napis_starryhopes

Łączna liczba wyświetleń

Witaj.
Znalazłeś się na blogu z opowiadaniem fanfiction z mangi/anime Naruto. Wszystko, co tutaj tworzę jest w pełni moim pomysłem, a relacje między bohaterami mogą się nie zgadzać z oryginałem. Treść jest przeznaczona dla osób +18, dlatego nie odpowiadam, jeżeli ktoś niepełnoletni to przeczyta.
Zapraszam, S.

paring: ItaSaku
typ: świat rzeczywisty, romans, muzyka
autor: Shayen
data założenia: 05.02.2018
data zakończenia: 26.05.2018

Obserwatorzy

5/17/2018

rozdział szósty


Przeszłam sztywno przez korytarz na piętrze, a z dołu docierało do mnie szemranie rozmów. Itachi został w pokoju by się przebrać, a ja nie widząc innego wyjścia powiedziałam, że zejdę do reszty. To, że widziałam go bez górnej części i to, że byliśmy w teorii parą nie znaczyło, że mam zachowywać się… Tak.
Byliśmy razem.
Miałam ochotę zapytać się kogokolwiek, czy aby na pewno to nie żart? Czułam się dziwnie i niepewnie z tym wszystkim. Wczorajszy debiut i to, co było dzisiaj sprawiało, że byłam zdezorientowana. Ale i przeogromnie szczęśliwa. To tak, jak bym właśnie zamieniła się z kimś życiem, a to, co smutne miało już nigdy nie wrócić. W końcu czułam, że jestem na swoim miejscu. Miałam muzykę przy sobie, w najczystszej formie i wkraczałam w nowy etap mojego życia nie tylko z nią, a z kimś jeszcze. Zaczesałam włosy za ucho i przystanęłam koło framugi jadalni. Wzięłam głęboki oddech i przygotowałam się na nieuniknione komentarze.
W środku była cała reszta naszego towarzystwa. Sądziłam, że może już ktoś poszedł, zwłaszcza, że od ich wizyty na górze minęło dobre czterdzieści minut. Zarumieniłam się na samą myśl, co musieli sobie wyobrażać, gdy byliśmy tam oboje sami. Leżeliśmy, po prostu leżeliśmy i rozmawialiśmy. Oczywiście nie obyło się bez drobnych, czułych gestów, ale o tym nie musiałam komukolwiek wspominać.
– Uhuu! – Gwizd Ino i jej zadziorny uśmieszek były dla mnie potwierdzeniem, że zespół nie omieszkał już powiadomić ją i Kibę o nowinkach. Na samym środku znajdował się stół, przy którym stali w kółeczku. Czułam, jak czerwienieję niczym piwonia, ale weszłam głębiej do pomieszczenia. Każdy z nich uśmiechał się i zdawali się nie mieć żadnych uprzedzeń do tego, co właśnie w pewien sposób mogło pozmieniać relacje w zespole. Nie mogłam również się powstrzymać od lekkiego wygięcia kącików ust w górę.
– To kiedy mamy spodziewać się ślubu? – Deidara wyskoczył za mnie i chwycił mnie za barki, drażniąc się ze mną. Zaśmiałam się, gdy zaczął ze mną lawirować dookoła.
– Mam nadzieje, że zostanę wujkiem? Już widzę tę gromadkę dzieci. – Uwaga Hidana wywołała śmiechy wokoło. Nie byłam w stanie powstrzymać mojego zakłopotania, ale nie przejmowałam się tymi komentarzami. Wiedziałam, że się zgrywają, co było zabawne. Moja rozpromieniona twarz, była tego najlepszym dowodem.
– Ręce z dala Deidara – złowieszczy ton Itachiego zadzwonił mi kontrastująco w uszach i z obawą o chłopaka odwróciłam się do tyłu. On, mój, jednak z uśmiechem stał oparty o framugę i widać było, że czerpał niemałą satysfakcję z przestraszonego wyrazu twarzy Deidary. Bawił się w najlepsze, a w około znów wzniosły się rozbawione pomruki. Dreszcz ekscytacji przeszedł mi po ramionach uświadamiając po raz kolejny, że teraz zmieni się wszystko. Nie mogłam doczekać się, by zmierzyć się z nowymi doświadczeniami. I chyba właśnie nadszedł czas na pierwsze.
Itachi drażniąco powoli zaczął zbliżać się do mnie, jakby badając moją reakcję. Przygryzłam wargę wiedząc, co chce zrobić, ale nie uciekłam. Przyjemny dreszcz przeszedł po moim pasie, gdy stanął za mną i objął ramionami. Czułam, że policzki pieką mnie niemiłosiernie, mając świadomość obecności wszystkich naszych przyjaciół. Przyjemnym było czuć jego ciało przyciśnięte do mojego.
– Jakie macie dzisiaj plany? – Jego ciepły oddech owiał mi policzek, gdy nieco zniżył się w dół, gdy sięgał po czyjś kubek z kawą na blacie.
– Ej! – Deidara od razu się obruszył widząc, że Itachi bez żadnego skrępowania sobie go przywłaszczył. – Zrób sobie własną, a nie. – Mruknął.
– Obiecałem, że pomogę matce, więc jeśli chcesz coś zorganizować, to na mnie raczej nie licz. – Kisame wzruszył ramionami i podrzucił w górę pomarańczę, którą bawił się od jakiegoś czasu.
– Bardziej chciałem przypomnieć wam, że jutro jest spotkanie z prasą i byście się zbytnio nie wstawiali.
– I tak największym newsem będziecie wy, więc jeśli któryś z nas przyjdzie narąbany, to nie będzie przyciągał zbytniej uwagi. – Hidan poruszył śmiesznie brwiami, a w między czasie widziałam, jak do Ino podchodzi Kiba i również ją obejmuje. Pierwszy raz nie czułam się dziwnie widząc, jak pocałował ją przy tym lekko w policzek. Spojrzałam kątem oka na Itachiego. Nie docierało do mnie, że ten perfekcyjny mężczyzna był mój.
– Myślę, że chyba na razie nie będziemy tego ogłaszać. – Zamrugałam zaskoczona, słysząc jego słowa. W tle usłyszałam tylko oburzone „Co?!” mojej przyjaciółki i ciche „Ups” Hidana. Coś ścisnęło mnie za serce, gdy uświadomiłam sobie sens jego słów. Zabolało.
Odchyliłam się lekko w bok, chcąc spojrzeć w jego twarz. Ledwo co zeszliśmy się razem, a on właśnie przyznał, że wstydził się mnie? Musiałam mocno zagryźć wargę, by nie wypuścić ani jednej łzy, które pojawiły się niekontrolowanie w moich oczach. On natychmiast zauważył zmianę na mojej twarzy i pogładził mnie pieszczotliwie po policzku.
– Spokojnie, Sakura. – Gładko wypowiedział moje imię. Serce mimo wszystko i tak mi zadrżało. – Dopiero, co zadebiutowałaś jako wokalistka Akatsuki. Nie chcę by ktokolwiek pomyślał, że osiągnęłaś to wskakując mi do łóżka. Zapracowałaś na to swoją ciężką pracą i zasługujesz, by się tym nacieszyć. – Każde słowo wypowiadał bez żadnego zawahania, a ja się nieco uspokoiłam. A więc o to chodziło. Nienazwany ciężar spadł z mojego serca, gdy uświadomiłam sobie, że się myliłam. Odetchnęłam lekko, a on starł mi jedną łzę, która sama mimowolnie uciekła.
– To by było rozsądne. – Potwierdził jego słowa Kiba i posłał mi ciepły uśmiech. Odwzajemniłam go, czując, że humor nieco mi się poprawia.
– Dobra chłopaki, już, już! Wynosimy się stąd. Dajmy im nieco prywatności. – Ino puściła mi oczko i wyrwała z ciepłego uścisku bruneta, by samej mnie zaraz objąć. – Nie martw się. Ja cię jeszcze dorwę i ze wszystkiego mi się wyspowiadasz. – Wymamrotała do mojego ucha. Zacisnęłam oczy zażenowana, zdając sobie sprawę, że od Ino nie ma ucieczki.
– Mało się znamy, a ta już rozkazuje. – Odsunęła się ode mnie, tylko po to, by potem wystawić Deidarze język. Cieszyłam się widząc, że moi przyjaciele tak dobrze się z nimi dogadują.
Pożegnaliśmy się z każdym z osobna, a po chwili w całym domu zapanowała ogromna cisza. Nie było już ich głośnego śmiechu, żartów ani podniesionych głosów. W korytarzu została już tylko nasza dwójka. Skubnęłam nerwowo kraniec sukienki i pociągnęłam ją po raz kolejny w dół, gdy uniosła się za bardzo. Popatrzyłam niepewna na Itachiego, gdy ten stał oparty o framugę i obserwował mnie z czułym uśmiechem.
