być równie
wyrozumiały, co wymagający.
Dwa dni przed festiwalem
zaczęłam odczuwać cały ten stres. Gazety od tygodnia szumiały o tym, czy Akatsuki wystąpi na nim. Nigdzie nie
przeciekła żadna informacja o mnie, więc jedno zmartwienie mi odchodziło z
głowy. Nie musiałam się obawiać wyjścia z domu, jednak sam występ był
wystarczająco przejmujący, bym zaczęła zawalać wszystko.
- Stop, stop, stop – zacisnęłam
powieki, gdy stanowczy głos Uchihy przeciął pomieszczenie – Sakura, co z Tobą?
– Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam swoje imię. Po raz kolejny źle wyciągnęłam
dźwięk i tym razem nie zostało to zignorowane.
- Ja… - zacięłam się – nic –
mruknęłam, a potem chwyciłam włosy w garść i zakręciłam. Przytrzymałam je
dłużej.
- Jak to „nic”. Po raz kolejny
popełniłaś błąd. Jeszcze wczoraj było wszystko dobrze – stanął naprzeciwko
mnie, a ja nie mogłam wytrzymać jego intensywnego wzroku. Spięłam się jeszcze
bardziej. Nie dam rady. Co raz
szybciej czarne scenariusze przelatywały mi przez myśli. Co jeśli zostanę wygwizdana? Co jeśli nie będę odpowiednią wokalistką
na poziom Akatsuki?
- Nie widzisz Itachi? – Kisame
stanął po mojej prawej i położył mi dłoń na ramieniu – jest zestresowana –
puściłam włosy i wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem co się ze mną dzieje
– wydusiłam w końcu – nigdy wcześniej nie miałam problemu z wyjściem do ludzi –
pokręciłam głową na boki. Widziałam, że Itachi przypatruje mi się wciąż z tą
nieugiętą dociekliwością. Wzniosłam gwałtownie ramiona do góry.
- Dobra! Wygrałeś! – Obruszyłam
się wiedząc dobrze, że przejrzał mnie od samego początku – co jeśli ludzie mnie
nie zaakceptują? W końcu wcześniej była Konan, której głos jest niezastąpiony –
chwyciłam się za głowę. – Przecież nikt mnie nie zna. Jak taki no name może w ogóle próbować się w
takiej lidze? – Wskazałam na nich ramieniem, zataczając ogromne koło. Wszystkiego
się spodziewałam; że nakrzyczą na mnie, podniosą głos, bądź w ogóle zdenerwują.
Jednak donośny, kpiący śmiech Hidana mnie zaskoczył.
- Oh, Słonko – westchnął
przeciągle – Chyba dawno nie miałaś mężczyzny, co? – Zaczerwieniłam się jak
piwonia na jego uwagę. Wiedziałam co miał konkretnie
na myśli. – Za dużo się przejmujesz. Jesteś zajebista
– zamrugałam parę razy ze zdziwienia na jego stwierdzenie – sam muszę przyznać,
że zaskoczyłaś mnie. Powątpiewałem w to, czy dorównasz Konan. Ale śpiewałaś
dobrze, więc zgodziłem się na Ciebie – oparł się ramionami o krzesło, które ustawił
przed sobą i usiadł na nim. – Teraz widzę, że jeśli utrzymasz poziom będziesz lepsza. Rozumiesz to? – Z rozdziawionymi
ustami spojrzałam na niego, niedowierzając w co on opowiada. Poczułam jak
Kisame klepie mnie po łopatce, a Deidara puszcza do mnie oczko.
- Więc przestań się użalać nad
sobą – gdy wypowiadał ostatnie słowa, patrzyłam na Itachiego. On natomiast
założył ręce na piersi i kiwnął głową, zgadzając się z nimi – a jeśli
potrzebujesz szybkiego bzykanka na odstresowanie, zawsze możesz przyjść do mnie
– zachłysnęłam się na to otwarte zaproszenie. Tym razem jednak nie zawahałam
się i z pełną premedytacją rzuciłam w niego zośką.
Włożyłam w uderzenie całą swoją siłę. Trafiłam idealnie w jego czoło, a piękny
ślad znaczył je na czerwono.
- Sadystka! – Zajęczał i
rozmasował miejsce po uderzeniu. Śmiech Kisame i Deidary zagłuszył jego dalsze
narzekania.
Ta sytuacja jednak pomogła mi
się odblokować. Słowa Hidana podniosły mnie na duchu i nie mogłam zaprzeczyć –
bardzo się zdziwiłam wiedząc, jaką ma o mnie opinię. Połechtało to przyjemnie
moje ego. Dało mi to taki pęd do działania, że po trzech kolejnych seriach z
rzędu, śpiewałam tak, jak wcześniej – czysto i pewnie. Pokazywałam siebie.
Skończyliśmy tym razem o drugiej
w nocy. Im bliżej festiwalu, tym dawaliśmy z siebie jeszcze więcej. Dzień
przed, miała odbyć się próba nagłośnienia, a następnie generalna na samej
scenie. Dlatego ten wieczór był dla nas ostatnim jako test naszych umiejętności.
Wypowiedzenie w pracy złożyłam tydzień temu i dostałam natychmiastowe
zwolnienie, uwzględniając wcześniejszą wypłatę. Nie było tego dużo, bo wiele
godzin zerwałam na próbach, jednak wystarczająco, aby przeżyć miesiąc.
Dokładając moje skromne oszczędności, byłam w stanie pociągnąć dłużej.
Ubierałam już buty przed
drzwiami wyjściowymi, gdy doszedł do mnie głos Deidary zza pleców.
- Już uciekasz? – Odwracając się
z jednym butem w ręce, dostrzegłam w rękach tamtego dwa piwa – napij się z
nami. Jeszcze nie mieliśmy okazji – puścił mi oczko i wyciągnął jedną szklaną
butelkę przed siebie. Nie zastanawiałam się dłużej jak sekundę, gdy sięgnęłam
po nią. To była o wiele lepsza perspektywa niż samotny spacer do domu. Weszłam
za nim do salonu, a tam dostrzegłam już mężczyzn rozgoszczonych na kanapie oraz
pojedynczych fotelach. Przyuważyłam, że jeden osobny jest wolny, więc
czmychnęłam tam szybko. Zorientowałam się od razu, że rozmowa przebiega na
temat sprzętu muzycznego oraz instrumentów, które będą brane pod uwagę podczas
festiwalu.
- Ja się z moją Lady nie rozstanę. To jedyna kobieta,
która mnie nie zdradziła – widziałam, jak Hidan rzuca tęskne spojrzenie za
siebie, w kierunku schodów w dół.
- Lady? – Mruknęłam i upiłam parę łyków.
