napis_starryhopes

Łączna liczba wyświetleń

Witaj.
Znalazłeś się na blogu z opowiadaniem fanfiction z mangi/anime Naruto. Wszystko, co tutaj tworzę jest w pełni moim pomysłem, a relacje między bohaterami mogą się nie zgadzać z oryginałem. Treść jest przeznaczona dla osób +18, dlatego nie odpowiadam, jeżeli ktoś niepełnoletni to przeczyta.
Zapraszam, S.

paring: ItaSaku
typ: świat rzeczywisty, romans, muzyka
autor: Shayen
data założenia: 05.02.2018
data zakończenia: 26.05.2018

Obserwatorzy

2/17/2018

rozdział trzeci

Następnego dnia siedziałam u Itachiego już od trzynastej, co było prawdziwym sukcesem, jak na mnie. Spałam łącznie pięć godzin, jednak podekscytowanie jakie mnie wypełniało, całkowicie odganiało zmęczenie. Wczoraj zdążyłam jeszcze wpaść do Ino i zgarnąć od niej starego rzęcha, jakim był laptop i przesłuchać utwór, nad którym pracowaliśmy razem. W między czasie oczywiście skusiłam się też na te, których chciałam posłuchać, więc zeszło mi to do siódmej. Szybka drzemka i tak od dwóch godzin siedziałam z mężczyzną w jego salonie, grając i śpiewając.
- Masz naprawdę dobry technicznie głos patrząc na to, że jesteś samoukiem – usłyszałam uwagę z jego strony. Odłożyłam wodę na stolik.
- Miałam bardzo dużo czasu na śpiew i granie.
- Ile tak naprawdę już zajmujesz się muzyką? – Zerknęłam na niego i mogłam dostrzec autentyczne zainteresowanie z jego strony.
- Może od trzynastego roku życia? – Zastanowiłam się nieco dłużej, ale nic się nie zmieniło – dostałam swoją pierwszą gitarę od opiekunki w sierocińcu – uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Nie pamiętam już twarzy tej kobiety, bo niecały rok później odeszła, ale instrument pozostał – potem jakoś samo wyszło, że co raz śmielej śpiewałam. Każde święta były moje – zaśmiałam się, przypominając sobie, gdy siadałam w świetlicy i na święta Bożego Narodzenia, czy na Nowy Rok wszyscy zbierali się tam by posłuchać jak gram. – Na początku jedynie wykonywałam znane, stare przeboje. Mogę? – Wskazałam brodą na gitarę, którą trzymał na kolanach. On bez słowa podał mi ją. Zagrałam pierwsze chwyty Send Me An Angel Scorpionsów i zaśpiewałam parę pierwszych wersów. Nagle urwałam.
- Znasz bardzo dobrze angielski – wzruszyłam ramionami.
- Powiedzmy, że szybko się uczę – wyciągnął do mnie dłoń, a ja oddałam mu instrument. Gdy tylko ustawił go ponownie wygodnie, kontynuował grę od tego momentu, gdzie ja przerwałam. Zaczął śpiewać. Ze zdziwieniem odczułam, że jego głos wnika aż w głąb mnie. Miał przyjemną, wręcz pieszczotliwą barwę. Przymknęłam powieki napawając się chwilą. Nie mogłam się powstrzymać i przy ostatniej zwrotce przyłączyłam się do niego. Nasze głosy splatały się i tworzyły jedną, spójną całość. Kiwałam się na boki w delikatny rytm.
- Ja zacząłem w wieku piętnastu lat – odezwał się, gdy skończył – ale zapewne to wiesz.
- To co mogłam się dowiedzieć z Internetu czy gazet, niekoniecznie musi odzwierciedlać prawdę – wzruszyłam ramionami i ponownie sięgnęłam po buteleczkę z wodą.
- Słuszna uwaga – uśmiechnął się w moim kierunku i sam wziął kilka łyków ze swojej – muzyka pozwalała mi zapomnieć o wszystkim. Liczyło się tylko to, że gram – ruszył kilka strun, a przyjemny dźwięk rozniósł się po pomieszczeniu – potem poznałem resztę zespołu…
- W szkole średniej – dopowiedziałam za niego.
- O proszę, a jednak coś czytałaś – zamaskowałam lekki uśmiech przykładając butelkę z powrotem do ust – fakt. Jednak na pewno nie było nigdzie tego, że początkowo wszyscy się nawzajem nienawidziliśmy.
- Huh? – Westchnęłam zadziwiona.
- Roztrzepana blondyneczka, Casanova, Ponurak i Ryba zmuszeni do wspólnego projektu społecznego – odchylił się na oparcie fotela, a przyjemny śmiech dotarł do moich uszu – myślałem, że się pozabijamy tam.
- To co się zmieniło? – Zaciekawiona podwinęłam nogi pod brodę i patrzyłam na niego uważnie. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy zaczęłam się czuć tak swobodnie.
- Napadli na Deidarę zaraz po tym, jak skończyliśmy swoje obowiązki pewnego dnia. Przybiegliśmy i pomogliśmy mu, jak tylko usłyszeliśmy jego wołanie. Nie powiem, trochę oberwaliśmy – rozwiązał węzeł na włosach, natomiast one opadły kurtyną wokoło niego. Serce zabiło mi szybciej – jednak od tamtego momentu nastąpiła pewna zmiana.
- Dobrze jest mieć takich przyjaciół – zahaczyłam paznokciem o materiał dżinsów na kolanach, nagle nieco skrępowana.
- Sama coś wspomniałaś, że masz jakąś przyjaciółkę...? – zagaił.
- Ino. Cóż, wyglądem przypomina Deidarę – zaśmiał się na to stwierdzenie – autentycznie. Nie żartuję – podniosłam rękę do góry, a drugą położyłam na sercu. Na moich ustach jednak również pojawił się uśmiech. Nie potrafiłam opowiadać o blondynce bez niego. Zbyt wiele wyjątkowych wspomnień z nią dzieliłam – ona jedyna mi pomogła, gdy najbardziej tego potrzebowałam.
- Rozumiem, że nie chodzi o zwykłe babskie sprawy? – Podniósł śmiesznie brwi do góry i nie mogłam się nie zaśmiać.
- To historia na kiedy indziej – odpowiedziałam. Nie czułam się na siłach, aby opowiadać o tym. Zwłaszcza osobie, którą znałam zaledwie dwa dni. No, powiedzmy.
- Jak uważasz – wzruszył ramionami i chwycił pewniej gitarę – koniec przerwy.