– Ja chyba też będę się zbierać. – Odparłam zakłopotana i chwyciłam za lewego buta przy drzwiach.
– Zostań, zjemy razem śniadanie. – Westchnęłam, gdy poczułam jego rękę na moich odsłoniętych plecach. – Nie przyjmuję żadnej odmowy. – W tym momencie na potwierdzenie moich słów odstawił oficerkę na miejsce i wziął mnie na ręce. Zaskoczona, z lekkim piskiem, chwyciłam go rękoma za szyję. Jego śmiech przyjemnie połaskotał moją skórę, gdy opiekuńczo przycisnął mnie do siebie.
– Jesteś niemożliwy. – Wyszeptałam i w odpowiedzi dostałam lekkiego całusa w usta. Wplotłam palce w jego włosy i przeczesałam je delikatnie, mając wciąż na wargach delikatny uśmiech. Zamruczał cicho na tę pieszczotę, na co spuściłam głowę zakłopotana.
– Uwielbiam, kiedy jesteś zawstydzona. – Owiał moje ucho ciepłym oddechem, aż poczułam gęsią skórkę. Wniósł mnie do kuchni i nie postawił na podłodze, jak przypuszczałam. Zamiast tego odsunął jedno krzesło i usadził mnie na stole.
Roześmiałam się, gdy znów zaczął mnie rozkosznie całować, odrywając niekiedy swoje wargi w drażniący sposób. Nieśmiało chwyciłam go za kark i przytrzymałam w miejscu, chcąc poczuć dokładnie ten pocałunek. Po kilku dłuższych chwilach odsunął się i oparł czołem o moje.
– Mam nadzieje, że nie masz mi za złe, że poruszyłem tamten temat przy innych? – Pokiwałam przecząco głową, wiedząc doskonale o jaki mu chodzi.
– Naprawdę uważasz, że mogliby tak pomyśleć? – Zagryzłam wargę, gdy nieco odchylił się ode mnie do tyłu. Przesunął swoje dłonie na moje biodra i delikatnie ścisnął, gdy znalazł się między moimi nogami. Zerknęłam nieco w dół i znów mimowolnie naciągnęłam materiał tej przeklętej sukienki. Spalę cię.
– Nie mam żadnych wątpliwości. Dziennikarze są okrutni, nawet jeśli wyjaśniasz coś klarownie. Może nie wszyscy, ale wciąż są tacy. – Pogłaskał mnie delikatnie po moim zaróżowionym policzku. – Nie przejmuj się tym teraz, dobrze? Jak wszystko przycichnie, wtedy dopiero zrzucimy tę bombę, jaką jest nasz związek.
– W porządku. – Mimo wszystko, nie mogłam ukryć tej nutki strachu w moim głosie. Bałam się jutrzejszego starcia z mediami, jeżeli rzeczywiście potrafili być tak bezlitośni. Martwiłam się, że wypowiem o jedno słowo za dużo. Jedyne czego pragnęłam, to tylko by moja przeszłość nigdy nie ujrzała światła dziennego. Wiedziały o niej tylko trzy osoby i ufałam im, że nie wyjawią tego nikomu. Miałam jednak wątpliwości, co do siebie.
Spuściłam zakłopotana głowę, słysząc głośne burczenie moje brzucha. Chwyciłam go ręką, przez przypadek zahaczając o palce Itachiego. Zaraz potem ścisnął je i podniósł mój podbródek z rozbawionym wyrazem twarzy. Zaparło mi dech w piersi, widząc jego błyszczące, czarne oczy.
– Ktoś tu chyba zgłodniał. – Cmoknął mnie ostatni raz i niechętnie odszedł ode mnie. Zacisnęłam ręce na krawędziach stołu i popatrzyłam zza ramienia na niego. Dreszcz satysfakcji przeszedł mi po ramionach widząc, jak przystojnego miałam mężczyznę. To było całkowicie nowe uczucie dla mnie, ale bardzo, bardzo przyjemne.
Zeskoczyłam delikatnie na podłogę i odstawiłam krzesło na miejsce. W tym czasie słyszałam, jak on wyciąga z szafki patelnię i stawia ją na kuchenkę. Podeszłam do wysepki obok i podparłam się o nią łokciami. Obserwowałam go uważnie, pierwszy raz w życiu czując wewnątrz siebie tak wiele energii, siły. Czułam, że mogę wszystko. I między innymi, to właśnie dzięki niemu.
Zagryzłam wargę widząc biały podkoszulek, który idealnie opinał się na nim. Przebrał się również w czarne, wygodne dresy, które luźno trzymały się na jego biodrach. Kiedy tak naprawdę miałam prawo do otwartego przypatrywania się mu, nie mogłam się powstrzymać. Był naprawdę ciekawą osobą i do dzisiaj nie mogłam zapomnieć tych wszystkich chwil, które spędziliśmy samotnie na rozmowach. Mówiliśmy często o prostych pierdołach, o tym co się dzieje na świecie. Były momenty, gdy to on opowiadał historie ze swoich czasów szkolnych, a niekiedy to ja wspominałam mu o poznanych przeze mnie ludziach. Z zaskoczeniem odkryłam, że… Rzeczywiście chcę by to wszystko między nami się udało.
– Podoba ci się to, co widzisz? – Zachłysnęłam się słysząc tak otwarte pytanie. Serce zaczęło mi szybciej bić, gdy zostałam przyłapana na pożeraniu go wzrokiem. – Dobra, chyba za szybko na takie pytania. – Zaśmiał się i natychmiast uniósł poddańczo ręce do góry, gdy dostrzegł moją reakcję. Oburzona jego dobrym humorem chwyciłam za mąkę, którą dopiero, co wyciągnął z szafki. Nie minęła chwila, a jego wspaniała twarz była cała biała.
– O nie, kochana. Tak się nie będziemy bawić. – Z piskiem zerwałam się z miejsca, widząc jak sam chwyta za mąkę. Śmiałam się widząc go tak oprószonego i stanęłam bojowo po drugiej stronie stołu.
– I co teraz? Raczej marne szanse byś mnie dosięgnął. – Odparłam pewna swego. Widząc jednak jego podnoszącą się brew, nieco zwątpiłam. Widząc, jak rusza w prawą stronę by okrążyć przeszkodę, zaczęłam uciekać ku wyjściu. Przebiegłam może z niecały metr, gdy poczułam jak jego silne ręce oplatają mnie w pasie. Zamiast jednak dostać mąką, on zaczął mnie łaskotać. Zapowietrzyłam się na moment, by zaraz parsknąć.
– N-nie! Bła-agam-m! – Kuliłam się w przód, chcąc uciec jak najdalej od jego rąk, ale on był nieustępliwy.
– Obiecujesz, że będziesz grzeczna?
– T-tak! Tylko przestań, pro-oszę! – Cały czas zanosiłam się śmiechem, aż poczułam, jak jego dłonie chwytają mnie pewnie w talii i unoszą do pionu. Wciągnęłam głośno powietrze. On zaczesał mi włosy za ucho, wykrzywiając kąciki ust do góry.
Gdy udało nam się dotrzeć do kuchni, tym razem bez przeszkód skończyliśmy przygotowywanie śniadania. To było miłe, jak Itachi kazał mi usiąść mówiąc, że on się wszystkim zajmie. Mimo wszystko było mi głupio. Widząc, jak robi masę na naleśniki, zaczęłam myć owoce. Włożyłam pod strumień wody truskawki, przy okazji pozbywając się szypułek. Musiałam przyznać, że dobrze się z nim bawiłam. Nie mogłam też przeoczyć tego, że uroczo wyglądał z mąką we włosach.
Jedliśmy, przy okazji rozmawiając na temat wytwórni. Byłam bardzo ciekawa, jak to wszystko funkcjonuje. Itachi cierpliwie odpowiadał na moje pytania, nawet jeśli wydawały mi się one głupie.
– Chcesz gdzieś ze mną pojechać? – Znikąd to pytanie wyrwało się z jego ust. Spojrzałam na niego zaciekawiona.
– Dzisiaj?
– A dokładniej zaraz. – Kiwnął mi głową i wziął kęsa. Śledziłam jego widelec, aż wziął go do swoich ust.
Muszę się przebrać i umyć. – Skrzywiłam się, wskazując na wczorajsze ubrania.
– To dokończmy śniadanie, ja szybko wskoczę pod prysznic i pojedziemy do ciebie. Później pozwolisz mi się wywieźć. – Nie byłam w stanie sprzeciwić się mu, gdy posłał mi tak zniewalający uśmiech. W ciągu tego poranka, widziałam go tak bardzo rozpromienionego, jakim nawet nie był przy przyjaciołach. To sprawiało, że czułam się w jakiś sposób wyjątkowa.