- Jego gitara, ta którą męczy od
samego początku – odpowiedział mi konspiracyjnym szeptem Deidara, po czym dodał
– nie jest zbyt zaawansowana, więc… - puścił mi oczko, a chwilę później mogłam
dosłyszeć groźny głos białowłosego.
- A Ty co już nią manipulujesz,
blondyneczko – widziałam, jak rzuca mu spojrzenie spod powiek, gdy pił już swoje
drugie piwo.
- Ja tylko uprzedzam naszą drogą
Saki – uniosłam brwi do góry na to zdrobnienie – o Twoich wspaniałych umiejętnościach.
- Uwierz, moje umiejętności są ponad przeciętne –
uśmiechnął się chytrze w jego kierunku.
- Dlatego nie możesz znaleźć sobie
kobiety? – Dogryzł mu Kisame. Dostrzegłam, jak Itachi tylko siedzi rozparty na
fotelu i przysłuchuje się tej wymianie zdań. Jednak wydawał się rozluźniony, a
mały uśmiech błąkał się po jego ustach. Sama nieco wykrzywiłam swoje, gdy
widziałam, że jest rozbawiony.
- Hola! Mam przypomnieć u kogo
wylądowała ta gorąca laska z ostatniego koncertu? – Obruszył się mężczyzna i
chwycił wolną ręką za oparcie kanapy.
- Chodzi mu o taką na stałe,
nasz Casanovo – zakpił Deidara, a
chwilę później kulił się za oparciem mojego fotela, gdy tamten rzucił mu
nieprzyjemne spojrzenie. Nagle jednak skierował je na mnie, a uśmieszek
wykrzywił jego usta. Oho.
- Sakuro, skarbie – wstał, a
następnie zgiął się w pół przede mną, wyciągając dłoń przed moją twarzą –
zostaniesz mą wybranką? – Wiedziałam, że z premedytacją się zgrywa i bez
żadnych skrupułów odtrąciłam jego dłoń.
- Chyba w snach – parsknęłam
śmiechem, gdy udawał urażonego i niczym ugodzony w samo serce nieszczęśnik,
osunął się na swoje poprzednie miejsce.
- Pozostaje mi pozostać takim,
jaki jestem – podsumował i zasalutował dłonią, żegnając niechybną przyszłość. –
Swoją drogą – zaczął i miałam wrażenie, że ten temat jeszcze się nie zakończył
– ilu miałaś facetów?
- A co to ma do rzeczy? –
Zawinęłam kraniec podkoszulki wokoło dłoni. Widząc jednak, że nie zamierza
odpuścić westchnęłam.
- Ani jednego – odpowiedziałam po
dłuższej chwili. Poczułam na sobie nawet zaciekawiony wzrok bruneta – no co? –
mruknęłam w butelkę.
- Ale chyba już się chociaż z
kimś obściskiwałaś, co? – Deidara wychylił się zza mojego fotela i poczułam,
jak unosi się nad moim lewym ramieniem. Odbiłam w drugą stronę.
- Nie – spojrzałam zażenowana w
okno, które było naprzeciwko. Nagle zainteresowała mnie latarnia na zewnątrz,
która oświetlała drogę. Usłyszałam cichy gwizd Kisame, a Hidan wbił we mnie
niedowierzający wzrok.
- Przypomnij mi, ile masz lat? –
Ten ostatni podjudzał mnie dalej. Prychnęłam zirytowana, ale odpowiedziałam,
grając dalej w jego grę.
- Dwadzieścia trzy.
- Ha! Dwadzieścia trzy i nigdy
się nawet nie całowałaś – pokręcił głową.
- Boże, jesteś groszy jak baba –
odparłam wpatrując się w niego. On jedynie posłał mi buziaka w powietrzu, przez
co tylko dał potwierdzenie moich słów.
- Powinnaś się bać – usłyszałam
szept przy swoim uchu i automatycznie się wzdrygnęłam – zupełnie niewinna
kobieta, wśród czterech dojrzałych mężczyzn. – Skrzywiłam się i zupełnie nie
przejmując jego słowami, dłonią popchnęłam jego policzek, gdy przybliżył twarz
do mojej.
- Ygh –
skrzywiłam się, gdy poczułam, jak jego ślina rozmazuje mi się na wnętrzu ręki.
Tamten obrażony sam otarł swoją twarz i ze skrzyżowanymi dłońmi usiadł na
drugim końcu kanapy.
- Jesteś atrakcyjną kobietą –
motylki w brzuchu pojawiły mi się, gdy dostrzegłam, kto jest autorem tych słów
– dziwne, że nigdy nie miałaś nikogo – Itachi uniósł butelkę do ust i nie
przerywając kontaktu wzrokowego wziął kilka łyków. Przełknęłam cicho ślinę i
wzruszyłam ramionami.
- Gdybyś jakimś cudem natknął
się na mnie parę lat wcześniej, to nawet byś nie zwrócił na mnie uwagi –
powiedziałam i aby ukryć gorycz w moim głosie zastąpiłam ją autentyczną z
butelki.
- To kim byłaś? – Hidan
zaciekawiony pochylił się do przodu i oparł łokieć o kolano.
- Nikim – odpowiedziałam ze
smutnym uśmiechem i dokończyłam w kilku szybkich pociągnięciach całą butelkę.
- Każdy jest kimś, niemożliwe
byś była nikim – Uchiha zaakcentował
to
ostatnie słowo patrząc, jak odstawiam szkło na stół. Nie odpowiedziałam – Kuroi Namida, hm?
- Tak wyglądało moje życie wtedy
– oparłam się na fotelu i odchyliłam głowę do tyłu. Nieprzyjemne wspomnienie,
gdy kuliłam się z zimna i głodu, sprawiło, że zacisnęłam mocno powieki. Nie
chciałam o tym pamiętać. Pozwalało mi to doceniać to, co mam, jednak wciąż
pozostawiało na mojej duszy ogromne piętno.
- Pełne bólu i bez nadziei na
jutro – przykryłam ręką oczy i zaśmiałam się żałośnie. – Cholera – zaklęłam pod
nosem. Nie zamierzałam płakać, jednak było to ciężkie. Poczułam, jak ktoś
uspokajająco pogłaskał moją rękę, a słodki uścisk zapętlił się. Stał nade mną
Itachi. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Potem bez słowa podał mi
kolejną butelkę i przysiadł się na podłokietniku mojego fotela. Odczułam dziwny
spokój, dzięki jego obecności. Tym drobnym gestem pokazywał mi, że nie musiałam
mówić niczego więcej i że był obok.
Pudełko zostało jednak
otworzone, a ja nie potrafiłam tak łatwo już go zamknąć. Ciemne ulice
przelatywały mi przed oczami, wspomnienia zimna i smutku nie chciały mnie
opuścić. Czując, że z każdą sekundą znów narasta we mnie żałość wstałam
gwałtownie i wyszłam z salonu. Nie oglądałam się za siebie. W tym momencie nie
obchodziło mnie, czy wyjdę na nieuprzejmą czy jaka cholera. Musiałam się
stamtąd wydostać.