Tak też mijały kolejne dni. Spędzałam je z zespołem i z Itachim, pracując nad piosenkami. Przećwiczyliśmy też kilka innych, które wyszły od Konan. Miał być to dla mnie sprawdzian, czy rzeczywiście biorę to wszystko na poważnie. Nie miałam z nimi najmniejszego problemu, bo codziennie, po tych kilku godzinach pracy, wracałam i śpiewałam. Mimo, że nie zajmowałam się moimi, to czułam się szczęśliwa. Miałam w końcu jakiś cel. Nie odczuwałam jego braku aż do momentu, gdy w końcu go odnalazłam.
Poznawałam chłopaków co raz bardziej z każdym spotkaniem. Duszą tego towarzystwa zdecydowanie był Deidara, który wręcz w prowokujący sposób zawsze odzywał się do innych. Hidan niejednokrotnie nie zawahał się rzucić w moją stronę jakiegoś komplementu bądź sprośnego żarciku. Wtedy cała czerwona rzucałam w niego wszystkim, czym się dało. A to butelką, czy luźno leżącym kablem. Kisame i Itachi byli z nich wszystkich najbardziej spokojni. Tego ostatniego udało mi się poznać zdecydowanie o wiele lepiej, gdy spędzaliśmy prawie co drugie popołudnie razem. Sam na sam. Nie mogę zapomnieć tych wszystkich momentów, gdy uświadamiałam sobie, jak jest oszałamiająco przystojny. Każdy z nich był, jednak… czułam, że to, co ciągnęło mnie do Itachiego, było czymś innym. Przekonałam się, że oprócz tej opanowanej strony siebie, którą pokazywał publicznie, potrafił śmiać się bez skrępowania. A ten uśmiech był wart wszystkich skarbów świata. Z przerażeniem uświadamiałam sobie, że co raz bardziej jestem w nim zauroczona. Był stanowczą osobą, która wiedziała czego chce i nie bała się po to sięgnąć. Obawiałam się tego uczucia, bo nigdy jeszcze nie miałam z nim styczności. Nie robiłam nic w tym kierunku, bo nie chciałam się ośmieszyć. Najważniejszy w tym momencie był nasz występ i mój debiut. Jednak ciężko było mi pozbyć się z myśli tych wspomnień, gdy był wobec mnie delikatny czy uprzejmy. Niejednokrotnie pokazał, że potrafi być równie wyrozumiały, co wymagający.
Dwa dni przed festiwalem zaczęłam odczuwać cały ten stres. Gazety od tygodnia szumiały o tym, czy Akatsuki wystąpi na nim. Nigdzie nie przeciekła żadna informacja o mnie, więc jedno zmartwienie mi odchodziło z głowy. Nie musiałam się obawiać wyjścia z domu, jednak sam występ był wystarczająco przejmujący, bym zaczęła zawalać wszystko.
- Stop, stop, stop – zacisnęłam powieki, gdy stanowczy głos Uchihy przeciął pomieszczenie – Sakura, co z Tobą? – Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam swoje imię. Po raz kolejny źle wyciągnęłam dźwięk i tym razem nie zostało to zignorowane.
- Ja… - zacięłam się – nic – mruknęłam, a potem chwyciłam włosy w garść i zakręciłam. Przytrzymałam je dłużej.
- Jak to „nic”. Po raz kolejny popełniłaś błąd. Jeszcze wczoraj było wszystko dobrze – stanął naprzeciwko mnie, a ja nie mogłam wytrzymać jego intensywnego wzroku. Spięłam się jeszcze bardziej. Nie dam rady. Co raz szybciej czarne scenariusze przelatywały mi przez myśli. Co jeśli zostanę wygwizdana? Co jeśli nie będę odpowiednią wokalistką na poziom Akatsuki?
- Nie widzisz Itachi? – Kisame stanął po mojej prawej i położył mi dłoń na ramieniu – jest zestresowana – puściłam włosy i wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem co się ze mną dzieje – wydusiłam w końcu – nigdy wcześniej nie miałam problemu z wyjściem do ludzi – pokręciłam głową na boki. Widziałam, że Itachi przypatruje mi się wciąż z tą nieugiętą dociekliwością. Wzniosłam gwałtownie ramiona do góry.
- Dobra! Wygrałeś! – Obruszyłam się wiedząc dobrze, że przejrzał mnie od samego początku – co jeśli ludzie mnie nie zaakceptują? W końcu wcześniej była Konan, której głos jest niezastąpiony – chwyciłam się za głowę. – Przecież nikt mnie nie zna. Jak taki no name może w ogóle próbować się w takiej lidze? – Wskazałam na nich ramieniem, zataczając ogromne koło. Wszystkiego się spodziewałam; że nakrzyczą na mnie, podniosą głos, bądź w ogóle zdenerwują. Jednak donośny, kpiący śmiech Hidana mnie zaskoczył.
- Oh, Słonko – westchnął przeciągle – Chyba dawno nie miałaś mężczyzny, co? – Zaczerwieniłam się jak piwonia na jego uwagę. Wiedziałam co miał konkretnie na myśli. – Za dużo się przejmujesz. Jesteś zajebista – zamrugałam parę razy ze zdziwienia na jego stwierdzenie – sam muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie. Powątpiewałem w to, czy dorównasz Konan. Ale śpiewałaś dobrze, więc zgodziłem się na Ciebie – oparł się ramionami o krzesło, które ustawił przed sobą i usiadł na nim. – Teraz widzę, że jeśli utrzymasz poziom będziesz lepsza. Rozumiesz to? – Z rozdziawionymi ustami spojrzałam na niego, niedowierzając w co on opowiada. Poczułam jak Kisame klepie mnie po łopatce, a Deidara puszcza do mnie oczko.
- Więc przestań się użalać nad sobą – gdy wypowiadał ostatnie słowa, patrzyłam na Itachiego. On natomiast założył ręce na piersi i kiwnął głową, zgadzając się z nimi – a jeśli potrzebujesz szybkiego bzykanka na odstresowanie, zawsze możesz przyjść do mnie – zachłysnęłam się na to otwarte zaproszenie. Tym razem jednak nie zawahałam się i z pełną premedytacją rzuciłam w niego zośką. Włożyłam w uderzenie całą swoją siłę. Trafiłam idealnie w jego czoło, a piękny ślad znaczył je na czerwono.
- Sadystka! – Zajęczał i rozmasował miejsce po uderzeniu. Śmiech Kisame i Deidary zagłuszył jego dalsze narzekania.
Ta sytuacja jednak pomogła mi się odblokować. Słowa Hidana podniosły mnie na duchu i nie mogłam zaprzeczyć – bardzo się zdziwiłam wiedząc, jaką ma o mnie opinię. Połechtało to przyjemnie moje ego. Dało mi to taki pęd do działania, że po trzech kolejnych seriach z rzędu, śpiewałam tak, jak wcześniej – czysto i pewnie. Pokazywałam siebie.
Skończyliśmy tym razem o drugiej w nocy. Im bliżej festiwalu, tym dawaliśmy z siebie jeszcze więcej. Dzień przed, miała odbyć się próba nagłośnienia, a następnie generalna na samej scenie. Dlatego ten wieczór był dla nas ostatnim jako test naszych umiejętności. Wypowiedzenie w pracy złożyłam tydzień temu i dostałam natychmiastowe zwolnienie, uwzględniając wcześniejszą wypłatę. Nie było tego dużo, bo wiele godzin zerwałam na próbach, jednak wystarczająco, aby przeżyć miesiąc. Dokładając moje skromne oszczędności, byłam w stanie pociągnąć dłużej.
Ubierałam już buty przed drzwiami wyjściowymi, gdy doszedł do mnie głos Deidary zza pleców.
- Już uciekasz? – Odwracając się z jednym butem w ręce, dostrzegłam w rękach tamtego dwa piwa – napij się z nami. Jeszcze nie mieliśmy okazji – puścił mi oczko i wyciągnął jedną szklaną butelkę przed siebie. Nie zastanawiałam się dłużej jak sekundę, gdy sięgnęłam po nią. To była o wiele lepsza perspektywa niż samotny spacer do domu. Weszłam za nim do salonu, a tam dostrzegłam już mężczyzn rozgoszczonych na kanapie oraz pojedynczych fotelach. Przyuważyłam, że jeden osobny jest wolny, więc czmychnęłam tam szybko. Zorientowałam się od razu, że rozmowa przebiega na temat sprzętu muzycznego oraz instrumentów, które będą brane pod uwagę podczas festiwalu.
- Ja się z moją Lady nie rozstanę. To jedyna kobieta, która mnie nie zdradziła – widziałam, jak Hidan rzuca tęskne spojrzenie za siebie, w kierunku schodów w dół.
- Lady? – Mruknęłam i upiłam parę łyków.
- Jego gitara, ta którą męczy od samego początku – odpowiedział mi konspiracyjnym szeptem Deidara, po czym dodał – nie jest zbyt zaawansowana, więc… - puścił mi oczko, a chwilę później mogłam dosłyszeć groźny głos białowłosego.
- A Ty co już nią manipulujesz, blondyneczko – widziałam, jak rzuca mu spojrzenie spod powiek, gdy pił już swoje drugie piwo.
- Ja tylko uprzedzam naszą drogą Saki – uniosłam brwi do góry na to zdrobnienie – o Twoich wspaniałych umiejętnościach.
- Uwierz, moje umiejętności są ponad przeciętne – uśmiechnął się chytrze w jego kierunku.
- Dlatego nie możesz znaleźć sobie kobiety? – Dogryzł mu Kisame. Dostrzegłam, jak Itachi tylko siedzi rozparty na fotelu i przysłuchuje się tej wymianie zdań. Jednak wydawał się rozluźniony, a mały uśmiech błąkał się po jego ustach. Sama nieco wykrzywiłam swoje, gdy widziałam, że jest rozbawiony.
- Hola! Mam przypomnieć u kogo wylądowała ta gorąca laska z ostatniego koncertu? – Obruszył się mężczyzna i chwycił wolną ręką za oparcie kanapy.
- Chodzi mu o taką na stałe, nasz Casanovo – zakpił Deidara, a chwilę później kulił się za oparciem mojego fotela, gdy tamten rzucił mu nieprzyjemne spojrzenie. Nagle jednak skierował je na mnie, a uśmieszek wykrzywił jego usta. Oho.
- Sakuro, skarbie – wstał, a następnie zgiął się w pół przede mną, wyciągając dłoń przed moją twarzą – zostaniesz mą wybranką? – Wiedziałam, że z premedytacją się zgrywa i bez żadnych skrupułów odtrąciłam jego dłoń.