Wychodząc z jego mieszkania, zupełnie nie spodziewaliśmy się tego, co nas czekało. Itachi przytrzymał mi drzwi i przechodząc za próg, od razu usłyszałam szum pstrykanych serią zdjęć. Przestraszyłam się widząc po drugiej stronie chodnika pięciu fotoreporterów. Brunet zobaczył ich dosłownie sekundę po mnie i zaciskając mocno wargi, chwycił mnie delikatnie za łokieć.
– Zignoruj ich. – Szepnął i pociągnął mnie lekko. Pospiesznie zeszliśmy po schodach. Spięłam się cała ze zdenerwowania, gdy tamci zaczęli przemieszczać się w lewo, zaraz za nami. Nie podchodzili i na szczęście o nic nie pytali, ale i tak nie czułam się w żadnym stopniu komfortowo. Oddychałam cicho, bojąc się, że nawet to mogą słyszeć. Czułam, że ręce lekko mi drżały, gdy uchwyciłam się jego ręki poddenerwowana. Skuliłam się w sobie, gdy flesze przybrały wtedy gwałtownie na sile.
 Stanęliśmy przy czarnym, luksusowym samochodzie, a Itachi pospiesznie otworzył mi drzwi. Chwilę później obszedł go i wsiadając, zapalił silnik. Wtopiłam się w białą skórę i objęłam ramionami. To było okropne doświadczenie. Może niczego wielkiego nie zrobili, ale miałam wrażenie, jakby stado os czaiło się za moją głową gotowe do zaatakowania w każdym momencie.
– Przepraszam, powinienem był sprawdzić najpierw czy nikogo tam nie ma. – Jego głos był twardy. Pokręciłam głową.
– To nie twoja wina. Skąd niby mogłeś wiedzieć. – Wzruszyłam ramionami i widziałam, jak mocniej zacisnął ręce na kierownicy. Marszczył brwi, co jakiś czas spoglądając w lusterko. Przetarłam ramiona i niepewnie rozejrzałam się po wnętrzu. Wiedziałam, że to zaledwie początek tej burzy, która na mnie czekała.
Dziwnie się czułam siedząc w tak drogim aucie. Bałam się choćby poruszyć, by przypadkiem czegoś nie uszkodzić. Zapięłam pasy, uświadamiając sobie, że z tego wszystkiego o nich zapomniałam. Obserwując go mogłam stwierdzić, że był naprawdę dobrym kierowcą. Nigdy nie widziałam, by ktoś tak płynnie jechał. Obrał nieco dłuższą trasę do mojego mieszkania, ale domyśliłam się, że to na wypadek, gdyby którykolwiek z tamtych reporterów zdecydował się jechać za nami. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to, że starał się unikać ich jak najbardziej mógł.
Po kilku minutach poinstruowałam go, jak wjechać na tył budynku. Patrząc jak jego Aston Martin stoi zaraz przy krawędzi bloku, czułam strach o niego. To nie była bezpieczna dzielnica, a taki samochód przyciągał bardzo mocno uwagę.
Drugą kwestią, która mnie bardzo krępowała, było pokazanie mu mojego pokoiku. Wchodziłam sztywno, mając go za swoimi plecami. Nic nie mówił i tylko obserwował warunki w jakich żyłam przez te kilka lat. Stanęliśmy ostatecznie przed drzwiami z numerem czternaście, a ja zaczęłam nieco nieporadnie szukać kluczy na dnie mojej torby.
Gdy weszłam pierwsza w moje cztery ściany, wyginałam w zdenerwowaniu palce. Pierwszy raz zaczęła przeszkadzać mi odchodząca farba w rogach pokoju, a poukładane na krześle ubrania, nie wydawały się już tak perfekcyjnie ułożone. On jedynie oparł się o framugę i zakładając ramiona na piersi, owiał pomieszczenie spojrzeniem. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. Odwróciłam się do niego plecami i poprawiłam kołdrę, której róg nagle znikąd zaczął dotykać podłogi.
– Malutki. – Wzruszyłam ramionami i mając ochotę jak najszybciej stąd uciec, zaczęłam przegrzebywać szuflady szafy, w poszukiwaniu czegokolwiek na przebranie. Podskoczyłam zaskoczona, gdy odwracając się z parą ciemnych spodni i koszulką w ręce, wpadłam na niego. Nie mogłam powstrzymać, po raz kolejny, mocnego bicia serca. Mój policzek był idealnie na jego klatce piersiowej. Przez moment, zafascynowana wsłuchałam się w szybsze uderzenia w jego piersi. Wciągnęłam ciężko powietrze. To było dla mnie aż za dużo kontaktu, w tak krótkim czasie. Uniosłam gwałtownie ręce do góry i opierając je na nim, lekko się odepchnęłam. Nie wydawał się urażony, a jedynie lekko zawiedzony. Nieprzyjemne ukłucie wewnątrz uświadomiło mi, że nie chcę go takiego oglądać. Dlatego lekko wygięłam usta w zakłopotanym i przepraszającym zarazem uśmiechu.
– Zaraz wracam. – Mruknęłam, gdy jedynie przebiegł palcami po kosmykach moich włosów, by potem krótko skinąć mi głową. Wychodząc, zerknęłam tylko jeszcze kątem oka by zobaczyć, jak siada na moim łóżku. Przyglądał się mojej gitarze, pozostawionej w dalszym kącie.
Wchodząc do łazienki, oparłam się plecami o drzwi i odchyliłam głowę do tyłu. Wplotłam prawą rękę we włosy i delikatnie pociągnęłam w miejscu, gdzie zaledwie chwilę temu była jego dłoń.
Dziwne, obce, było to uczucie, że ktoś interesował się mną w ten sposób. Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać się od szczęśliwego chichotu. Zakryłam gwałtownie usta i zmarszczyłam brwi.
Zachowywałam się jak zupełna idiotka. Zauroczona idiotka.   
Niemal jęknęłam, gdy zobaczyłam własne odbicie. Czym prędzej zaczęłam ścierać czarne smugi pod moimi oczami. Wyglądałam koszmarnie. Poczułam się zdecydowanie lepiej, wychodząc stamtąd ubrana w moją ulubioną, czarną koszulkę, w pełni ogarnięta.
W krótkim korytarzyku zdołałam dosłyszeć lekkie trącenia gitary. Zamknęłam oczy, napawając się tymi miłymi dźwiękami. Odchyliłam pomału drzwi do pokoju i spojrzałam na Itachiego, siedzącego z instrumentem na kolanach. Podniósł wzrok, gdy usłyszał, jak weszłam do środka.
– Pozwoliłem sobie pożyczyć. – Zaprezentował mi delikatny uśmiech i oparł się o nią ramionami. – Gotowa?
– Chyba tak.