Weszłam do pomieszczenia, które
okazało się kuchnią z jadalnią i podeszłam do okna. Oparłam się bokiem o ścianę
przy nim, a moja głowa sama odnalazła podparcie. Przymknęłam oczy, przytulając
butelkę z alkoholem do piersi. Kim byłam, by otrzymywać aż taki dar, jakim jest
zespół czy wytwórnia? Ktoś taki jak ja nie powinien mieć niczego. Od samego
początku byłam spisana na straty, więc dlaczego walczę? I nagle w umyśle
pojawiła się mała, ciepła iskierka. Muzyka wypełniła moje uszy, gdy ktoś zaczął
wygrywać delikatne dźwięki na gitarze. Odetchnęłam ciężko i nie otworzyłam oczu
napawając się tą wspaniałością. Melodia była spokojna, wywarzona, kojąca. Czułam, jak moje oczy
wilgotnieją, a pod powiekami zbierają się łzy. Nie chciałam ich, nie chciałam
by ktokolwiek je oglądał. Zaczęłam mrugać szybko, a obraz nieco się wyostrzał.
Gdy wiedziałam, że nie uronię ani jednej, odwróciłam się powoli do tyłu. Itachi
stał niedaleko wejścia z gitarą akustyczną w rękach i wygrywał delikatne
dźwięki.
- To było pierwsze co napisałem,
zaraz po pożarze – powiedział, a muzyka się urwała. Posłałam mu smutne
spojrzenie.
- Przykro mi – wyszeptałam – z
powodu tego, co się stało – on w odpowiedzi wzruszył ramionami i odłożył
gitarę. Stanął ramię w ramię ze mną, lecz wzrok utkwiony miał w okno.
- Pokłóciłem się z matką tego
dnia – westchnął ciężko i przeczesał włosy odruchowo. – Chwilę później
wyszedłem do znajomego. Miał jakąś nową konsolę, albo coś w tym stylu –
prychnął na te słowa – godzinę później dowiedziałem się, że ktoś podłożył
ogień. – Podparł się ręką na wysokości głowy o ścianę. Widziałam ogromny ból w
jego oczach, gdy tak wpatrywał się przestrzeń przed nami. Jednak nie był on
tutaj, a myślami błądził po bolesnych wspomnieniach przeszłości. Miałam ochotę
wyciągnąć do niego dłoń, ale zawahałam się.
- Moja matka, mój ojciec i
młodszy brat nie przeżyli. Do dziś nie wiadomo, kto był sprawcą – jego dłoń
zacisnęła się na ścianie, aż kłykcie zabieliły się. Tym razem jednak nie
zrezygnowałam, widząc jak mocno go to godzi w serce. Nie wierząc w to, co robię
chwyciłam go za dłoń. Miał rozkosznie ciepłą skórę. Spojrzenie które mi posłał
spowodowało, że fala gorąca przeszła przez moje ciało. Chciałam zabrać rękę od
razu, jak tylko zdobyłam się na to, jednak on złapał ją w mocny uścisk. Nagle
zapomniałam o wszystkich tych smutnych wspomnieniach, zapomniałam o cierpieniu.
Jego spojrzenie i to wyznanie wystarczyło. Podszedł krok bliżej. Jego ręka
nagle znalazła się na moim policzku, lecz nic więcej nie zrobił. Wpatrywał się
w moją zarumienioną twarz i zaczął ją delikatnie gładzić. Wzięłam głęboki
oddech, czując słodki uścisk wewnątrz. Jego twarz, mimo, że taka sama, wydawała
się w tym momencie wręcz czuła.
- Teraz już nie masz wpływu na
to, co się wydarzyło. Dlatego czerp z tego siłę i z podniesioną głową przyj do
przodu – przymknęłam powieki nie mogąc wytrzymać intensywności tej chwili. Jego
słowa sprawiły, że odnalazłam w sobie spokój. Miał rację. Wszystko to było przeszłością i już nią pozostanie.
Byłam silna, bo udało mi się dotrzeć aż tutaj. Do tego momentu. Zaczął błądzić
palcami po moim podbródku, aż poczułam, jak zaczesuje mi pojedyncze kosmyki
włosów za ucho. Delikatny dreszcz przeszedł od mojej szyi, aż do kręgosłupa.
Otwierając powieki, widziałam intensywną czerń jego oczu. Mimowolnie
przesunęłam wzrok na jego usta.
- Itachi! – Krzyk, a następujący
po nim gwizd przerwał tę chwilę. Odsunęłam się od niego spłoszona, nie będąc w
stanie spojrzeć mu w oczy. Co ja
wyprawiam? – Co was tak długo nie ma?! – Głos Deidary roznosił się po całym
domu, a w tle było słychać rozmowę pozostałych mężczyzn. Oddychałam z trudem,
próbując uspokoić szalejące serce.
- Powinniśmy chyba wracać –
powiedział cicho, a ja jedynie kiwnęłam głową, uparcie wpatrując się przed
siebie. Minął mnie i zatrzymał się na krótką chwilę przy przejściu. Tym razem
widziałam, jak rzucił mi ostatnie, głębokie spojrzenie i wycofał się z
pomieszczenia.
Po kilku dłuższych minutach
uspokoiłam się i ruszyłam się z miejsca. Uniosłam butelkę do ust i nie mogłam
się powstrzymać, przed wypiciem na raz połowy z niej. Nie wiedziałam, co to
była za cała sytuacja. Nie mogłam się ruszyć, jak zahipnotyzowana poddając się
jego dotykowi. Chwyciłam się z szyję, przypominając sobie, jak blisko niej były
jego palce. Pokręciłam głową starając się odpędzić wszystkie myśli. Wyszłam
stamtąd pijąc kilka kolejnych łyków.
Wchodząc z powrotem do salonu
nie mogłam przeoczyć porozumiewawczych uśmieszków, które posłała mi pozostała
trójka. Niemniej nie skomentowali mojej dłuższej nieobecności. Usiadłam w
fotelu i słuchałam. Do samego końca żadne z nas się nie odezwało.
O godzinie dziesiątej, pod moim
blokiem zaparkowała czarna ciężarówka. Pięć minut temu dostałam smsa od Takedy.
Teraz na zewnątrz rozbrzmiało trąbienie, a gdy wyjrzałam na zewnątrz menedżer
stał oparty o samochód. Chwyciłam tylko kurtkę i torbę, a potem zbiegłam na
dół. Wszystkie szyby były przyciemniane oprócz tej z przodu. Poczułam
ekscytację i słodkie zniecierpliwienie na samą myśl o scenie, którą dzisiaj
zobaczę. Gdzieś tam pod powierzchnią był jednak jeszcze strach i niepewność.