- Chyba w snach – parsknęłam śmiechem, gdy udawał urażonego i niczym ugodzony w samo serce nieszczęśnik, osunął się na swoje poprzednie miejsce.
- Pozostaje mi pozostać takim, jaki jestem – podsumował i zasalutował dłonią, żegnając niechybną przyszłość. – Swoją drogą – zaczął i miałam wrażenie, że ten temat jeszcze się nie zakończył – ilu miałaś facetów?
- A co to ma do rzeczy? – Zawinęłam kraniec podkoszulki wokoło dłoni. Widząc jednak, że nie zamierza odpuścić westchnęłam.
- Ani jednego – odpowiedziałam po dłuższej chwili. Poczułam na sobie nawet zaciekawiony wzrok bruneta – no co? – mruknęłam w butelkę.
- Ale chyba już się chociaż z kimś obściskiwałaś, co? – Deidara wychylił się zza mojego fotela i poczułam, jak unosi się nad moim lewym ramieniem. Odbiłam w drugą stronę.
- Nie – spojrzałam zażenowana w okno, które było naprzeciwko. Nagle zainteresowała mnie latarnia na zewnątrz, która oświetlała drogę. Usłyszałam cichy gwizd Kisame, a Hidan wbił we mnie niedowierzający wzrok.
- Przypomnij mi, ile masz lat? – Ten ostatni podjudzał mnie dalej. Prychnęłam zirytowana, ale odpowiedziałam, grając dalej w jego grę.
- Dwadzieścia trzy.
- Ha! Dwadzieścia trzy i nigdy się nawet nie całowałaś – pokręcił głową.
- Boże, jesteś groszy jak baba – odparłam wpatrując się w niego. On jedynie posłał mi buziaka w powietrzu, przez co tylko dał potwierdzenie moich słów.
- Powinnaś się bać – usłyszałam szept przy swoim uchu i automatycznie się wzdrygnęłam – zupełnie niewinna kobieta, wśród czterech dojrzałych mężczyzn. – Skrzywiłam się i zupełnie nie przejmując jego słowami, dłonią popchnęłam jego policzek, gdy przybliżył twarz do mojej.
- Ygh – skrzywiłam się, gdy poczułam, jak jego ślina rozmazuje mi się na wnętrzu ręki. Tamten obrażony sam otarł swoją twarz i ze skrzyżowanymi dłońmi usiadł na drugim końcu kanapy.
- Jesteś atrakcyjną kobietą – motylki w brzuchu pojawiły mi się, gdy dostrzegłam, kto jest autorem tych słów – dziwne, że nigdy nie miałaś nikogo – Itachi uniósł butelkę do ust i nie przerywając kontaktu wzrokowego wziął kilka łyków. Przełknęłam cicho ślinę i wzruszyłam ramionami.
- Gdybyś jakimś cudem natknął się na mnie parę lat wcześniej, to nawet byś nie zwrócił na mnie uwagi – powiedziałam i aby ukryć gorycz w moim głosie zastąpiłam ją autentyczną z butelki.
- To kim byłaś? – Hidan zaciekawiony pochylił się do przodu i oparł łokieć o kolano.
- Nikim – odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem i dokończyłam w kilku szybkich pociągnięciach całą butelkę.
- Każdy jest kimś, niemożliwe byś była nikim – Uchiha zaakcentował  to ostatnie słowo patrząc, jak odstawiam szkło na stół. Nie odpowiedziałam – Kuroi Namida, hm?
- Tak wyglądało moje życie wtedy – oparłam się na fotelu i odchyliłam głowę do tyłu. Nieprzyjemne wspomnienie, gdy kuliłam się z zimna i głodu, sprawiło, że zacisnęłam mocno powieki. Nie chciałam o tym pamiętać. Pozwalało mi to doceniać to, co mam, jednak wciąż pozostawiało na mojej duszy ogromne piętno.
- Pełne bólu i bez nadziei na jutro – przykryłam ręką oczy i zaśmiałam się żałośnie. – Cholera – zaklęłam pod nosem. Nie zamierzałam płakać, jednak było to ciężkie. Poczułam, jak ktoś uspokajająco pogłaskał moją rękę, a słodki uścisk zapętlił się. Stał nade mną Itachi. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Potem bez słowa podał mi kolejną butelkę i przysiadł się na podłokietniku mojego fotela. Odczułam dziwny spokój, dzięki jego obecności. Tym drobnym gestem pokazywał mi, że nie musiałam mówić niczego więcej i że był obok.
Pudełko zostało jednak otworzone, a ja nie potrafiłam tak łatwo już go zamknąć. Ciemne ulice przelatywały mi przed oczami, wspomnienia zimna i smutku nie chciały mnie opuścić. Czując, że z każdą sekundą znów narasta we mnie żałość wstałam gwałtownie i wyszłam z salonu. Nie oglądałam się za siebie. W tym momencie nie obchodziło mnie, czy wyjdę na nieuprzejmą czy jaka cholera. Musiałam się stamtąd wydostać.
Weszłam do pomieszczenia, które okazało się kuchnią z jadalnią i podeszłam do okna. Oparłam się bokiem o ścianę przy nim, a moja głowa sama odnalazła podparcie. Przymknęłam oczy, przytulając butelkę z alkoholem do piersi. Kim byłam, by otrzymywać aż taki dar, jakim jest zespół czy wytwórnia? Ktoś taki jak ja nie powinien mieć niczego. Od samego początku byłam spisana na straty, więc dlaczego walczę? I nagle w umyśle pojawiła się mała, ciepła iskierka. Muzyka wypełniła moje uszy, gdy ktoś zaczął wygrywać delikatne dźwięki na gitarze. Odetchnęłam ciężko i nie otworzyłam oczu napawając się tą wspaniałością. Melodia była spokojna, wywarzona, kojąca. Czułam, jak moje oczy wilgotnieją, a pod powiekami zbierają się łzy. Nie chciałam ich, nie chciałam by ktokolwiek je oglądał. Zaczęłam mrugać szybko, a obraz nieco się wyostrzał. Gdy wiedziałam, że nie uronię ani jednej, odwróciłam się powoli do tyłu. Itachi stał niedaleko wejścia z gitarą akustyczną w rękach i wygrywał delikatne dźwięki.
- To było pierwsze co napisałem, zaraz po pożarze – powiedział, a muzyka się urwała. Posłałam mu smutne spojrzenie.
- Przykro mi – wyszeptałam – z powodu tego, co się stało – on w odpowiedzi wzruszył ramionami i odłożył gitarę. Stanął ramię w ramię ze mną, lecz wzrok utkwiony miał w okno. 
- Pokłóciłem się z matką tego dnia – westchnął ciężko i przeczesał włosy odruchowo. – Chwilę później wyszedłem do znajomego. Miał jakąś nową konsolę, albo coś w tym stylu – prychnął na te słowa – godzinę później dowiedziałem się, że ktoś podłożył ogień. – Podparł się ręką na wysokości głowy o ścianę. Widziałam ogromny ból w jego oczach, gdy tak wpatrywał się przestrzeń przed nami. Jednak nie był on tutaj, a myślami błądził po bolesnych wspomnieniach przeszłości. Miałam ochotę wyciągnąć do niego dłoń, ale zawahałam się.
- Moja matka, mój ojciec i młodszy brat nie przeżyli. Do dziś nie wiadomo, kto był sprawcą – jego dłoń zacisnęła się na ścianie, aż kłykcie zabieliły się. Tym razem jednak nie zrezygnowałam, widząc jak mocno go to godzi w serce. Nie wierząc w to, co robię chwyciłam go za dłoń. Miał rozkosznie ciepłą skórę. Spojrzenie które mi posłał spowodowało, że fala gorąca przeszła przez moje ciało. Chciałam zabrać rękę od razu, jak tylko zdobyłam się na to, jednak on złapał ją w mocny uścisk. Nagle zapomniałam o wszystkich tych smutnych wspomnieniach, zapomniałam o cierpieniu. Jego spojrzenie i to wyznanie wystarczyło. Podszedł krok bliżej. Jego ręka nagle znalazła się na moim policzku, lecz nic więcej nie zrobił. Wpatrywał się w moją zarumienioną twarz i zaczął ją delikatnie gładzić. Wzięłam głęboki oddech, czując słodki uścisk wewnątrz. Jego twarz, mimo, że taka sama, wydawała się w tym momencie wręcz czuła.
- Teraz już nie masz wpływu na to, co się wydarzyło. Dlatego czerp z tego siłę i z podniesioną głową przyj do przodu – przymknęłam powieki nie mogąc wytrzymać intensywności tej chwili. Jego słowa sprawiły, że odnalazłam w sobie spokój. Miał rację. Wszystko to było przeszłością i już nią pozostanie. Byłam silna, bo udało mi się dotrzeć aż tutaj. Do tego momentu. Zaczął błądzić palcami po moim podbródku, aż poczułam, jak zaczesuje mi pojedyncze kosmyki włosów za ucho. Delikatny dreszcz przeszedł od mojej szyi, aż do kręgosłupa. Otwierając powieki, widziałam intensywną czerń jego oczu. Mimowolnie przesunęłam wzrok na jego usta.
- Itachi! – Krzyk, a następujący po nim gwizd przerwał tę chwilę. Odsunęłam się od niego spłoszona, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy. Co ja wyprawiam? – Co was tak długo nie ma?! – Głos Deidary roznosił się po całym domu, a w tle było słychać rozmowę pozostałych mężczyzn. Oddychałam z trudem, próbując uspokoić szalejące serce.
- Powinniśmy chyba wracać – powiedział cicho, a ja jedynie kiwnęłam głową, uparcie wpatrując się przed siebie. Minął mnie i zatrzymał się na krótką chwilę przy przejściu. Tym razem widziałam, jak rzucił mi ostatnie, głębokie spojrzenie i wycofał się z pomieszczenia.
Po kilku dłuższych minutach uspokoiłam się i ruszyłam się z miejsca. Uniosłam butelkę do ust i nie mogłam się powstrzymać, przed wypiciem na raz połowy z niej. Nie wiedziałam, co to była za cała sytuacja. Nie mogłam się ruszyć, jak zahipnotyzowana poddając się jego dotykowi. Chwyciłam się z szyję, przypominając sobie, jak blisko niej były jego palce. Pokręciłam głową starając się odpędzić wszystkie myśli. Wyszłam stamtąd pijąc kilka kolejnych łyków.
Wchodząc z powrotem do salonu nie mogłam przeoczyć porozumiewawczych uśmieszków, które posłała mi pozostała trójka. Niemniej nie skomentowali mojej dłuższej nieobecności. Usiadłam w fotelu i słuchałam. Do samego końca żadne z nas się nie odezwało.