Nie miałam zupełnie pomysłu, gdzie chciał mnie zabrać. Jechaliśmy zatłoczonymi ulicami Tokio, również przejeżdżając przez jego samo centrum. Ku mojemu zdziwieniu nie staliśmy tam długo, a trasa, którą obrał, była naprawdę ładna. Miałam małe podejrzenia, że specjalnie ją wybrał, chcąc mi pokazać miasto z innej perspektywy. Niejednokrotnie szłam tymi ulicami, patrzyłam na te same budynki i tak naprawdę ich obserwacja, była wtedy moim jedynym zajęciem. A jednak teraz, siedząc jako pasażer, ten świat zdawał się umykać. Nie było już tak wiele czasu na podziwianie. Trzeba było łapać chwile.
Ścisnęłam nerwowo kolano, gdy wjechaliśmy na przedmieścia. Domy były tutaj zdecydowanie bardziej oddalone od siebie. Urocze, jednorodzinne, ogrodzone żywopłotami i kwiatami. Musiałam założyć okulary przeciwsłoneczne, bo promienie, które spływały z nieba były naprawdę intensywne. Dzień był prześliczny i nie mogłam powstrzymać małego uczucia ekscytacji, czekając na cel naszej podróży.
Otworzyłam usta zauroczona zielenią przed nami. Nigdy nie znalazłam się w tej części miasta, a widok drogi, która otoczona była z dwóch stron gęsto zasadzonymi drzewami, był naprawdę urzekający. Dojeżdżając do jej końca, był mały parking, gdzie stały zaledwie dwa samochody. Jakiś odcinek dalej znajdowała się górka, znad której widać było jedynie niebo. Co kilka metrów można było dostrzec ustawione barierki, a betonowe schodki i taka sama ścieżka do nich, pozwalały wejść na jej górę. Byłam ciekawa, co jest po drugiej stronie.
Wyszłam na zewnątrz, zatrzaskując cicho drzwi za sobą. Posłałam szeroki uśmiech Itachiemu, dając mu znać, że bardzo mi się podobała przejażdżka. On, odwzajemniając go, podszedł do mnie. Widziałam wesołe ogniki w jego oczach. Wyciągnął w moją stronę rękę z tajemniczym wyrazem twarzy. Zagryzłam wargę, czując się lekko niepewnie, ale ufałam mu. Dlatego wsunęłam powoli dłoń w jego. Poprowadził mnie ścieżką w górę.
– Przychodziłem tu z moim bratem. – Zamrugałam słysząc, w jak szczególne miejsce mnie zabrał. Nie chciałam być wścibska ani dociekliwa, dlatego jedynie posłałam mu delikatny uśmiech. Doceniałam, że mi to powiedział.
Dech zaparł mi w piersi na ten widok. Przed nami rozciągała się przepiękna panorama miasta i doskonale było widać, jak żyje. Zrobiłam krok do przodu, nie mogąc nasycić oczu. To było coś czarującego, niezapomnianego. Doskonale widziałam najwyższe wieżowce, a nawet wychwyciłam wzrokiem szklany dach naszej wytwórni. Kolorowe bilbordy zmieniały się, co kilka sekund, tworząc kolorową falę obrazów. Jednak to kwitnące drzewa, odznaczające się wspaniałymi, soczystymi odcieniami, przyciągały najbardziej mój wzrok. Nie sądziłam, że może być bardziej urzekające miejsce, niż to.
– W nocy jest tu jeszcze piękniej. – Obróciłam się do niego i po prostu przytuliłam się mocno. Poczułam, jak odwzajemnia ten uścisk i układa podbródek na mojej głowie. Byłam prawdziwie i niezaprzeczalnie szczęśliwa. Odchylając się, musnęłam delikatnie jego usta.
– Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. – Rozpromieniona po raz kolejny odwróciłam się do tego cudownego obrazu i oparłam się bokiem o niego. Chłonęłam każdy szczegół, a z mojej twarzy nie znikał ogromny uśmiech. Nikogo nie było wokoło nas. Czułam się bardzo swobodnie, móc być tuż obok niego.  
– Cieszę się, że mogłem to zrobić. – Wyszeptał do mojego ucha i przyciągnął mnie do siebie bliżej, zaplatając swoje ręce ciaśniej. Oglądaliśmy razem, a cisza między nami w zupełności nam nie przeszkadzała. Cieszyliśmy się, czerpiąc z tego momentu najwięcej, jak się dało.
Pierwsze słowa nowej piosenki same wpadły do mojej głowy, widząc błękit nieba nad nami.
Look up the sky. You can see me. ­
– Hm? – Mruknął nisko i spojrzał zaintrygowany prosto w moje oczy.
Life is too short, We need more time. – Widziałam, jak wsłuchiwał się uważnie w moje słowa. Moje usta same wyśpiewywały każde kolejne, natchnione jego głębokim, czarnym spojrzeniem.
I tried to find my way. – Obrócił mnie powoli w swoją stronę, a ja czułam, jak węzeł zdenerwowania zaciska się we mnie. Jego ręce zaczęły uspokajająco mnie gładzić, gdy odwróciłam spojrzenie. Zawahałam się, układając ostrożnie następny wers.
But I knew you are the one. – Kończąc, miałam ochotę natychmiast cofnąć go. Czułam, że był zbyt zobowiązujący. Był szczery, był wynikiem tych wszystkich uczuć, które nagle nabrały dla mnie nowego sensu. Dostrzegłam inną drogę, sens wszystkich działań, jakich dotychczas się podjęłam. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę już od samego początku czułam, jak coś ciągnęło nas do siebie. I ta nitka, pociągnęła mnie ku tym słowom.
– Jesteś wyjątkowa. – Wstrzymałam oddech, słysząc drugi raz te szczególne słowa. Uniósł mój podbródek w górę, gładząc mnie delikatnie. Ten czuły wyraz twarzy chwycił mnie za serce.