Starałam się je odpędzać od siebie.
Wchodząc do furgonetki zastał
mnie mały chaos w postaci kłócących się znowu
Deidary i Hidana. Będąc z nimi przez te dwa miesiące przyzwyczaiłam się do
tego, że uwielbiali doprowadzać siebie do białej gorączki. Przywitałam się z
resztą zespołu i usiadłam na wolnym miejscu koło Itachiego. Spojrzałam na niego
niepewnie, ten jednak podpierał głowę na ręce i śledził wzrokiem świat za
oknem. Przyjemny zapach perfum dotarł do mnie i aż musiałam wziąć lekki oddech
przez usta, aby odpędzić od siebie niewłaściwe myśli.
Stałam na środku sceny i nie
mogłam uwierzyć w to, co widzę. Hala była przeogromna,
mogąca pomieścić tysiące ludzi. Węzeł stresu zawiązał mi się na myśl, że tak
wiele osób będzie oglądało mój debiut na żywo.
- Wspaniała, prawda? – Głos
Uchihy doszedł do mnie z lewej strony. Udało nam się wymienić ze sobą wcześniej
parę słów. Żadne z nas jednak nie wspominało o tym, co się wtedy wydarzyło.
Odwróciłam głowę w bok i dostrzegłam, że stanął w nieznacznej odległości ode
mnie i sam obejmował wzrokiem obszar przed nami.
- Tak – założyłam ramiona na
piersi. W międzyczasie grupa ludzi od nagłośnienia mignęła pod sceną, a mnie
coś zastanowiło – wszyscy mają się dowiedzieć o mnie dopiero jutro – kiwnęłam
głową w kierunku osób, które już znikali za kotarą – a jednak oni już teraz
będą wiedzieć, kto jest nową wokalistką.
- Prawda – podążył za mną
wzrokiem i odprowadził ich, aż nie zniknęli – jednak wytwórnia nałożyła na nich
obowiązek milczenia. Odszkodowanie jakie musieliby ponieść, jeśli jakakolwiek
informacja by przeciekła, zrujnowałoby ich na całe życie.
- Okrutne – mruknęłam.
- Ale skuteczne. Mają z tego
korzyści pracując w tym zawodzie – dostrzegłam, jak przeczesuje swoje długie
włosy. Dzisiaj nie spiął ich, dlatego bez problemu mogłam podziwiać ich
długość. Były prawie takie, jak moje. Mój róż ciągnął się aż do pasa, natomiast
jego czerń sięgała połowy pleców. Podkreślało to jego zdecydowany charakter i
wyostrzało rysy twarzy. Żałowałam, że nie chodzi tak codziennie.
- Słyszą utwory wcześniej. Nie
zapominając właśnie o takich nowinkach, jaką jesteś Ty – jego wzrok był
pociemniały, gdy patrzył na mnie. Rozkoszny dreszcz przeszedł po moich
ramionach i odwróciłam twarz na kolejną grupę, nie chcąc by zauważył mojego
lekkiego rumieńca. Co się z Tobą dzieje
dziewczyno. Westchnęłam przeciągle. Ah,
no tak. Jesteś w nim zauroczona. Szaleństwo musiało już mnie dawno ogarnąć,
jeżeli potrafiłam rozmawiać sama ze sobą. Czułam na sobie wzroki osób z obsługi
technicznej i wyraźnie widziałam, jak szepczą czasem między sobą.
- Który jest nasz występ?
- Ostatni – kiedy poczułam, że
moje emocje nieco się ostudziły, odwróciłam się z powrotem do niego – masz być
naszą bombą.
- Sakura! – Nie zdążyłam
odpowiedzieć czegokolwiek, gdy po scenie rozniosło się wołanie Takedy. Obok
niego stała młoda kobieta, może nawet moja rówieśniczka.
- Idź – Itachi kiwnął brodą w
ich kierunku.
- Tak jest – mruknęłam i
rzucając mu ostatnie spojrzenie, ruszyłam na koniec podestu. On natomiast stał
trzymając ręce w kieszeniach i czułam, jak z uśmiechem odprowadza mnie
wzrokiem.
- Sakura, poznaj Hikari –
menedżer wskazał dłonią na drobną blondynkę, ubraną w biały, zwykły podkoszulek
i dżinsy. To, co się na niej odcinało to miara krawiecka przewieszona przez
szyję – pomoże Ci dobrać strój sceniczny – mimowolnie spojrzałam po sobie,
zastanawiając się, co jest z moim aktualnym wyglądem nie tak.
- Witaj – powiedziała do mnie z
małym uśmiechem. Wydawała się sympatyczna.
- Cześć – odpowiedziałam i
podałam jej dłoń. Uścisk jej dłoni był bardzo pewny, co mnie nieco zaskoczyło.
- Chodź, idziemy do garderoby.
Póki tutaj wszystko będzie rozstawiane, to ja zajmę się Tobą – skrzywiłam się
leciutko na tę kwestię. Ona jednak jakby tego nie zauważyła i ruszyła gdzieś w
bok. Odchodząc widziałam tylko, jak usta Takedy układają się w ciche powodzenia.
Stojąc między tymi wszystkimi
ubraniami czułam się tak, jak bym miała zaraz dostać kręćka. Obserwowałam
tylko, jak Hikari mierzy mnie we wszystkich możliwych miejscach i zaczęła
przerzucać wieszaki. Mamrotała coś sobie pod nosem, a ja nie wiedziałam co mam
robić.
- Jesteś bardzo chuda. Ciężko
będzie znaleźć dla Ciebie coś dopasowanego tak, żebyś nie wyglądała jak
kościotrup – rzuciła mi oceniające spojrzenie przez ramię, gdy zatrzymała się w
połowie sekcji. – Ale nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie znalazła – zaśmiała
się sama do siebie i dalej przerzucała rzeczy. Podniosłam brew do góry i dalej
się nie odzywałam. Moją uwagę przykuło czarne futro, które było zawieszone w
kącie. Gdy podeszłam do niego i przejechałam po nim dłonią, nie mogłam uwierzyć
w jego miękkość. Moje było już nieco skołtunione, jednak dalej je uwielbiałam.
- Jest sztuczne. Nie akceptuje
naturalnego – usłyszałam za plecami głos kobiety – masz – okręciłam się do niej
i dostrzegłam, jak ma przewieszone przez ramię parę sukienek. Na szczęście
wszystkie były w ciemnych kolorach – tam po lewej jest przymierzalnia. Zawołaj
mnie, jak będziesz miała problem z zamkiem i wyjdź się pokazać.