O godzinie dziesiątej, pod moim blokiem zaparkowała czarna ciężarówka. Pięć minut temu dostałam smsa od Takedy. Teraz na zewnątrz rozbrzmiało trąbienie, a gdy wyjrzałam na zewnątrz menedżer stał oparty o samochód. Chwyciłam tylko kurtkę i torbę, a potem zbiegłam na dół. Wszystkie szyby były przyciemniane oprócz tej z przodu. Poczułam ekscytację i słodkie zniecierpliwienie na samą myśl o scenie, którą dzisiaj zobaczę. Gdzieś tam pod powierzchnią był jednak jeszcze strach i niepewność. Starałam się je odpędzać od siebie.
Wchodząc do furgonetki zastał mnie mały chaos w postaci kłócących się znowu Deidary i Hidana. Będąc z nimi przez te dwa miesiące przyzwyczaiłam się do tego, że uwielbiali doprowadzać siebie do białej gorączki. Przywitałam się z resztą zespołu i usiadłam na wolnym miejscu koło Itachiego. Spojrzałam na niego niepewnie, ten jednak podpierał głowę na ręce i śledził wzrokiem świat za oknem. Przyjemny zapach perfum dotarł do mnie i aż musiałam wziąć lekki oddech przez usta, aby odpędzić od siebie niewłaściwe myśli.
Stałam na środku sceny i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Hala była przeogromna, mogąca pomieścić tysiące ludzi. Węzeł stresu zawiązał mi się na myśl, że tak wiele osób będzie oglądało mój debiut na żywo.
- Wspaniała, prawda? – Głos Uchihy doszedł do mnie z lewej strony. Udało nam się wymienić ze sobą wcześniej parę słów. Żadne z nas jednak nie wspominało o tym, co się wtedy wydarzyło. Odwróciłam głowę w bok i dostrzegłam, że stanął w nieznacznej odległości ode mnie i sam obejmował wzrokiem obszar przed nami.
- Tak – założyłam ramiona na piersi. W międzyczasie grupa ludzi od nagłośnienia mignęła pod sceną, a mnie coś zastanowiło – wszyscy mają się dowiedzieć o mnie dopiero jutro – kiwnęłam głową w kierunku osób, które już znikali za kotarą – a jednak oni już teraz będą wiedzieć, kto jest nową wokalistką.
- Prawda – podążył za mną wzrokiem i odprowadził ich, aż nie zniknęli – jednak wytwórnia nałożyła na nich obowiązek milczenia. Odszkodowanie jakie musieliby ponieść, jeśli jakakolwiek informacja by przeciekła, zrujnowałoby ich na całe życie.
- Okrutne – mruknęłam.
- Ale skuteczne. Mają z tego korzyści pracując w tym zawodzie – dostrzegłam, jak przeczesuje swoje długie włosy. Dzisiaj nie spiął ich, dlatego bez problemu mogłam podziwiać ich długość. Były prawie takie, jak moje. Mój róż ciągnął się aż do pasa, natomiast jego czerń sięgała połowy pleców. Podkreślało to jego zdecydowany charakter i wyostrzało rysy twarzy. Żałowałam, że nie chodzi tak codziennie.
- Słyszą utwory wcześniej. Nie zapominając właśnie o takich nowinkach, jaką jesteś Ty – jego wzrok był pociemniały, gdy patrzył na mnie. Rozkoszny dreszcz przeszedł po moich ramionach i odwróciłam twarz na kolejną grupę, nie chcąc by zauważył mojego lekkiego rumieńca. Co się z Tobą dzieje dziewczyno. Westchnęłam przeciągle. Ah, no tak. Jesteś w nim zauroczona. Szaleństwo musiało już mnie dawno ogarnąć, jeżeli potrafiłam rozmawiać sama ze sobą. Czułam na sobie wzroki osób z obsługi technicznej i wyraźnie widziałam, jak szepczą czasem między sobą.
- Który jest nasz występ?
- Ostatni – kiedy poczułam, że moje emocje nieco się ostudziły, odwróciłam się z powrotem do niego – masz być naszą bombą.
- Sakura! – Nie zdążyłam odpowiedzieć czegokolwiek, gdy po scenie rozniosło się wołanie Takedy. Obok niego stała młoda kobieta, może nawet moja rówieśniczka.
- Idź – Itachi kiwnął brodą w ich kierunku.
- Tak jest – mruknęłam i rzucając mu ostatnie spojrzenie, ruszyłam na koniec podestu. On natomiast stał trzymając ręce w kieszeniach i czułam, jak z uśmiechem odprowadza mnie wzrokiem.
- Sakura, poznaj Hikari – menedżer wskazał dłonią na drobną blondynkę, ubraną w biały, zwykły podkoszulek i dżinsy. To, co się na niej odcinało to miara krawiecka przewieszona przez szyję – pomoże Ci dobrać strój sceniczny – mimowolnie spojrzałam po sobie, zastanawiając się, co jest z moim aktualnym wyglądem nie tak.
- Witaj – powiedziała do mnie z małym uśmiechem. Wydawała się sympatyczna.
- Cześć – odpowiedziałam i podałam jej dłoń. Uścisk jej dłoni był bardzo pewny, co mnie nieco zaskoczyło.
- Chodź, idziemy do garderoby. Póki tutaj wszystko będzie rozstawiane, to ja zajmę się Tobą – skrzywiłam się leciutko na tę kwestię. Ona jednak jakby tego nie zauważyła i ruszyła gdzieś w bok. Odchodząc widziałam tylko, jak usta Takedy układają się w ciche powodzenia.
Stojąc między tymi wszystkimi ubraniami czułam się tak, jak bym miała zaraz dostać kręćka. Obserwowałam tylko, jak Hikari mierzy mnie we wszystkich możliwych miejscach i zaczęła przerzucać wieszaki. Mamrotała coś sobie pod nosem, a ja nie wiedziałam co mam robić.
- Jesteś bardzo chuda. Ciężko będzie znaleźć dla Ciebie coś dopasowanego tak, żebyś nie wyglądała jak kościotrup – rzuciła mi oceniające spojrzenie przez ramię, gdy zatrzymała się w połowie sekcji. – Ale nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie znalazła – zaśmiała się sama do siebie i dalej przerzucała rzeczy. Podniosłam brew do góry i dalej się nie odzywałam. Moją uwagę przykuło czarne futro, które było zawieszone w kącie. Gdy podeszłam do niego i przejechałam po nim dłonią, nie mogłam uwierzyć w jego miękkość. Moje było już nieco skołtunione, jednak dalej je uwielbiałam.
- Jest sztuczne. Nie akceptuje naturalnego – usłyszałam za plecami głos kobiety – masz – okręciłam się do niej i dostrzegłam, jak ma przewieszone przez ramię parę sukienek. Na szczęście wszystkie były w ciemnych kolorach – tam po lewej jest przymierzalnia. Zawołaj mnie, jak będziesz miała problem z zamkiem i wyjdź się pokazać.
- Mhm – udałam się we wskazanym przez nią kierunku. Nie mogłam zaprzeczyć, że każda osobna kreacja była wykonana z bardzo wytrzymałego i porządnego materiału. Gdy rozebrałam się do bielizny, na mojej twarzy pojawił się grymas. Rzeczywiście wyglądałam jak sama skóra i kości. Nie odżywiałam się odpowiednio, co odbijało się właśnie w taki sposób. Szpetna blizna znaczyła cały mój jeden bok, od góry do dołu. Zacisnęłam na niej rękę, a cała nienawiść do świata nagle na mnie spłynęła. Nie mogłam do teraz zrozumieć, czym zawiniłam, aby mieć tak ciężko. Czym się różniłam od innych?
- Gotowa?! – Pokręciłam głową odpędzając od siebie negatywne myśli. Nie powinnam ponownie wkraczać na tę ścieżkę. Było lepiej. Bez kolejnego wahania zaczęłam wciągać na siebie pierwszy ciemnozielony materiał.
Pięć sukienek później miałam dość. Ja sama wzięłabym pierwszą, która mi się podobała i nie zawracała sobie dłużej głowy. Jednak tej kobiecie cały czas coś nie pasowało i wmuszała we mnie kolejne ubrania. W końcu podała mi klasyczną, mocno przylegającą do mojego ciała, małą czarną. Nie miała rękawów i utrzymywała się jedynie na biuście, natomiast kończyła się trochę wyżej przed kolano. To co mnie zdziwiło, było tym, jak dobrze się w niej czułam. Wychodząc na zewnątrz usłyszałam klaśnięcie w dłonie.
- Idealnie – uśmiech rozjaśnił jej twarz – ale czegoś mi brakuje. Czekaj – i jak szybko powiedziała, tak uciekła. Wróciła z jednym, specjalnym wieszakiem – będzie idealnie pasować. Możesz to wszystko zatrzymać – otworzyłam usta, gdy tamta zakładała mi czarne futro na ramiona. Pokręciła głową – tak to już jest. Bierz bez żadnych sprzeciwów.
- Dziękuję – pierwszy raz od początku uśmiechnęłam się do niej i poprawiłam na ramionach kurtkę. Wyglądało to rzeczywiście nieźle. Obróciłam się dookoła, oglądając ze wszystkich stron.
- Dobra, ściągaj to już i idź na scenę. Musicie się wyrobić, zanim jeszcze ostatnie zespoły przyjdą – kiwnęłam głową i chwyciłam koniec kotary.