Leżąc wieczorem na swoim własnym łóżku, wpatrywałam się w biały, postrzępiony sufit. Czułam się błogo, lekko. Wszystkie te cudowne i szczególne wspomnienia, zapadły mi głęboko w pamięć. Nikt nie podarował mi równie ważnych. Bałam się, że to wszystko pęknie niczym bańka mydlana. Tchnięta tymi wszystkimi uczuciami usiadłam, by następnie chwycić za gitarę. Chwilę później zeszyt i długopis znalazły się na moich kolanach. Pamiętając dzisiejsze, wyjątkowe wersy, zaczęłam spisywać je na papier. Te wszystkie emocje same ułożyły się w słowa.

Stałam w naszym studio i nerwowo skubałam dłonią moją dolną wargę. Za półgodziny miała odbyć się konferencja prasowa. Widziałam dokładnie, jak coraz to nowsze samochody wjeżdżają na parking pod wytwórnią. Bałam się pytań, które mogą zostać zadane. Tak naprawdę zupełnie nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać. Opierając się o przyjemnie chłodną szybę, spojrzałam w dal. Nuciłam pod nosem melodię utworu, który wczoraj zaczęłam dopracowywać. Pozwalało mi to nieco się uspokoić.
Drgnęłam zaskoczona, gdy znajome mi dłonie, objęły mnie w pasie. Odwróciłam głowę i posłałam słaby uśmiech Itachiemu, chcąc sprawiać choćby wrażenie, że się nie przejmuję.  On natomiast zaczesał pieszczotliwie włosy za moje ucho, a potem przyciągnął mnie bliżej siebie. Dzięki niemu ten stres uchodził ze mnie. Wiedziałam, że nie będę sama, a on będzie tuż obok. Obserwowaliśmy razem widok za oknem, mając dla siebie krótki moment. Nikogo oprócz nas nie było w pomieszczeniu. Takeda poszedł załatwiać sprawy związane z salą, a reszta zespołu dopiero miała dojechać.
Westchnęłam i odchyliłam głowę, napawając się jego odurzającym zapachem. Itachi natomiast wtulił swoją twarz w moje włosy, podwijając delikatnie krawędź mojej ciemno czerwonej koszuli. Mruknęłam i chwyciłam jego dłoń, która musnęła odsłonięty skrawek talii. Trzymaliśmy razem ręce w tamtym miejscu.
– Odsuńcie się lepiej od okna, jeśli chcecie to zachować w sekrecie. – Odskoczyłam od mężczyzny jak poparzona, nie spodziewając się zupełnie menedżera wchodzącego przez drzwi. Zaraz za nim znalazła się również reszta zespołu. Podrapałam się zakłopotana po policzku i spojrzałam przepraszająco na Itachiego. On jedynie chwycił mnie za dłoń i delikatnie popieścił kciukiem moje knykcie.
– Znając życie, mogą nawet im robić zdjęcia. – Mruknął i jak gdyby wiedział o naszym związku od zawsze, podszedł do biurka. Zamrugałam zaskoczona, spodziewając się jakiegoś słowa komentarza, jednak on nawet nie wykazał zainteresowania tym tematem. Hidan rzucił się na kanapę, przy okazji witając z nami chytrym uśmieszkiem. Deidara natomiast pokiwał śmiesznie brwiami i podszedł do nas z Kisame.
– Uprzedziłem go. – Usłyszałam szept Itachiego przy uchu, a zdenerwowanie wewnątrz mnie nieznacznie się spotęgowało.
– Nie szepcze się w towarzystwie. – Fuknął znikąd blondyn i założył ręce na piersi.
– Niektóre rzeczy nie powinny dochodzić do uszu dzieci. – Zdusiłam parsknięcie śmiechu, słysząc jak Kisame nawet nie trudzi się o ripostę i unosi kąciki ust w wrednym uśmieszku.