- Mhm – udałam się we wskazanym
przez nią kierunku. Nie mogłam zaprzeczyć, że każda osobna kreacja była
wykonana z bardzo wytrzymałego i porządnego materiału. Gdy rozebrałam się do
bielizny, na mojej twarzy pojawił się grymas. Rzeczywiście wyglądałam jak sama
skóra i kości. Nie odżywiałam się odpowiednio, co odbijało się właśnie w taki
sposób. Szpetna blizna znaczyła cały mój jeden bok, od góry do dołu. Zacisnęłam
na niej rękę, a cała nienawiść do świata nagle na mnie spłynęła. Nie mogłam do
teraz zrozumieć, czym zawiniłam, aby mieć tak ciężko. Czym się różniłam od
innych?
- Gotowa?! – Pokręciłam głową
odpędzając od siebie negatywne myśli. Nie powinnam ponownie wkraczać na tę
ścieżkę. Było lepiej. Bez kolejnego
wahania zaczęłam wciągać na siebie pierwszy ciemnozielony materiał.
Pięć sukienek później miałam
dość. Ja sama wzięłabym pierwszą, która mi się podobała i nie zawracała sobie
dłużej głowy. Jednak tej kobiecie cały czas coś nie pasowało i wmuszała we mnie
kolejne ubrania. W końcu podała mi klasyczną, mocno przylegającą do mojego
ciała, małą czarną. Nie miała rękawów i utrzymywała się jedynie na biuście,
natomiast kończyła się trochę wyżej przed kolano. To co mnie zdziwiło, było
tym, jak dobrze się w niej czułam. Wychodząc na zewnątrz usłyszałam klaśnięcie
w dłonie.
- Idealnie – uśmiech rozjaśnił
jej twarz – ale czegoś mi brakuje. Czekaj – i jak szybko powiedziała, tak
uciekła. Wróciła z jednym, specjalnym
wieszakiem – będzie idealnie pasować. Możesz to wszystko zatrzymać – otworzyłam
usta, gdy tamta zakładała mi czarne futro na ramiona. Pokręciła głową – tak to
już jest. Bierz bez żadnych sprzeciwów.
- Dziękuję – pierwszy raz od
początku uśmiechnęłam się do niej i poprawiłam na ramionach kurtkę. Wyglądało
to rzeczywiście nieźle. Obróciłam się dookoła, oglądając ze wszystkich stron.
- Dobra, ściągaj to już i idź na
scenę. Musicie się wyrobić, zanim jeszcze ostatnie zespoły przyjdą – kiwnęłam
głową i chwyciłam koniec kotary.
Przed siedemnastą wyszliśmy
stamtąd. Idąc widziałam, jak Takeda i reszta zespołu mają zadowolone miny.
Wsiedliśmy do busa, który czekał już zaparkowany na tyłach budynku.
- Wszystko jest gotowe –
menedżer odchylił się z przedniego siedzenia do nas, zaraz po tym, jak
ruszyliśmy – będziesz chciała coś powiedzieć na początek? – Dopiero po jakimś
czasie załapałam, że mówi do mnie.
- To znaczy?
- Przywitać się, bądź coś podobnego?
– Tak naprawdę nie zastanawiałam się nad tym, że będę miała możliwość
powiedzenia czegoś do tłumu. Tak bardzo skupiłam się na muzyce, że ta kwestia
mi umknęła. Wzruszyłam ramionami.
- W sumie mogłabym po pierwszym
utworze się odezwać. O wiele lepiej by to pasowało – on jedynie kiwnął głową w
potwierdzeniu.
- Co, to już pozostawiam Tobie –
po jego słowach odwróciłam głowę w bok patrząc na mijane ulice. To już jutro. Odetchnęłam cichutko.
Ćwiczyliśmy przez ostatnie miesiące naprawdę dużo i miał właśnie nadejść
ostateczny sprawdzian. Byłam pełna obaw, jednak perspektywa wystąpienia jako
oficjalny członek zespołu napełniała mnie mocą. Nie byłam sama na tej wielkiej
scenie. Miałam osoby, na których mogłam polegać. Mimo, że znaliśmy się naprawdę
krótko, wiedziałam, że będziemy tam jako jedna całość. Jako Akatsuki.
Moje odosobnienie nie trwało jednak dłużej jak
pięć minut, gdy poczułam lekkie szturchnięcie.
- Hm? – Odwróciłam się zamyślona
w bok i napotkałam czarne spojrzenie Itachiego.
- Trzymaj – podawał mi
niezaklejoną kopertę.
- Co to? – Zaciekawiona
chwyciłam ją. Niepewnie odchyliłam ją i z wnętrza wyciągnęłam bilety. Jednak
nie były takie zwykłe – Vip.
Spojrzałam na niego niezrozumiale.
- Daj je tym, których chciałabyś
zaprosić. Tylko zespoły otrzymują je, jeśli chcą mieć rodzinę, czy kogokolwiek
innego za kulisami w tym dniu. Zamrugałam parę razy mile zaskoczona.
- Dzięki – uśmiechnęłam się
szeroko i nagle poczułam szczęście na myśl, że będę mogła mieć Ino blisko
siebie. Zacisnęłam lekko dłonie na plastikowych plakietkach.
Wychodząc z samochodu nie udałam
się do domu, a skierowałam się w inną stronę. Chciałam się z nimi w końcu
zobaczyć. Przez te wszystkie próby, ostatni raz, gdy spędzałam z nimi czas,
było to dwa tygodnie temu. Zatęskniłam za piskliwym głosem Ino i uspakajającym
ją Kibą. Po jakimś czasie zapukałam do drewnianych drzwi. Otworzył mi szatyn i
od razu na powitanie przytulił.
- Sakura! No nareszcie, wchodź –
wciągnął mnie do mieszkania. Zza drzwi niedaleko słyszałam szum wody – Ino jest
pod prysznicem. Zaraz powinna wyjść.
- No okej, okej – usiadłam na
kanapie z nogami skrzyżowanymi po turecku. Kiba natomiast poszedł do kuchni i
zaczął grzebać za czymś w szafkach – jak tam w klubie? – Zapytałam i wzrokiem
omiotłam całe pomieszczenie. Mieszkali w kawalerce, która jak na swoje
standardy była bardzo obszerna. Salon połączony był z aneksem kuchennym i
przedpokojem. Osobnym pomieszczeniem była tylko łazienka.
- Nie najgorzej – postawił na
stoliku przede mną paczkę chrupek i butelkę wody. Chwilę później zabrzęczały
odbijające się o siebie szklanki – szef przyjął na Twoje miejsce jakąś
małolatę. Strasznie narzeka, ale idzie to znieść – zaśmiałam się pod nosem.
- Przyzwyczai się – wzięłam z
paczki parę krążków – ile ma lat?
- Może ledwo osiemnastkę
skończyła.
- Huh – westchnęłam – dziwię
się, że ją przyjął.