Przed siedemnastą wyszliśmy stamtąd. Idąc widziałam, jak Takeda i reszta zespołu mają zadowolone miny. Wsiedliśmy do busa, który czekał już zaparkowany na tyłach budynku.
- Wszystko jest gotowe – menedżer odchylił się z przedniego siedzenia do nas, zaraz po tym, jak ruszyliśmy – będziesz chciała coś powiedzieć na początek? – Dopiero po jakimś czasie załapałam, że mówi do mnie.
- To znaczy?
- Przywitać się, bądź coś podobnego? – Tak naprawdę nie zastanawiałam się nad tym, że będę miała możliwość powiedzenia czegoś do tłumu. Tak bardzo skupiłam się na muzyce, że ta kwestia mi umknęła. Wzruszyłam ramionami.
- W sumie mogłabym po pierwszym utworze się odezwać. O wiele lepiej by to pasowało – on jedynie kiwnął głową w potwierdzeniu. 
- Co, to już pozostawiam Tobie – po jego słowach odwróciłam głowę w bok patrząc na mijane ulice. To już jutro. Odetchnęłam cichutko. Ćwiczyliśmy przez ostatnie miesiące naprawdę dużo i miał właśnie nadejść ostateczny sprawdzian. Byłam pełna obaw, jednak perspektywa wystąpienia jako oficjalny członek zespołu napełniała mnie mocą. Nie byłam sama na tej wielkiej scenie. Miałam osoby, na których mogłam polegać. Mimo, że znaliśmy się naprawdę krótko, wiedziałam, że będziemy tam jako jedna całość. Jako Akatsuki.
 Moje odosobnienie nie trwało jednak dłużej jak pięć minut, gdy poczułam lekkie szturchnięcie.
- Hm? – Odwróciłam się zamyślona w bok i napotkałam czarne spojrzenie Itachiego.
- Trzymaj – podawał mi niezaklejoną kopertę.
- Co to? – Zaciekawiona chwyciłam ją. Niepewnie odchyliłam ją i z wnętrza wyciągnęłam bilety. Jednak nie były takie zwykłe – Vip. Spojrzałam na niego niezrozumiale.
- Daj je tym, których chciałabyś zaprosić. Tylko zespoły otrzymują je, jeśli chcą mieć rodzinę, czy kogokolwiek innego za kulisami w tym dniu. Zamrugałam parę razy mile zaskoczona.
- Dzięki – uśmiechnęłam się szeroko i nagle poczułam szczęście na myśl, że będę mogła mieć Ino blisko siebie. Zacisnęłam lekko dłonie na plastikowych plakietkach.