Wzięłam głęboki oddech i weszłam zaraz za Takedą do pomieszczenia konferencyjnego. Po przekroczeniu progu, odgłos fleszy nie ustępował choćby na sekundę. Szłam cała spięta, a jedynym, co mnie choć trochę uspokajało był fakt, że Itachi szedł tuż zaraz za mną. Nie mogliśmy pokazać, że łączy nas coś więcej, ale jego sama obecność mi wystarczała. Dlatego uniosłam odważnie podbródek do góry i zdobyłam się nawet na nikły uśmiech. Nie mogłam pokazać, że się ich boję. Usiedliśmy wzdłuż stołu ustawionego tuż na przodzie sali.
Podnosząc wzrok w górę, widziałam pełno różnych ludzi z aparatem w ręku bądź dyktafonem. Przed nami również ustawione były pojedyncze mikrofony, aby było wyraźnie słyszeć każde nasze wypowiedziane słowa. Duże kamery jak i sprzęt fotografów nie krępowały mnie w żaden sposób. To kilkanaście uważnych, obserwujących mnie oczu powodowało, że zaciskałam nerwowo ręce w pięści pod stołem. Poczułam, jak Itachi trąca mnie lekko kolanem dodając mi otuchy. Na szczęście obrus był długi aż do ziemi, dzięki czemu nie było w zupełności widać czegokolwiek. Kiwnęłam lekko głową w jego stronę. Znów przybrał ten swój na pozór obojętny wyraz twarzy, jednak jego wzrok przed wejściem wyraźnie mówił mi, że nieco obawiał się o mnie. Westchnęłam cichutko i spojrzałam odważnie na ludzi stojących przed nami.
– Witam państwa na konferencji. Cieszę się, że odpowiedzieli państwo tak licznie, na moje zaproszenie. – Kasai wstał i uprzejmie rozpoczął.
No to jazda, pomyślałam.
Ku mojemu zaskoczeniu nie było aż tak źle, jak się spodziewałam. Początkowo, jak menedżer zwrócił się do tłumu, czy są jakieś początkowe pytania, głosy chmarą zwirowały w powietrzu. Po uspokojeniu sytuacji, zaczął wyznaczać pojedyncze osoby.
Głównie byli ciekawi mojego powiązania z Akatsuki oraz jak to się stało, że zostałam nową wokalistką. Przy pierwszym takim pytaniu widziałam zachęcające kiwnięcie Itachiego, więc przełykając szybko ślinę, odpowiedziałam. Udało mi się opowiedzieć moją historię, jak wpadłam na menedżera, a z każdym moim wypowiedzianym słowem, mój ton stawał się pewniejszy. Miło odebrałam to, że nikt mi nie przerywał, a nawet posyłano mi niewielkie uśmiechy. Wtedy też już nie bałam się wygodnie rozsiąść w fotelu i spokojnie mówić.
Po serii podstawowych pytań o moją osobę, rozproszyły się inne, do reszty członków zespołu.
– Jak współpracuje się wam z Sakurą? – Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna poprawił okulary i wyciągnął w naszą stronę bliżej dyktafon. Jego twarz wydawała się autentycznie zainteresowana. Widziałam, że jako jeden z nielicznych, nie miał przygotowanej kartki.
– Bardzo dobrze. – Jako pierwszy odezwał się Dieidara i posłał w moim kierunku szeroki uśmiech. – Jest naprawdę genialną dziewczyną prywatnie, a na scenie potrafi zmienić się w osobę, która całkowicie wymiata. – Pokręciłam z zażenowaniem głową, słysząc dobór jego słów. Jednak przyjemne ciepło rozeszło się wewnątrz mnie, a kąciki moich ust uniosły się w górę. Miło było usłyszeć takie słowa. Zwłaszcza potwierdzone przez resztę zespołu.
– Jest bardzo utalentowana i zadziwiającym było to, jak szybko potrafi przyswoić sobie nową sytuację. – Serce zabiło mi szybciej, gdy Itachi wypowiedział te słowa, patrząc prosto w moje oczy. Odgłos robionych zdjęć wtedy znacząco się uniósł, ale nawet nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. – Przyjemnie się z nią gra oraz śpiewa, dlatego mam nadzieje, że nasza współpraca będzie trwać bardzo długo. – Na koniec jego twarz przybrała tak wesoły charakter, że aż czułam, jak na moje policzki wkrada się lekki róż. Chwyciłam za szklankę z wodą, chcąc nieco ostudzić swoje emocje i strzepnęłam włosy na policzki.
– Ja również mam nadzieje. – Mimo wszystko odparłam do mikrofonu i szczęśliwa obserwowałam, jak Hidan, Deidara i Kisame wymieniają się porozumiewawczymi uśmieszkami z menedżerem.
– Czy macie już plany na przyszłość? – Długonoga blondynka, uniosła rękę i wpatrzyła się szczególnie w białowłosego. Wykrzywiłam się nieco w ubawionym grymasie, wiedząc, co jej mogło chodzić po myśli. Mimo wszystko byłam pełna podziwu, że udawało jej się zadawać profesjonale pytania. Na to znów odpowiedział, ku jej rozczarowaniu, Itachi.
– Mamy plan wydać nowy singiel, którego autorką słów jest Sakura. – Wrzawa ponownie się zakotłowała. Takeda uciszył ludzi kiwnięciem dłoni. Dopiero teraz dostrzegłam pod ścianami ochroniarzy. Rozluźniając się całkowicie, nagle zaczęłam dostrzegać o wiele więcej szczegółów. Musiałam przyznać, że takie odpowiadanie na pytania, było nawet zabawnym zajęciem. Szczególnie widząc tak zacięte wyrazy twarzy dziennikarzy.
Po tym nastąpiło jeszcze kilka innych pytań. Byłam uspokojona myślą, że niewiele z nich wiązało się z moją przeszłością. Zapytana o stosunek moich rodziców, co do mojej pasji, odpowiedziałam szczerze, że ich nie mam. Dodałam na koniec prośbę o niewnikanie w ten temat, bo był on po prostu dla mnie przykry.
– Zginęli obydwoje w wypadku samochodowym. – Wzięłam przy tym drżący, głęboki oddech i ścisnęłam dłonie w pięści. Pierwszy raz podzieliłam się z kimś obcym taką informacją. Zamknęłam na chwilę oczy, chcąc porzucić tę myśl. Rzadko wracałam do tego, nie chcąc marzyć, co by było, gdyby jednak byli przy mnie. Poczułam, jak brunet chwyta moją rękę pod stołem, a ja delikatnie uścisnęłam ją. Uświadomiłam sobie jednak, że jeśli od razu postawię sprawę jasno, uniknę dalszego interesowania się tą sprawą. Zdecydowałam się więc, być po prostu szczerą. Prawie.
Wywiad zakończył się po dwóch i pół godzinie. Byłam lekko zmęczona, ale wchodząc z powrotem do naszego biura, uśmiech nie schodził z moich ust.
– Widzę, że przeżyłaś. – Takeda przyjaźnie uścisnął moje ramię. – Dobrze sobie poradziłaś. – Kiwnął głową i odszedł do biurka.
– I jak ci się podobało żerowanie rekinów? Muszę przyznać, że i tak nie było z nimi dzisiaj źle. – Hidan zaśmiał się i drażniąc z Itachim, wziął mnie na ręce, przechodząc jakiś odcinek do przodu. Zdusiłam okrzyk i złapałam się ściśle jego koszulki. Widząc jednak jak brunet stoi oparty o ścianę, mając ręce skrzyżowane na piersi, odpuścił.
Sekundę później był już koło mnie i pociągnął lekko w bok. Z dala od ciekawskich uszu i oczu reszty zespołu. Weszliśmy do studia nagrań, a chwilę później byłam w jego ramionach.
– Naprawdę świetnie sobie poradziłaś. – Mruknął do mojego ucha i pocałował lekko w policzek. Rozpromieniłam się na jego słowa.
– Dziękuje, że chwyciłeś mnie wtedy z dłoń. – On w odpowiedzi uśmiechnął się do mnie łagodnie i ucałował lekko moje usta. Wspięłam się na palce, chcąc poczuć jego smak wyraźniej. Bardzo polubiłam go całować.
– Przepraszam, że przerywam… - Czułam, jak moje policzki oblewa rumieniec, gdy do pomieszczenia niespodziewanie wszedł menedżer. Stanął niedaleko drzwi i oparł rękę o ich framugę. W drugiej dostrzegłam białą, podłużną kopertę. Chciałam się odsunąć od Itachiego, lecz ten jedynie stanął za mną i objął ramionami w pasie. Zerknęłam zakłopotana kątem oka na niego. Nie wydawał się w żadnym stopniu być skrępowany tak, jak ja.
– Chciałem wręczyć ci to osobiście. – Wyciągnął w moją stronę dłoń z kopertą. – Zawsze dostajecie ją od razu na konto, jednak uznałem, że pierwsza powinna być do rąk własnych.
– Co to jest? – Zapytałam, niepewnie chwytając papier w ręce.
– Twoja część za występ na festiwalu. – Rozszerzyłam oczy w przerażeniu, widząc astronomiczną kwotę wypisaną na czeku. Pokręciłam głową, wyciągając go przed siebie.
– Przecież to za dużo! – Uniosłam się, a w międzyczasie poczułam, jak brunet zaciska dłonie na moich biodrach. Takeda jedynie się zaśmiał i spojrzał porozumiewawczo na Itachiego. Zaraz potem wyszedł z pomieszczenia, nie patrząc nawet na moją wysuniętą rękę do przodu.
Mężczyzna sięgnął do mojej dłoni i przyciągnął ją z powrotem. Odwracając mnie znów do siebie, zacisnął moje palce na kopercie.
– To twoje. – Powiedział twardo, patrząc prosto w moje oczy. – To normalna suma, za tego typu wydarzenie. – Zagryzłam wargę nie będąc wciąż przekonaną. Spojrzałam jeszcze raz w dół i aż musiałam wziąć głębszy oddech. Zrobiło mi się gorąco.
– Nie mów, że tak będzie po każdym koncercie. – Jęknęłam, uświadamiając sobie, że to dopiero początek. Patrząc jedynie na to, że będę tworzyć muzykę, nawet nie pomyślałam o tym, że przecież będą mi za to płacić.
– Czasem będzie więcej. – Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, pocałował mnie. I czułam, jak uśmiecha się na moich ustach.