- Szukał kogoś na Twoje miejsce
i jedynie ona się zgłosiła. Zaczyna się sezon występów w klubie, więc rozumiesz
– pokiwałam głową w zgodzie. Zawsze było wtedy dwa razy więcej ludzi, więc i
dwa razy więcej roboty. Trójka osób za barem nawet wtedy nie wystarczała, a co
dopiero dwójka. Drzwi od łazienki otworzyły się idealnie w momencie, jak brałam
kilka kolejnych chrupek. Wyszła z nich Ino w luźnych ubraniach i ręcznikiem
suszyła głowę.
- Z kim tak gadasz? – Nie mogła
mnie zauważyć, bo wciąż wycierała włosy, przez co miała zasłonięte oczy.
- Przyjaciółki nie poznajesz? –
Odrzuciła blond kosmyki na boki, a na jej twarzy pojawił się szeroki
uśmiech.
- O Ty mała lafiryndo – rzuciła
we mnie mokrym materiałem, a ja odrzuciłam go ze śmiechem na bok – rozumiem, że
sława aż tak bardzo odbiła Ci do
głowy, że zapominasz o starych śmieciach? – Poruszyła śmiesznie brwiami. Ja za
to w odwecie podniosłam białą kopertę w górę.
- Ale popatrz jaka jestem
wspaniałomyślna – puściłam jej oczko – chcecie iść na festiwal? – Musiała chyba
złapać chwilę, aby całkowicie zrozumieć moje słowa.
- Co? – Pisk, a potem poczułam,
jak Ino rzuca się na mnie i wyrywa bilety z mojej dłoni – jesteś genialna –
pocałowała mnie w policzek, natomiast ja objęłam ją w pasie. Oglądała karty z
każdej strony i chichotała pod nosem jak podlotek.
- Ej, nie zabieraj mi dziewczyny
– powiedział w żartach Kiba widząc, jak się obejmujemy.
- Spokojnie. Jest cała Twoja –
przetarłam oczy ręką, chcąc odgonić zmęczenie, które nagle mnie ogarnęło –
chciałabym byście byli tam ze mną.
- Oczywiście, że będziemy –
czułam, jak ogarnia mnie radość, gdy widziałam, że mam tak wspaniałych przyjaciół.
Byli dla mnie wszystkim, co definiowało dla mnie rodzinę – siostrę i brata.
- Jacy oni są? – Jakieś parę
minut później usłyszałam pytanie z ust przyjaciółki. Wzruszyłam ramionami nie
wiedząc, co dokładnie miałabym jej powiedzieć.
- W porządku.
- Spokojnie Ino – Kiba
przytrzymał ją w pasie nieco mocniej, gdy siedziała obok niego – bardzo
prawdopodobne, że spotkasz ich jutro.
- No tak, ale wiesz. To też
inaczej, gdy spędzasz z nimi w sumie co drugi dzień – rozparła się wygodnie na
kanapie i oparła głowę o jego ramię. W tamtym momencie poczułam coś, czego
nigdy się nie spodziewałam. Mała igiełka zazdrości ukuła mnie w serce, gdy tak
patrzyłam, jak siedzą wtuleni w siebie. Nigdy mi to nie przeszkadzało, a jednak
teraz musiałam odwrócić wzrok.
- Są bardzo utalentowani –
podparłam brodę o kolano i wykręciłam palec wskazujący – hałaśliwi i
nieokrzesani – przewróciłam oczami na wspomnienie wszystkich kłótni znanej
dwójcy – ale przede wszystkim są przyjaciółmi. Miło się na nich patrzy –
uśmiechnęłam się na samo wspomnienie ich wszystkich razem. Byli naprawdę
blisko, a zespół zdawał się spajać ich wszystkich ze sobą. Wciąż nie mogłam uwierzyć,
że zaakceptowali właśnie mnie. W pamięci miałam to, co powiedzieli o Konan.
Musieli na pewno przeżyć razem z nią tę stratę. Nie mogłam sobie nawet
wyobrazić tego bólu, który ona musiała czuć. Z pewnością był to dla niej
ogromny cios, skoro zdecydowała się na taki krok, aby opuścić zespół. Z drugiej
strony mój rozsądek podpowiadał mi, że powinna bardziej docenić to, co tworzyła
razem z nimi. To właśnie w tym mogła odnaleźć na nowo swoją siłę. A ostatecznie
wybrała, by poddać się. Mogłam mieć nadzieje, że nie pozostaje sama w tej
sytuacji. To było najgorsze, czego mogłaby doświadczyć.
- Zaśpiewasz nam coś? – Kiba
przerwał moje wewnętrzne przemyślenia. Musiałam wyłączyć się na nieco dłużej,
bo dostrzegłam, że Ino zdążyła już wyrzucić puste opakowania ze stołu.
- A co chcielibyście? –
Wyprostowałam się i posłałam im nieco zmęczony uśmiech. Próba nieco mnie
wyczerpała, jednak dla nich mogłam zrobić wyjątek.
- Może jutrzejsze utwory? –
Zaproponowała Ino z uśmieszkiem.
- Naprawdę chcesz sobie zepsuć
występ? – Pokręciłam głową niedowierzając. Jak zawsze pozostawała bardzo, ale
to bardzo niecierpliwa. Wydęła usta w dziubek i zmrużyła oczy – teoretycznie
nie powinnam wam tego zdradzać.
- Och, daj spokój – zaczęła
machać rękami oburzona i oparła się o zagłówek, za moimi plecami. Odchyliłam
głowę do tyłu – a może napisałaś coś nowego? – Błysk rozświetlił się w jej
oczach na to pytanie. Pokręciłam przecząco głową.
- Na razie skupiliśmy się na
festiwalu – jęknęła zrezygnowana – ale – zacięłam się i specjalnie przeciągnęłam
ten moment niepewności. Trzepnęła mnie w ramię – no już, już – zaśmiałam się i
obróciłam się do niej bokiem. – W następnych tygodniach będziemy pracować nad Rose. Spodobała im się.
- To świetna wiadomość – Kiba
również podjął temat i z wesołą miną uniósł kciuk do góry – choć nie wiem, co
by tam w niej było do poprawiania – rzucił mi chytry uśmiech.
- A tego już się przekonacie –
odwzajemniłam się.
Spędziłam z nimi wtedy jeszcze
jedną, bardzo przyjemną godzinę. Musiałam jednak wrócić już do siebie. Czułam
się wyczerpana, a na następny dzień już od dziewiątej miałam być na nogach.
Festiwal zaczynał się dopiero o siedemnastej. Nasz występ był przewidziany na
dwudziestą pierwszą, jednakże Takeda uparł się, że przyjedzie po nas w
okolicach godziny dziesiątej. Musiał mieć opracowany widocznie jakiś plan,
skoro nie dał nam choćby zaprotestować.