Wychodząc z samochodu nie udałam się do domu, a skierowałam się w inną stronę. Chciałam się z nimi w końcu zobaczyć. Przez te wszystkie próby, ostatni raz, gdy spędzałam z nimi czas, było to dwa tygodnie temu. Zatęskniłam za piskliwym głosem Ino i uspakajającym ją Kibą. Po jakimś czasie zapukałam do drewnianych drzwi. Otworzył mi szatyn i od razu na powitanie przytulił.
- Sakura! No nareszcie, wchodź – wciągnął mnie do mieszkania. Zza drzwi niedaleko słyszałam szum wody – Ino jest pod prysznicem. Zaraz powinna wyjść.
- No okej, okej – usiadłam na kanapie z nogami skrzyżowanymi po turecku. Kiba natomiast poszedł do kuchni i zaczął grzebać za czymś w szafkach – jak tam w klubie? – Zapytałam i wzrokiem omiotłam całe pomieszczenie. Mieszkali w kawalerce, która jak na swoje standardy była bardzo obszerna. Salon połączony był z aneksem kuchennym i przedpokojem. Osobnym pomieszczeniem była tylko łazienka.
- Nie najgorzej – postawił na stoliku przede mną paczkę chrupek i butelkę wody. Chwilę później zabrzęczały odbijające się o siebie szklanki – szef przyjął na Twoje miejsce jakąś małolatę. Strasznie narzeka, ale idzie to znieść – zaśmiałam się pod nosem.
- Przyzwyczai się – wzięłam z paczki parę krążków – ile ma lat?
- Może ledwo osiemnastkę skończyła.
- Huh – westchnęłam – dziwię się, że ją przyjął.
- Szukał kogoś na Twoje miejsce i jedynie ona się zgłosiła. Zaczyna się sezon występów w klubie, więc rozumiesz – pokiwałam głową w zgodzie. Zawsze było wtedy dwa razy więcej ludzi, więc i dwa razy więcej roboty. Trójka osób za barem nawet wtedy nie wystarczała, a co dopiero dwójka. Drzwi od łazienki otworzyły się idealnie w momencie, jak brałam kilka kolejnych chrupek. Wyszła z nich Ino w luźnych ubraniach i ręcznikiem suszyła głowę.
- Z kim tak gadasz? – Nie mogła mnie zauważyć, bo wciąż wycierała włosy, przez co miała zasłonięte oczy.
- Przyjaciółki nie poznajesz? – Odrzuciła blond kosmyki na boki, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- O Ty mała lafiryndo – rzuciła we mnie mokrym materiałem, a ja odrzuciłam go ze śmiechem na bok – rozumiem, że sława aż tak bardzo odbiła Ci do głowy, że zapominasz o starych śmieciach? – Poruszyła śmiesznie brwiami. Ja za to w odwecie podniosłam białą kopertę w górę.
- Ale popatrz jaka jestem wspaniałomyślna – puściłam jej oczko – chcecie iść na festiwal? – Musiała chyba złapać chwilę, aby całkowicie zrozumieć moje słowa.
- Co? – Pisk, a potem poczułam, jak Ino rzuca się na mnie i wyrywa bilety z mojej dłoni – jesteś genialna – pocałowała mnie w policzek, natomiast ja objęłam ją w pasie. Oglądała karty z każdej strony i chichotała pod nosem jak podlotek.
- Ej, nie zabieraj mi dziewczyny – powiedział w żartach Kiba widząc, jak się obejmujemy.
- Spokojnie. Jest cała Twoja – przetarłam oczy ręką, chcąc odgonić zmęczenie, które nagle mnie ogarnęło – chciałabym byście byli tam ze mną.
- Oczywiście, że będziemy – czułam, jak ogarnia mnie radość, gdy widziałam, że mam tak wspaniałych przyjaciół. Byli dla mnie wszystkim, co definiowało dla mnie rodzinę – siostrę i brata.
- Jacy oni są? – Jakieś parę minut później usłyszałam pytanie z ust przyjaciółki. Wzruszyłam ramionami nie wiedząc, co dokładnie miałabym jej powiedzieć.
- W porządku.
- Spokojnie Ino – Kiba przytrzymał ją w pasie nieco mocniej, gdy siedziała obok niego – bardzo prawdopodobne, że spotkasz ich jutro.
- No tak, ale wiesz. To też inaczej, gdy spędzasz z nimi w sumie co drugi dzień – rozparła się wygodnie na kanapie i oparła głowę o jego ramię. W tamtym momencie poczułam coś, czego nigdy się nie spodziewałam. Mała igiełka zazdrości ukuła mnie w serce, gdy tak patrzyłam, jak siedzą wtuleni w siebie. Nigdy mi to nie przeszkadzało, a jednak teraz musiałam odwrócić wzrok.
- Są bardzo utalentowani – podparłam brodę o kolano i wykręciłam palec wskazujący – hałaśliwi i nieokrzesani – przewróciłam oczami na wspomnienie wszystkich kłótni znanej dwójcy – ale przede wszystkim są przyjaciółmi. Miło się na nich patrzy – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie ich wszystkich razem. Byli naprawdę blisko, a zespół zdawał się spajać ich wszystkich ze sobą. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że zaakceptowali właśnie mnie. W pamięci miałam to, co powiedzieli o Konan. Musieli na pewno przeżyć razem z nią tę stratę. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić tego bólu, który ona musiała czuć. Z pewnością był to dla niej ogromny cios, skoro zdecydowała się na taki krok, aby opuścić zespół. Z drugiej strony mój rozsądek podpowiadał mi, że powinna bardziej docenić to, co tworzyła razem z nimi. To właśnie w tym mogła odnaleźć na nowo swoją siłę. A ostatecznie wybrała, by poddać się. Mogłam mieć nadzieje, że nie pozostaje sama w tej sytuacji. To było najgorsze, czego mogłaby doświadczyć.
- Zaśpiewasz nam coś? – Kiba przerwał moje wewnętrzne przemyślenia. Musiałam wyłączyć się na nieco dłużej, bo dostrzegłam, że Ino zdążyła już wyrzucić puste opakowania ze stołu.
- A co chcielibyście? – Wyprostowałam się i posłałam im nieco zmęczony uśmiech. Próba nieco mnie wyczerpała, jednak dla nich mogłam zrobić wyjątek.
- Może jutrzejsze utwory? – Zaproponowała Ino z uśmieszkiem.
- Naprawdę chcesz sobie zepsuć występ? – Pokręciłam głową niedowierzając. Jak zawsze pozostawała bardzo, ale to bardzo niecierpliwa. Wydęła usta w dziubek i zmrużyła oczy – teoretycznie nie powinnam wam tego zdradzać.
- Och, daj spokój – zaczęła machać rękami oburzona i oparła się o zagłówek, za moimi plecami. Odchyliłam głowę do tyłu – a może napisałaś coś nowego? – Błysk rozświetlił się w jej oczach na to pytanie. Pokręciłam przecząco głową.
- Na razie skupiliśmy się na festiwalu – jęknęła zrezygnowana – ale – zacięłam się i specjalnie przeciągnęłam ten moment niepewności. Trzepnęła mnie w ramię – no już, już – zaśmiałam się i obróciłam się do niej bokiem. – W następnych tygodniach będziemy pracować nad Rose. Spodobała im się.
- To świetna wiadomość – Kiba również podjął temat i z wesołą miną uniósł kciuk do góry – choć nie wiem, co by tam w niej było do poprawiania – rzucił mi chytry uśmiech.
- A tego już się przekonacie – odwzajemniłam się.
Spędziłam z nimi wtedy jeszcze jedną, bardzo przyjemną godzinę. Musiałam jednak wrócić już do siebie. Czułam się wyczerpana, a na następny dzień już od dziewiątej miałam być na nogach. Festiwal zaczynał się dopiero o siedemnastej. Nasz występ był przewidziany na dwudziestą pierwszą, jednakże Takeda uparł się, że przyjedzie po nas w okolicach godziny dziesiątej. Musiał mieć opracowany widocznie jakiś plan, skoro nie dał nam choćby zaprotestować.
Kładąc się do łóżka czułam tak wielkie podekscytowanie, że musiały minąć dwie godziny zanim zasnęłam. Jutro miałam stać się kimś więcej niż tylko Sakurą. Miałam być częścią większego projektu, który wręcz uwielbiają ludzie. Stresująca była ta myśl, a przede wszystkim obezwładniająca. Jak mogłam uważać, że jestem w stanie dorównać im? A jednak byłam tam. Wpierana nie tylko przez Ino i Kibę, ale również i przez nich – tych, którzy dali mi szansę na pokazanie się, jako postać w świecie muzyki. Przerażało mnie to, że tak naprawdę byłam rzucana na głęboką wodę. W końcu czym były moje doświadczenia z pojedynczych występów w klubie? Kochałam muzykę, więc wiedziałam, że będzie ze mną i że to właśnie dla niej to wszystko robię. A przy tym dla samej siebie. To była kwestia, w której zawsze pozostawałam egoistką.
Przymykałam powieki, jednak brzęczenie telefonu zwróciło moją uwagę. Zaciekawiona sięgnęłam po niego, a serce zaczęło mi szybciej bić, widząc od kogo jest wiadomość.