Zapytałam po tym wszystkim Itachiego, czy nie byłoby problemem, gdyby zwiózł mnie do banku. Bałam się mieć w ręce choćby ten czek, a chodzenie z nim po ulicy, nie wydawało mi się ani trochę rozsądne.
Nie mogłam zapomnieć też reakcji sprzedawcy w sklepie, gdy poszłam dzisiaj rano po coś na śniadanie. Od razu poprosił mnie o zdjęcie i wręcz na siłę starał się dawać jakieś zniżki. To był malutki sklepik, a jedna osoba potrafiła tak bardzo entuzjastycznie zareagować na moją osobę. Nie wiedziałam, co mogłoby się stać, gdybym szła w tłumie. Obiecałam sobie, że obowiązkowo muszę się zaopatrzyć w jakąś czapkę i zdecydowanie większe okulary. Najlepiej, gdybym kupiła jakąś maskę. Może czyjąś twarz. Spojrzałam przy tym ponuro na kopertę w mojej dłoni.
W końcu było mnie teraz na to stać.

– Wejść z tobą?
– Nie trzeba, uwinę się raz-dwa. – Posłałam mu nikły uśmiech i wyszłam z samochodu, gdy zaparkował zaraz przed wejściem. Zacisnęłam rękę na pasku torby i weszłam szybkim krokiem do środka. Widząc, że jedno z oszklonych stanowisk jest puste, weszłam przez drzwi do środka.
– Dzień dobry. – Przywitałam się z młodą kobietą i od razu z rozbawieniem zobaczyłam, że mruga szybko oczami. Zaraz potem posłała mi rozpromienione spojrzenie i wstała, pokazując mi miejsce.
– Oh, witam. Zapraszam, niech pani usiądzie.
– Dziękuję. – Mruknęłam. Piętnaście minut później wyszłam stamtąd, zadowolona, że wszystko, co chciałam udało się załatwić tak szybko. Siadając z powrotem na miejsce pasażera, nie mogłam się powstrzymać od stwierdzenia:
– Jeśli moje wyjście gdziekolwiek, będzie się kończyć tak, że każdy będzie mnie rozpoznawał, wolę zamieszkać w jaskini. – Stwierdziłam jednocześnie czując rozbawienie i niepokój. Itachi zaśmiał się w odpowiedzi na moje słowa i chwycił delikatnie za kolano. Przygryzłam policzek, czując jak jego ręka jest przyjemnie ciepła.
– W Internecie również już szumi od informacji na twój temat. Szykuj się, że Takeda będzie przysyłał ci zaproszenia do wywiadów. – Skrzywiłam się, słysząc coś takiego.
– Nie będę musiała ich przyjmować, prawda? – Zapytałam z nadzieją. Może i spodobało mi się za pierwszym razem, jednak wtedy byli wszyscy. Samej nie miałam zupełnie ochoty, brać w czymś takim udziału.
– Nie. – Pokręcił przecząco głową i zabrał niechętnie rękę. Potem ruszył, przyłączając się do ruchu. Chwilę później rozdzwoniła się moja komórka. Nie musiałam patrzeć na wyświetlacz, by wiedzieć, kto dzwonił. Od razu odebrałam.
– Czyś ty kobieto upadła na głowę?! – Krzyk Ino był tak głośny, że aż musiałam odsunąć słuchawkę. Na moich ustach rozkwitł mały uśmiech.
– Zanim zaczniesz na mnie krzyczeć – wiesz dobrze, że ci się przydadzą.
– Nie ma mowy! – Jej głos wciąż był podniesiony, jednak nieco złagodniał. – Zaraz idę do banku i robię przelew zwrotny.
– A tylko spróbuj. – Pogroziłam jej poważnym tonem. – Porozmawiamy wieczorem dobrze? Do tego czasu wstrzymaj się z czymkolwiek, proszę. – Po drugiej stronie usłyszałam długie westchnięcie i przez moment była cicho. Zaczęła coś mruczeć pod nosem. – Co takiego?
– Kiedyś cię uduszę. Przez ciebie o mało, co nie padłam na zawał. – Powtórzyła, a mi humor od razu się poprawił.
– Witaj w klubie. – Nie kryłam rozbawienia, a jej ciche sapnięcie utwierdziło mnie w tym, że tylko zawiesiłyśmy chwilowo broń.
– Muszę kończyć. Chcę cię widzieć o dziewiętnastej u siebie. – Powiedziała stanowczo, ale wiedziałam, że stara się opanować rozczulenie w swoim głosie.
– Tak jest. – Zaśmiałam się do słuchawki i rozłączyłam się. Rzuciłam spojrzeniem w bok, prosto na Itachiego. Jego mały uśmiech na ustach powiedział mi, że doskonale zdawał sobie sprawę, co takiego zrobiłam. Nie mogąc uwierzyć w absurdalność dzisiejszego dnia, zaczęłam cicho śpiewać pod nosem.

Równo o umówionej porze zadzwoniłam do mieszkania Ino i Kiby. Usłyszałam tylko szybkie kroki, a chwilę później zostałam wciągnięta przez blondynkę do środka. Nie powiedziałam ani jednego słowa, a ona po prostu mnie przytuliła.
– Dlaczego to zrobiłaś? – Byłyśmy same, a jej ciche słowa, spokojnie rozeszły się dookoła. Wzruszyłam ramionami i odsunęłam ją lekko od siebie.
– Zawsze chciałaś iść na studia, ale praca ci w tym przeszkadzała. – Zaczesałam kosmyk włosów za jej ucho. Dostrzegłam, jak w jej oczach zbierają się łzy. Pierwszy raz widziałam, jak moja twarda i wesoła Ino jest na granicy płaczu.
– Hej. – Przycisnęłam ją mocniej do siebie. Czułam, jak mocno oplata moją szyję swoimi ramionami.
– Dziękuję. – Usłyszałam jej szept przy uchu i wiedziałam, że ta decyzja była jedną z tych najsłuszniejszych.