Kładąc się do łóżka czułam tak
wielkie podekscytowanie, że musiały minąć dwie godziny zanim zasnęłam. Jutro
miałam stać się kimś więcej niż tylko Sakurą. Miałam być częścią większego
projektu, który wręcz uwielbiają
ludzie. Stresująca była ta myśl, a przede wszystkim obezwładniająca. Jak mogłam
uważać, że jestem w stanie dorównać im? A jednak byłam tam. Wpierana nie tylko
przez Ino i Kibę, ale również i przez nich – tych, którzy dali mi szansę na
pokazanie się, jako postać w świecie muzyki. Przerażało mnie to, że tak
naprawdę byłam rzucana na głęboką wodę. W końcu czym były moje doświadczenia z
pojedynczych występów w klubie? Kochałam muzykę, więc wiedziałam, że będzie ze
mną i że to właśnie dla niej to wszystko robię. A przy tym dla samej siebie. To
była kwestia, w której zawsze pozostawałam egoistką.
Przymykałam powieki, jednak
brzęczenie telefonu zwróciło moją uwagę. Zaciekawiona sięgnęłam po niego, a
serce zaczęło mi szybciej bić, widząc od kogo jest wiadomość.
Jak się czujesz przed jutrem?
- Itachi
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Przyjemne uczucie wypełniło mnie od wewnątrz, gdy uświadomiłam sobie, że myślał o mnie. Szybko wstukałam odpowiedź.
Zestresowana.
Nie czekałam dłużej jak dziesięć
sekund, a ponownie napisał.
Będzie dobrze.
Przymknęłam powieki napawając
się tym nowym uczuciem zainteresowania. Pojawiła się więc i kolejna sprawa. Itachi. Westchnęłam zakładając rękę na
oczy. Skupiałam się na swojej pasji, aż nie zaczęłam uważniej odbierać swoje
własne reakcje na jego obecność. To, co wcześniej przyciągało moją uwagę,
zamieniło się w cichą fascynację i chęć posiadania. Chciałam widzieć go
codziennie. Obserwować jego pewną siebie postać. Nieugiętą postawę, gdy trzymał
w rękach gitarę. Jego smukłe i zręczne palce, które wygrywały skomplikowane
nuty. Kosmata myśl przemknęła mi po umyśle, co jeszcze mógłby z nimi wyprawiać. Nie mogłam zapomnieć o tej chwili,
która była wtedy między nami. Przyjemne dreszcze przechodziły po mnie, gdy
przypominałam sobie jego wzrok, który tak zawzięcie mnie obserwował. Ciepło
jego dłoni i to, jak delikatnie muskał moją skórę obezwładniało mnie
całkowicie. Robił to z taką czułością, jakbym miała się zaraz rozpaść. Musiałam
wziąć głęboki, drżący oddech, by całkowicie nie zatracić się w tym wspomnieniu.
Zagryzłam wargę, a w umyśle miałam obraz jego rozchylonych ust, gdy myślał nad
czymś intensywnie. Mimo, że były wąskie, to kusząco wodziły mnie za każdym razem.
Nie mogłam zliczyć też, ile razy myślałam o tym by samej wpleść palce w jego
piękne, długie włosy. Wydawały się rozkosznie miękkie, gdy rozsypywały się na
boki za każdym razem, gdy na próbach poprawiał je. Był dla mnie niczym zakazany
owoc. Kusił, a jednak powstrzymywałam się przed sięgnięciem po niego.
Wpadłam po same uszy. Nie było
już odwrotu.
Shayen: Niecierpliwa ze mnie bestia. Mając już tak wiele rozdziałów do przodu, nie mogę się powstrzymywać i mam ochotę co rusz dodawać następną część. XD
W kolejnej już występ. :3 Nie powiem, jaram się jak pochodnia nim i był okres, jak czytałam go parę razy. Więc tego, zapraszam za tydzień? XD
Będzie krótko... JAK TEN CZAS ZAPIERDZIELA TO JUŻ 3 ROZDZIAŁ! Matko, zanim się obejrzę, będzie koniec. Jeny... serio... człowiek się starzeje. Smutne to.
OdpowiedzUsuńKorzystając z tego, że internet ma dobry humor. Chwilowo.
To jestem.
Za każdym razem jak czytam ten tekst o porównaniu Ino do Deidary leżę i kwiczę - jak świnka. A może chrumkam? Do wyboru do koloru.
I te teksty Hidana... ja mam wrażenie, że on nie wie co to ogłada. I zachowuje się trochę tak jakby wiecznie był niewyżyty. Znajdź mu babę, albo dwie, ewentualnie 3, niech go tam uspokoją xDDDD
Dobra, sorry, zapomniałam o gitarze XDDDDDD
23 lata bez faceta i się nawet nie całowała TOĆ TO GATUNEK WYMARŁY, ponoć.
Przeszłość Itachiego to dla mnie cios prosto w serce. Kurde to boli za każdym razem, za każdym.
Później tekst mi jakoś przeleciał i rozbudzałam się w momentach, gdy Itachi pojawiał się na horyzoncie. Mr mr mr ]:->
No i ten ostatni fragmencik. CUD MIÓD.
ZARUMIENIŁAM SIĘ <3
BUZIACZKI :*
Jestem zła. Wcisnęłam coś na moim komputerze, że cofnęło mi stronę i skasowało komentarz. Ugh...........................kropkaKropka..kropka
UsuńJa sama jestem zdziwiona, że to już trzeci rozdział! Przeraża mnie to, jak szybko ten blog doczeka się epilogu. No masakra!
Czas może i ucieka, ale my pozostaniemy wiecznie piękne i młode. HALO.
Uh, ja sobie już porozmawiam z Twoim internetem. Nie ma zabierania Blue. O nie, nie, nie.
Cóż, mój Hidan.. hehehehe. Ja już osobiście się nim zajmę i dam mu odpowiednią opiekę. 8) Oczywiście w postaci odpowiednich zasobów, że aż odwidzą mu się tego typu teksty. Obiecuję. XD
To ZDECYDOWANIE gatunek wybrały, oj tak. Niestety. Ale hej, od czego są opowiadania? Pomarzyć zawsze można!
Przepraszam za uśmiercenie Sasuke. :x Ale! Na moje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że mam na oku coś związanego z nim.. więc heeeeeeh. Zostanie mi to wybaczone? :3
Cieszę się, że końcówka się podobała! Poszłam za radą. Może króciutko, ale znacząco! <3
Całusy!