Jak się czujesz przed jutrem?
- Itachi

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przyjemne uczucie wypełniło mnie od wewnątrz, gdy uświadomiłam sobie, że myślał o mnie. Szybko wstukałam odpowiedź.

Zestresowana.

Nie czekałam dłużej jak dziesięć sekund, a ponownie napisał.

Będzie dobrze.

Przymknęłam powieki napawając się tym nowym uczuciem zainteresowania. Pojawiła się więc i kolejna sprawa. Itachi. Westchnęłam zakładając rękę na oczy. Skupiałam się na swojej pasji, aż nie zaczęłam uważniej odbierać swoje własne reakcje na jego obecność. To, co wcześniej przyciągało moją uwagę, zamieniło się w cichą fascynację i chęć posiadania. Chciałam widzieć go codziennie. Obserwować jego pewną siebie postać. Nieugiętą postawę, gdy trzymał w rękach gitarę. Jego smukłe i zręczne palce, które wygrywały skomplikowane nuty. Kosmata myśl przemknęła mi po umyśle, co jeszcze mógłby z nimi wyprawiać. Nie mogłam zapomnieć o tej chwili, która była wtedy między nami. Przyjemne dreszcze przechodziły po mnie, gdy przypominałam sobie jego wzrok, który tak zawzięcie mnie obserwował. Ciepło jego dłoni i to, jak delikatnie muskał moją skórę obezwładniało mnie całkowicie. Robił to z taką czułością, jakbym miała się zaraz rozpaść. Musiałam wziąć głęboki, drżący oddech, by całkowicie nie zatracić się w tym wspomnieniu. Zagryzłam wargę, a w umyśle miałam obraz jego rozchylonych ust, gdy myślał nad czymś intensywnie. Mimo, że były wąskie, to kusząco wodziły mnie za każdym razem. Nie mogłam zliczyć też, ile razy myślałam o tym by samej wpleść palce w jego piękne, długie włosy. Wydawały się rozkosznie miękkie, gdy rozsypywały się na boki za każdym razem, gdy na próbach poprawiał je. Był dla mnie niczym zakazany owoc. Kusił, a jednak powstrzymywałam się przed sięgnięciem po niego.

Wpadłam po same uszy. Nie było już odwrotu. 

Shayen: Niecierpliwa ze mnie bestia. Mając już tak wiele rozdziałów do przodu, nie mogę się powstrzymywać i mam ochotę co rusz dodawać następną część. XD 
W kolejnej już występ. :3 Nie powiem, jaram się jak pochodnia nim i był okres, jak czytałam go parę razy. Więc tego, zapraszam za tydzień? XD

12 komentarzy:

  1. Będzie krótko... JAK TEN CZAS ZAPIERDZIELA TO JUŻ 3 ROZDZIAŁ! Matko, zanim się obejrzę, będzie koniec. Jeny... serio... człowiek się starzeje. Smutne to.

    Korzystając z tego, że internet ma dobry humor. Chwilowo.
    To jestem.
    Za każdym razem jak czytam ten tekst o porównaniu Ino do Deidary leżę i kwiczę - jak świnka. A może chrumkam? Do wyboru do koloru.
    I te teksty Hidana... ja mam wrażenie, że on nie wie co to ogłada. I zachowuje się trochę tak jakby wiecznie był niewyżyty. Znajdź mu babę, albo dwie, ewentualnie 3, niech go tam uspokoją xDDDD
    Dobra, sorry, zapomniałam o gitarze XDDDDDD
    23 lata bez faceta i się nawet nie całowała TOĆ TO GATUNEK WYMARŁY, ponoć.
    Przeszłość Itachiego to dla mnie cios prosto w serce. Kurde to boli za każdym razem, za każdym.
    Później tekst mi jakoś przeleciał i rozbudzałam się w momentach, gdy Itachi pojawiał się na horyzoncie. Mr mr mr ]:->
    No i ten ostatni fragmencik. CUD MIÓD.
    ZARUMIENIŁAM SIĘ <3

    BUZIACZKI :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zła. Wcisnęłam coś na moim komputerze, że cofnęło mi stronę i skasowało komentarz. Ugh...........................kropkaKropka..kropka

      Ja sama jestem zdziwiona, że to już trzeci rozdział! Przeraża mnie to, jak szybko ten blog doczeka się epilogu. No masakra!
      Czas może i ucieka, ale my pozostaniemy wiecznie piękne i młode. HALO.

      Uh, ja sobie już porozmawiam z Twoim internetem. Nie ma zabierania Blue. O nie, nie, nie.

      Cóż, mój Hidan.. hehehehe. Ja już osobiście się nim zajmę i dam mu odpowiednią opiekę. 8) Oczywiście w postaci odpowiednich zasobów, że aż odwidzą mu się tego typu teksty. Obiecuję. XD
      To ZDECYDOWANIE gatunek wybrały, oj tak. Niestety. Ale hej, od czego są opowiadania? Pomarzyć zawsze można!