Shayen: Przepraszam na wstępie, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. ;-; Jak piątkę skończyłam, to miałam taki kryzys w pisaniu, że uh. Teraz na nowo powracam. ~ 
I, o mamusiu, jak mi się to fajnie teraz pisze. Mam lekkie zawirowania, bo pierwsza strona rozdziału była pisana miesiące temu, a wszystko potem teraz. Zdziwiłam się bardzo, widząc, jak lekko różnią się od siebie te napisane słowa, zdania czy myśli.
Przed nami tylko jeszcze jeden rozdział. :D No i oczywiście od razu wstawię Epilog. Dlatego miejcie proszę to na uwadze, dobrze? Jak będziecie widzieć końcówkę, to od razu też scroll na siódemkę. :3
Kontrastująco do Sought, to tutaj normalnie są kolorowe kwiatki. XD
Chyba czas to zmienić, hehehehe.

Jest dobrze? Nie słodzę za bardzo? :D
Zaraz siadam do siódemki, więc mam nadzieję, że będzie ona terminowo,
za tydzień.

9 komentarzy:

  1. Właśnie od razu o tym pomyślałam "Kontrastująco do Sought, to tutaj normalnie są kolorowe kwiatki" haha, naprawdę! Ale moim zdaniem dobrze mieć też alternatywę, gdzie po prostu dobrze się dzieje :D nie zmieniaj tego! :D Poza tym też nie raz mam tak, że ma coś napisane, wracam do tego po jakimś czasie i ekspresowo kończę rozdział - sama czuję, że jest napisany w całkowicie inny sposób :D

    Wgl szóśtka super. Itachi jest taki wspaniały, achhh uwielbiam go, naprawdę;) Podoba mi się w ogóle całe Akatsuki, cieszę się, że Sakura jakoś sobie radzi z tym wszystkim.

    Zastanawiam się jak zakończysz tą historię! Boję się, że całkowity zwrot akcji mocno mnie zaskoczy!

    Pozdrawiam i czekam❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kocham tego Itachiego i całe Aka. <3 Takie moje oczka w głowie. :D

      Dziękuję Ci ślicznie za komentarz i mogę zapewnić, że jeszcze na koniec będzie jedna niespodzianka. Heeeeeehe.
      Pozdrawiam cieplutko i do przyszłego tygodnia! <3

      Usuń
  2. Nie, nie, nie! - Nie mąć, nie rób im złych rzeczy. W dzisiejszym, smutnym świecie, przyda się chociaż jedna, przyjemna historia.
    Jest to opowiadanie, przy którym można się odprężyć i zapomnieć o złym świecie. Magiczne i urocze!

    Co zaś do niedługiego zakończenia się tej historii to targają mną sprzeczne uczucia.
    - Pierwsza ja, podskakuje na tyłku i nie może się doczekać zakończenia
    - Druga ja, nie chce, żeby zaraz był koniec.
    Takie czytelnicze rozdwojenie jaźni.

    Odpowiadając na twoje pytanie: Jest bardzo dobrze!

    Pozostaje mi mieć nadzieje, że w twojej głowie, jest bardzo dużo natchnienia, na zupełnie nowe opowiadania!

    Całuję gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, dziękuję! <3 Ale będzie jedna niespodzianka, miła, nie miła, będzie i mam nadzieje, że zostanie mi wybaczona. Ohm. ^^"

      I nawet nie wiesz, jak mną również! Z jednej strony nie chcę tego kończyć, ale wiem, że takie przeciągnie by już zniszczyło całość. Uh. Ale! Mam małe zamiary, co do tego opka. Bo śnią(!) mi się nawet sceny pojedyncze stąd. I na bank będzie można się ich spodziewać, jako Speciale. No nie ma to tamto! Dlatego mam nadzieje, że to poprawi humor wam i mi. <3

      Całusy!

      Usuń
  3. Dobra, po przeczytaniu nowości tutaj i na DSO doszłam do jednego wniosku: ja stanowczo za dużo płacze XD
    W życiu czasem są takie momenty, że doceniasz rzeczy, o których inni nawet nie myślą. Nigdy nie wiemy jakie doświadczenia ma drugi człowiek, przez co musiał przejść, żeby z istnego piekła znaleźć się wreszcie w niebie. Kiedy zaczynałam czytać tego bloga, historia Sakury była dla mnie fajna, oryginalna. Nie mogłam zrozumieć czasem jej bólu, jej smutnej historii, tej radości. Było to dla mnie po prostu opowiadanie. Teraz nagle widzę w niej coś więcej, rozumiem co musiała czuć, dlatego ostatnia scena z Ino po prostu tak mocno na mnie wpłynęła, że nie jestem w stanie dojść do siebie. Shayen, być może nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakie odczucia mają twoi czytelnicy i jak bardzo wpływa na nich twoje opowiadanie. To co zdarzyło się Sakurze, to historia 1 na kilkaset tysięcy. To spełnienie marzenia i odnalezienie miłości po tak wielkich przeżyciach. Życzę każdej takiej osobie tego co zdarzyło się jej i gdybym mogła zmienić świat, sprawiłabym , żeby te marzenia się urzeczywistniały.
    Nie wiem nawet co więcej dodać XD Chcę juz przeczytać kolejny rozdział i zobaczyć, jak pięknie się to kończy. Kochana, dużo weny, wracaj szybko z rozdziałami ! ❤
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh jeju, Eriko. Naprawdę nie sądziłam, że aż tak intensywne emocje mogłyby spowodować, zaledwie te kilka linijek tekstu. I sama jestem teraz wzruszona! Bardzo Ci dziękuje za te słowa, bo pozwalają mi naprawdę wierzyć, że to, co piszę jest czegoś warte.
      Dziękuję! <3

      Zabiorę się za dokończenie tego, nie ma to tamto! :3 Choć będzie to dla mnie wyzwaniem bo zamiast uczyć się do kolosów lub pisać, ja czytam. XD
      Wrócę jak najszybciej! <3
      Ogromne uściski i całusy dla Ciebie!

      Usuń
  4. Cudowny rozdział :o cieszę się, że Sakurze się układa, fajnie, że jej się udało dostać do Akatsuki i, że wspomogła Ino :) Opowiadanie bardzo przyjemnie się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lecę teraz z tym koksem! Obym się tylko ładnie do 17 wyrobiła z częścią chociaż.
    Jak cudnie to opowiadanie się rozwinęło! Tutaj niestety mam więcej zaległości, ale to wszystko przez ten pewien okres w życiu no XD Pozwolisz, że tutaj krótko zwięźle i na temat, a resztę przy ostatnim rozdziale napiszę, o!

    Sakura ma czasami takie śmieszne zacięcia. Tzn. wyobraża sobie nie wiadomo co i myśli, że np. jak tutaj Itachi się jej wstydzi. Ale nasz kochany Uchiha, jak zwykle trzyma rękę na pulsie!
    I te słodkie sytuacjie między nimi! Cudownie się czyta o nich w taki sposób! Tak romantycznie miejscami było. Normalnie rumieńców dostałam.
    Bardzo mi się podoba tutaj to, że prawie cały rozdział poświęciłaś im - temu uczuciu, gestom. UWIELBIAM TAKIE RZECZY
    I ładny gest Sakury wobec Ino!

    Lecę dalej! Muszem konieczniem.
    Buziol!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, to było takie kochane, kiedy Sakura dała te pieniądze Ino, żeby spełniła swoje marzenia... Przecież ja bym całowała taką przyjaciółkę po stopach! Ma wielkie szczęście, że spotkała na swojej drodze kogoś takiego. Nie chciała tego za to, że jej pomogła, a Sakurcia zrobiła to z czystego serca, no kurczę <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Shayen