Wszystko Ci zostanie wybaczone XDDDD
UsuńCoś w tym jest, że piękne i młode. Ostatnio pani w recepcji u lekarza, zapytała się mnie gdzie mam opiekuna, bo nieletnich samych nie przyjmują. Odmłodziła mnie o jakieś 6 lat. TERAZ JUŻ WIEM, ŻE KOSMETYKI, KTÓRYCH UŻYWAM, DZIAŁAJĄ! XDDDDDDDDDDDDDDD
No leci strasznie, ale zobacz, że jak już będą wszystkie rozdziały dostępne to sobie będzie można historie na raz przeczytać całą XDDD hehe
Mój internet od jutra powinien już działać szybko i sprawnie #Warszawa -> to chyba jedyny plus tego miasta. DOBRY ZASIĘG XD
Żarciki zawsze na plus ;D Teraz z tym Saskiem to mnie zaintrygowałaś. Będę pilnować.
WIELKI BRAT PATRZY
BUZIA :*
O TY SKUBANA. Daj mi cynka co to za kosmetyki. XD
UsuńPrawda, prawda! Będzie okazja przeczytać wszystko. :D Boję się tylko, że może nie będzie to aż tak spójne. Nie wiem, moje wydziwasy. xd
Oookej! Niech patrzy. Będę przygotowana, gdy czas nadejdzie. 8)
<3
Przyznam, że czego innego oczekiwałam po tej rozmowie na początku, ale reszta rozdziału zdecydowanie ją zrekompensowała. <333
OdpowiedzUsuńChciałabym powiedzieć, jaki moment był najlepszy... ale musiałabym chyba powiedzieć o całości. xd
Komentarze Hidana mnie rozwalają. Rozłożyłaś mnie nimi na łopatki. I ta jego propozycja... Jak tak dalej pójdzie, to zacznę ich shippować. ^^ Hidan, odwal się od Sakury! Ona może być tylko z Itachim! Nie zmieniaj mojego postrzegania!
Szczęka opadła mi na podłogę. Leżała tam od momentu ich rozmowy o życiu uczuciowym Sakury, aż do sceny w kuchni.
Zrobiło mi się smutno, kiedy Sakura stwierdziła, że była nikim.
Ale później, jak Itachi za nią poszedł, ta ich rozmowa i te spojrzenia i doknięcie... Awwww... Zaczęłam piszczeć! xd
Ale byłam zła, jak ich wtedy zawołali. Tak się nie robi. :C
Yhh... te ostatnie przemyślenia Sakury były... wow. Zrobiło mi się po nich gorąco. Po prostu cuuuuudo!
Pozdrawiam. :*
Właśnie chciałam uprzedzić wcześniej, że ich początkowa rozmowa będzie tak bardzo, bardzo niezobowiązująca. W końcu nie znali się za bardzo, a nie chciałam już od samego początku rzucać ich na głęboką wodę. :) Ale cieszę się, że reszta wykupiła winy! <3
UsuńSkradłaś mnie tymi słowami, dziękuję! Uhmm. I tak, Hidan. Aż sama nabrałam ochoty na napisanie czegoś z nim, bo tak mi swobodnie przychodzi jego osoba, że to niesamowite. ~ Ale nie ma na razie. ItaSaku na pierwszym miejscu! <3
Cieszę się, że takie wrażenia wywołały w Tobie doświadczenia Sakury i to jak to wszystko się toczy. Dziękuje za wszystkie słowa! Bardzo, bardzo. <3 Jest to dla mnie nieocenione i tak motywuje dalej, że wohooo. :*
Pozdrowienia!
Uwielbiam te porównania wyglądu Deidary i Ino. Nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz widzę jakie to trafne! Może to jakaś ukryta opcja bliźniacza? ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo jak rozwija się relacja Sakury i Itachiego. Dynamicznie, ale subtelnie. Dobrze masz to wyważone. I ten Twój Itachi! Już się ostatnio nim zachwycałam, ale miałam przed oczami ten moment, w którym rozpuścił włosy jak taką scenę z filmu pokazaną w zwolnionym tempie xD.
Bardzo mi się podobał rozdział i mam nadzieję, że występ na festiwalu będzie wielkim sukcesem dla zespołu, a przede wszystkim dla Sakury. No i oczywiście liczę na to, że Deidara pozna swoją zaginioną siostrę bliźniaczkę Ino ;)
Buziaki! :*
A kto wie? Hej. Mam pomysł na nich, na kiedyś, kiedyś tam. :D
UsuńOh, dziękuję za te słowa!
I tak! Też potem czytając to, miałam przed oczami Itasia w zwolnionym tempie. Coś pięknego. XD
Tak, Deidara i Ino XD Ja się czasem zastanawiam,dlaczego oni są do siebie tak bardzo podobni. I tu nie chodzi tylko o twoje opowiadanie,ale też anime/mangę XDD To co podoba mi się w twoich blogach najbardziej to postać Hidana. No cholera, zboczeniec straszny, ale jaki słodki XDD Żałuję,że w anime nie rozwinięto bardziej jego życia.
OdpowiedzUsuńSakura i Itachi...ty wiesz co o nich myślę, zwłaszcza o Itachim XD Scena, w której ona się rumieni a on dotyka jej policzka przypomina mi scenę z takiego anime,typowego romansu. Oglądałam je ostatnio całą noc,zastanawiając się : KIEDY ON JĄ POCAŁUJE...ale nie pocałował,nawet w finale. Fuck. Dlatego mam nadzieję,że ty mi tego nie zrobisz kochana.
+ A tak poza tym to ja nadal czekam na 8 na DSO. Shayeeeen,prooszę XD
Pozdrawiam i buziaki :*
No właśnie ich podobieństwo jest bardzo, bardzo zastanawiające. Kurde. XD Albo Masashi zaczął rysowac potem Deia i nie ogarnął, że jest prawie jak Ino? Kto wie? XD
UsuńOh, tak! Kocham Hidana, bo mogę tak nim bajerować na lewo i prawo, że to jest aż uzależniające. 8) I cieszę się, że jest odbierany raczej pozytywnie. XD I ja również żałuję, że nie było nic o nim więcej! Bo postać naprawdę ciekawa.
OJOJOJOJ. Takie są najgorsze! Gdy ja obejrzę coś takiego bez żadnego rezultatu, mam potem depresję minimum tydzień i focha na anime z miesiąc. XD Spokojna głowa, nie będzie tak. XD
Finał będzie.. mymymymyyyyyy. Heeeh. No, także tego. Będzie ciekawie! 8)
Oh. Sought będzie! Ale nie wiem kiedy. Zaczął się drugi semestr, a ja czuję, że baterie mi siadają po połowie dnia. ;-; Postaram się zmobilizować! Parę akapitów mam już. Obiecuję!
Również pozdrawiam i całusy dla Ciebie. :*
Jeeez, jak ja odpowiadam nieskładnie. Przepraszam ;-;
UsuńMatkoMatkoMatko! Bardzo mi się podobał ten rozdział i szczerzyłam się jak głupia do monitora na sceny z Itachim :')) Tak samo jak i poprzedniczki, mnie też urzekło porównanie Ino i Deidary. W sumie charakterkami też pasują do siebie xd lecę dalej! :3
OdpowiedzUsuń