      Przepraszam za uśmiercenie Sasuke. :x Ale! Na moje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że mam na oku coś związanego z nim.. więc heeeeeeh. Zostanie mi to wybaczone? :3

      Cieszę się, że końcówka się podobała! Poszłam za radą. Może króciutko, ale znacząco! <3

      Całusy!

      Usuń
    2. Wszystko Ci zostanie wybaczone XDDDD
      Coś w tym jest, że piękne i młode. Ostatnio pani w recepcji u lekarza, zapytała się mnie gdzie mam opiekuna, bo nieletnich samych nie przyjmują. Odmłodziła mnie o jakieś 6 lat. TERAZ JUŻ WIEM, ŻE KOSMETYKI, KTÓRYCH UŻYWAM, DZIAŁAJĄ! XDDDDDDDDDDDDDDD

      No leci strasznie, ale zobacz, że jak już będą wszystkie rozdziały dostępne to sobie będzie można historie na raz przeczytać całą XDDD hehe

      Mój internet od jutra powinien już działać szybko i sprawnie #Warszawa -> to chyba jedyny plus tego miasta. DOBRY ZASIĘG XD

      Żarciki zawsze na plus ;D Teraz z tym Saskiem to mnie zaintrygowałaś. Będę pilnować.
      WIELKI BRAT PATRZY

      BUZIA :*

      Usuń
    3. O TY SKUBANA. Daj mi cynka co to za kosmetyki. XD

      Prawda, prawda! Będzie okazja przeczytać wszystko. :D Boję się tylko, że może nie będzie to aż tak spójne. Nie wiem, moje wydziwasy. xd

      Oookej! Niech patrzy. Będę przygotowana, gdy czas nadejdzie. 8)

      <3

      Usuń
  2. Przyznam, że czego innego oczekiwałam po tej rozmowie na początku, ale reszta rozdziału zdecydowanie ją zrekompensowała. <333
    Chciałabym powiedzieć, jaki moment był najlepszy... ale musiałabym chyba powiedzieć o całości. xd
    Komentarze Hidana mnie rozwalają. Rozłożyłaś mnie nimi na łopatki. I ta jego propozycja... Jak tak dalej pójdzie, to zacznę ich shippować. ^^ Hidan, odwal się od Sakury! Ona może być tylko z Itachim! Nie zmieniaj mojego postrzegania!
    Szczęka opadła mi na podłogę. Leżała tam od momentu ich rozmowy o życiu uczuciowym Sakury, aż do sceny w kuchni.
    Zrobiło mi się smutno, kiedy Sakura stwierdziła, że była nikim.
    Ale później, jak Itachi za nią poszedł, ta ich rozmowa i te spojrzenia i doknięcie... Awwww... Zaczęłam piszczeć! xd
    Ale byłam zła, jak ich wtedy zawołali. Tak się nie robi. :C
    Yhh... te ostatnie przemyślenia Sakury były... wow. Zrobiło mi się po nich gorąco. Po prostu cuuuuudo!
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chciałam uprzedzić wcześniej, że ich początkowa rozmowa będzie tak bardzo, bardzo niezobowiązująca. W końcu nie znali się za bardzo, a nie chciałam już od samego początku rzucać ich na głęboką wodę. :) Ale cieszę się, że reszta wykupiła winy! <3
      Skradłaś mnie tymi słowami, dziękuję! Uhmm. I tak, Hidan. Aż sama nabrałam ochoty na napisanie czegoś z nim, bo tak mi swobodnie przychodzi jego osoba, że to niesamowite. ~ Ale nie ma na razie. ItaSaku na pierwszym miejscu! <3

      Cieszę się, że takie wrażenia wywołały w Tobie doświadczenia Sakury i to jak to wszystko się toczy. Dziękuje za wszystkie słowa! Bardzo, bardzo. <3 Jest to dla mnie nieocenione i tak motywuje dalej, że wohooo. :*
      Pozdrowienia!

      Usuń
  3. Uwielbiam te porównania wyglądu Deidary i Ino. Nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz widzę jakie to trafne! Może to jakaś ukryta opcja bliźniacza? ;)
    Podoba mi się bardzo jak rozwija się relacja Sakury i Itachiego. Dynamicznie, ale subtelnie. Dobrze masz to wyważone. I ten Twój Itachi! Już się ostatnio nim zachwycałam, ale miałam przed oczami ten moment, w którym rozpuścił włosy jak taką scenę z filmu pokazaną w zwolnionym tempie xD.
    Bardzo mi się podobał rozdział i mam nadzieję, że występ na festiwalu będzie wielkim sukcesem dla zespołu, a przede wszystkim dla Sakury. No i oczywiście liczę na to, że Deidara pozna swoją zaginioną siostrę bliźniaczkę Ino ;)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto wie? Hej. Mam pomysł na nich, na kiedyś, kiedyś tam. :D
      Oh, dziękuję za te słowa!
      I tak! Też potem czytając to, miałam przed oczami Itasia w zwolnionym tempie. Coś pięknego. XD

      Usuń
  4. Tak, Deidara i Ino XD Ja się czasem zastanawiam,dlaczego oni są do siebie tak bardzo podobni. I tu nie chodzi tylko o twoje opowiadanie,ale też anime/mangę XDD To co podoba mi się w twoich blogach najbardziej to postać Hidana. No cholera, zboczeniec straszny, ale jaki słodki XDD Żałuję,że w anime nie rozwinięto bardziej jego życia.
    Sakura i Itachi...ty wiesz co o nich myślę, zwłaszcza o Itachim XD Scena, w której ona się rumieni a on dotyka jej policzka przypomina mi scenę z takiego anime,typowego romansu. Oglądałam je ostatnio całą noc,zastanawiając się : KIEDY ON JĄ POCAŁUJE...ale nie pocałował,nawet w finale. Fuck. Dlatego mam nadzieję,że ty mi tego nie zrobisz kochana.
    + A tak poza tym to ja nadal czekam na 8 na DSO. Shayeeeen,prooszę XD
    Pozdrawiam i buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ich podobieństwo jest bardzo, bardzo zastanawiające. Kurde. XD Albo Masashi zaczął rysowac potem Deia i nie ogarnął, że jest prawie jak Ino? Kto wie? XD
      Oh, tak! Kocham Hidana, bo mogę tak nim bajerować na lewo i prawo, że to jest aż uzależniające. 8) I cieszę się, że jest odbierany raczej pozytywnie. XD I ja również żałuję, że nie było nic o nim więcej! Bo postać naprawdę ciekawa.
      OJOJOJOJ. Takie są najgorsze! Gdy ja obejrzę coś takiego bez żadnego rezultatu, mam potem depresję minimum tydzień i focha na anime z miesiąc. XD Spokojna głowa, nie będzie tak. XD
      Finał będzie.. mymymymyyyyyy. Heeeh. No, także tego. Będzie ciekawie! 8)

      Oh. Sought będzie! Ale nie wiem kiedy. Zaczął się drugi semestr, a ja czuję, że baterie mi siadają po połowie dnia. ;-; Postaram się zmobilizować! Parę akapitów mam już. Obiecuję!
      Również pozdrawiam i całusy dla Ciebie. :*

      Usuń
    2. Jeeez, jak ja odpowiadam nieskładnie. Przepraszam ;-;

      Usuń
  5. MatkoMatkoMatko! Bardzo mi się podobał ten rozdział i szczerzyłam się jak głupia do monitora na sceny z Itachim :')) Tak samo jak i poprzedniczki, mnie też urzekło porównanie Ino i Deidary. W sumie charakterkami też pasują do siebie xd lecę dalej! :3

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Shayen